Karma to takie tajemnicze słowo wojujące z przyczyną i skutkiem,
Ale nie w sensie dosłownym tylko teologicznym grzechu pierwotnego,
Jeszcze bardziej zagmatwanym w dobie teraz dzielenia i w dwoistości.
A przecież to takie proste, wybieramy strumień płynący prosto,
I skaczemy doń, ale już bez świadomości i zaczynamy tu płynąć,
I jak dziecku świetnie nam idzie łatwo i przyjemnie ale po środku,
Lecz gdy zaczynamy się rozglądać, wiosłować w różne jego strony,
Karma nasza zaczyna rosnąć i nie wiadomo jak, gdzie, no i dlaczego.
Karma to ten strumień życia jaki wybraliśmy, a gdy zmieniamy:
Zaczyna puchnąć, życie komplikować i rosnąć w złym kierunku,
Gdy od początku akceptujemy program płynie spokojnie i cicho.
Kiedy wybraliśmy życie w udręce tutaj ciężkiej choroby,
Trudno teraz, gdy się o tym nie pamięta no i z tym pogodzić,
Jeszcze trudniej żyć z taką traumą, teraz spokojnie i cicho,
Czy udawać męczennika za grzechy i nie swoje, czy innych.
Więc co robić, mam zaakceptować taką wybraną sytuację?
Nastawiać życiu niechętnie drugi policzek i cicho cierpieć?
Nie wiem, niektórzy tłumaczą nią swoją tutaj wybraną misję,
Ja wolę ją zmieniać delikatnie i uzdrawiać siebie Łaską miłości!
Może więc lepiej kreować życie wyobraźnią i wizualizacją future?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz