Witam sam siebie i to na nowej stronie,
Więc sam siebie pytam co ja tutaj robię,
Co mam na niej wkleić, czy też coś pisać,
Filmy jakieś tworzyć, czy zmysły zapisać?
Ach, gdyby się tak dało nimi podzielić z innymi,
I z innymi je razem w trakcie "seksu" przeżywać,
Niestety Internet na to jeszcze nie zezwala i nie można,
Jak samemu i za kogoś orgazmu twórczości przeżywać,
Ale trochę szkoda!
Animal story.
#
JAK SIĘ CZUJĘ - WISŁAWA SZYMBORSKA
Kiedy ktoś zapyta, jak się dziś czuję
Grzecznie mu odpowiem, że dobrze, dziękuję.
To, że mam artretyzm, to jeszcze nie wszystko,
Astma, serce mi dokucza i mówię z zadyszką.
Puls słaby, krew moja w cholesterol bogata...
Lecz dobrze się czuję, jak na moje lata.
Bez laseczki teraz chodzić już nie mogę,
Choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo się morduję,
Ale przyjdzie ranek...znów się dobrze czuję.
Mam zawroty głowy, pamięć "figle" płata,
Lecz dobrze się czuję, jak na swoje lata.
Z wierszyka mojego ten sens się wywodzi.
Że kiedy starość i niemoc przychodzi,
To lepiej zgodzić się ze strzykaniem kości
I nie opowiadać o swojej starości.
Zaciskając zęby z tym losem się pogódź
I wszystkich wkoło chorobami nie nudź!
Powiadają: "Starość okresem jest złotym".
Kiedy spać się kładę, zawsze myślę o tym...
"Uszy" mam w pudełku, "zęby" w wodzie studzę.
"Oczy" na stoliku, zanim się obudzę...
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje:
"Czy to wszystkie części, które się wyjmuje?"
za czasów młodości (mówię bez przesady)
Łatwe były biegi, skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił zostało,
Żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą...
A teraz na starość czasy się zmieniły,
Spacerkiem do sklepu, z powrotem bez siły.
Dobra rada dla tych, którzy się starzeją:
Niech zacisną zęby i z życia się śmieją.
Kiedy wstaną rano, "części" pozbierają,
Niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają.
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują,
To znaczy, że ZDROWI I DOBRZE SIĘ CZUJĄ
Kiedy ktoś zapyta, jak się dziś czuję
Grzecznie mu odpowiem, że dobrze, dziękuję.
To, że mam artretyzm, to jeszcze nie wszystko,
Astma, serce mi dokucza i mówię z zadyszką.
Puls słaby, krew moja w cholesterol bogata...
Lecz dobrze się czuję, jak na moje lata.
Bez laseczki teraz chodzić już nie mogę,
Choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo się morduję,
Ale przyjdzie ranek...znów się dobrze czuję.
Mam zawroty głowy, pamięć "figle" płata,
Lecz dobrze się czuję, jak na swoje lata.
Z wierszyka mojego ten sens się wywodzi.
Że kiedy starość i niemoc przychodzi,
To lepiej zgodzić się ze strzykaniem kości
I nie opowiadać o swojej starości.
Zaciskając zęby z tym losem się pogódź
I wszystkich wkoło chorobami nie nudź!
Powiadają: "Starość okresem jest złotym".
Kiedy spać się kładę, zawsze myślę o tym...
"Uszy" mam w pudełku, "zęby" w wodzie studzę.
"Oczy" na stoliku, zanim się obudzę...
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje:
"Czy to wszystkie części, które się wyjmuje?"
za czasów młodości (mówię bez przesady)
Łatwe były biegi, skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił zostało,
Żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą...
A teraz na starość czasy się zmieniły,
Spacerkiem do sklepu, z powrotem bez siły.
Dobra rada dla tych, którzy się starzeją:
Niech zacisną zęby i z życia się śmieją.
Kiedy wstaną rano, "części" pozbierają,
Niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają.
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują,
To znaczy, że ZDROWI I DOBRZE SIĘ CZUJĄ
Oda do ciasta
Raz sobie niegrzeczny paluszek,
Wsadzał się byle gdzie i byle jak,
/Jak to świntuszek.../
Za pierwszym razem, w garnuszek,
Ale zaraz potem pomiędzy te drzwi,
I trzeba go było trzymać - w wodzie!
/no dobra - zamiast, gdzie indziej/
No i o głodzie przez kilka następnych dni,
Więc zawsze się gdzieś tam przepychał,
Gdzie go nie chciano, a gdzie było pełno!
To ciągle przerosłe rozpulchnione ciasto...
/Jak to świntuszek.../
Wsadził się kiedyś do świeżego ciasta,
I ciasto przestało jak dawniej wyrastać,
Za to brzuchy kucharek jeszcze jak....
/Jak to? Pytają ludzie: od ciasta?
No i ktoś powiedział, że z tego będzie nie zły gips,
Czy coś jak zakalec, że całkiem smaczny malec
Za to tłuściutki jak palec, ale niestety sąsiada /gips/
Ej!
Proszę
Pana! Niech mię Pan broni!
Przed
panem, co biegnie tuż za mną!
-Nie
widzę, żeby ktoś za Panią biegł.
Nie?
No to dzięki Panu, no nie?
Pan
taki miły kuracjusz, no nie?
-„Niechże
Pani da posłuchać tego grajka,
Co
gra i śpiewa przed pijalnią, znam go,
Od
lat, bo ja też kiedyś już sam śpiewałem,
Więc
i marne zdanie o nim mam i miałem,
Ale
teraz wolę jego posłuchać niż Panią!
A
już szczególnie te Pani urocze: no nie”
Kurde?,
Jak
to się zaraz udziela, no nie?
P.S.
Tyle
się angielskiego u nas udomowiło,
A
w naszym kraju, zamiast tego „no nie”,
To
angielskie „well” też jakoś byłoby miło,
Nawet
już zapomniałem, jak się to well pisze!
„no nie”,
ale
tego to już za wiele!
No nie?
Czy to tylko uczonym ten świat wybuchł,
Jak na początku istnienia swojej drogi,
Czy tak jak dziecko się z nami urodził,
Pozostawiając porodu w nas pierdnięcia echo?
Czy też z orgazmem podobnej do naszej drogi przychodzi,
I wybuchem jak z fontanny wytryskiem mocy też dążenia,
Żarem buchającym z naszych spoconych splecionych ciał?
Wtedy usłyszałem i jak gdyby z oddalenia,
Twoje słowa łapczywe: jeszcze, jeszcze..
I zaraz potem, coś mi nagle zmysłami kazało,
Wyrwać się z tej głębi Stworzenia i kosmosu,
I spłynąć jak po powierzchni wzburzonych fal,
Naszych drgających wzdłuż odpływu spoconych ciał,
To wtedy poczułem się jak wodospad spływającej wody,
Co nareszcie znalazł spokój spływu swojej Jaźni wód,
Ach!
Gdyby to trwało dłużej i zatrzymać, to bym mógł..jeszcze..
Czy to tak właśnie nasz świat się narodził? Zapewne tak.
Ale teraz już nareszcie zasnąć spokojnie mogę, och już...
Kochanie jak było?
Wspaniale, to ego już może iść spać?
Rozmowy
w parku na ławce:
Ona:
Przepraszam
Pana, kocham Pana, a Pan?
On:
Ja
kocham się sam!
Ona:
Chyba
źle zrozumiałam, mnie to nie przeszkadza..
On:
Ja
na 'zabiegi' chodzę sam!
Ona:
Przepraszam,
taka jestem zabiegana, idę na zabiegi, a Pan?
On:
Leczę
się z tej przypadłości sam!
Ona:
Taka
jestem 'o' i na palona, a Pan?
On:
Też
będę opalony, bo już na wiosnę czas!
P.S.
Coś
się w klimacie naszym zmieniło,
Trzeba
też sprawdzić to u ptaszków.
Czy
ten, co to w parku nam śpiewa?
To ptak samczyk, czy jego
partnerka?
Opowiem
Wam! Jako dorosłym dzieciom,
Bajkę
o tym, jak takie małe ziarno grochu,
Wypadło
z olbrzymiej wypiętej rymu zupy!
Szybko
się zagnieździło, wyrosło i zakwitło,
Ale
jak sami już wiecie, Calineczką nie było!
A,
że do spodni wrócić z powrotem nie mogło,
To za to rymowało się
do przysłowiowej zupy!
Kto to wie, czy z takiej
samej,
Kosmicznej my nie pochodzimy?
Skakała
sobie ropucha, na jednej nodze,
Bo
drugą zgubiła nieszczęsna po drodze,
I
zamiast skakać prosto jak po sznurku,
Kółka
tak robiła rechocąc na podwórku!
Jak
teraz wyprostować, tą drogę ropusze?
Nie
mogąc odnaleźć i zagubioną snu ciszę,
Jak
wytłumaczyć drugi wymiar - niebodze,
By
odnalazła to, co już zgubiła na drodze,
Coś
z 3D zrozumiała i na prostej drodze!
Nie ma i też puenty do nieszczęsnej bajki,
Bo
to też i ona sama składa się dla dzieci:
/Jedynie ku pamięci „DZ” polskiego/
Nie
jedna pani, dla niejednego pana,
Była
pożądana, później nie chciana!
Nuda,
to te przeciwieństwo radości!
A
złość?, to przeciwieństwo miłości!
I
tak nuda samotna, zostaje często sama!
/ku
pamięci Sztaudyngera Jana/
Kochanie!
Rozpalasz mi burzę zmysłów!
„Już
teraz? Patrz stertę garów mam, no i ten,
Brudny
fartuch co na sobie mam i poczekaj,
Nie
możesz, już zaraz w tej chwili przestań!’
Pewnie
zaraz wejdzie sobie ktoś"..............
*
‘A teraz leżysz? Kto
te gary skończyć ma?’
Raz
mama Krystynka, wściekała się na synka,
Że
się w ogóle urodził, jak na drugiego synka,
Że
nie rozumiał i na córkę, że po wsi chodzi,
Na
psa, że na nią naszczekał i na swoja mamę,
Że
nic nie mówiła, na łatkę, że była w spodniach.
Tak
jak i na tatkę, że przychodzi rano i na siano,!
Że
nie było zgrabione i na kuzynkę, że płakała,
Oraz
na to, co nie było warto, czyli na świnkę,
Że
za nią chodziła i chrumkała i co tą chwilkę.
A
przy tym, gdy się wściekała, to też i troszkę,
Popłakiwała
drobinkę, a podobno z tej drobinki,
Wody
w rzece przybywało, a od krzyku i płaczu,
Ptaki
się płoszyły na łące i wilki wyły też w lesie.
Straż
sama przyjeżdżała i pożar gasiła polewając:
Wszystko
i tak jak leci i po drodze, a tylko synek!
Nic
sobie z tego nie robił, siedział i się uśmiechał..
Tylko
po to, by już za chwilę do sąsiadki skoczyć!
By
te małe Krystynki do mamy podobne płodzić!
I za
to wściekała się najbardziej i że się urodził!
Za
to, gdy pomyślała co będzie? Jak te wnuczki,
Zaczną
chodzić i rodzić! Wiedząc o tym dobrze:
‘Że
jeszcze się żaden taki synek nie urodził,
Co
by swej mamie we wszystkim dogodził?
/ku
pamięci panny Krysi W.Młynarskiego/
Co
tak różni wiarę, od wiedzy?
Wiara
może odkryć głupotę,
A
wiedza może ją ośmieszyć.
Lepiej,
gdy to wiara uwierzy,
Że
wiedza jest nieskończona,
I przestanie
wierzyć rozumem
Lepiej
niech sama uwierzy w nieskończoność bytu!
Wiedzy
Kosmicznego Umysłu, a nie pośredników!
ANEKS DO " PICIA "
ANEKS DO " PICIA "
- Lekarz pije
na zdrowie
- Matematyk na potęgę
- Grabarz na umór
- Bankowiec na kredyt
- Polarnik na zimno
- Aptekarz po kropelce
- Filozof po namyśle
- Krawiec po naparstku
- Fryzjer do lustra
- Nurek do dna
- Anestezjolog do utraty tchu
- Kuba do Jakuba
- Jakub do Michała
- Tenisista setami
- Kolarz w kółko
- Higienista - tylko czystą
- Gastryk - żołądkową gorzką
- Lunatyk - księżycówkę
- Nocny stróż - w ciemno
- Ichtiolog - pod śledzika
- Pilot - jak leci
- Perfekcjonista - raz a dobrze
- Kamerzysta - aż mu się film urwie
- Mechanik z gwinta
- Hydraulik z grubej rury
- Medyk sądowy zalewa się w trupa
- Wędkarz zalewa robaka
- Woźnica wali końską dawkę
- Stolarz wali klina
- Żołnierz strzela lufę
- Sprzedawca paliw wali w gaz
- Stręczyciel upija się w cztery dupy
- Rolnik nawala się jak stodoła
- Egzorcysta - pije duszkiem
- Grabarz - pije na umór
- Ksiądz - pije na amen
- Laborant - pije, aż zobaczy białe myszki
- Ornitolog - pije na sępa
- Pediatra - po maluchu!
- Pilot - nawala się jak messerschmit
- Syndyk - pije do upadłego
- Wampir - daje w szyję
- Anorektyk - nie zagryza
- Astronom - ma zaćmienia
- Członkinie koła gospodyń wiejskich - piją, tańczą i haftują
#
- Matematyk na potęgę
- Grabarz na umór
- Bankowiec na kredyt
- Polarnik na zimno
- Aptekarz po kropelce
- Filozof po namyśle
- Krawiec po naparstku
- Fryzjer do lustra
- Nurek do dna
- Anestezjolog do utraty tchu
- Kuba do Jakuba
- Jakub do Michała
- Tenisista setami
- Kolarz w kółko
- Higienista - tylko czystą
- Gastryk - żołądkową gorzką
- Lunatyk - księżycówkę
- Nocny stróż - w ciemno
- Ichtiolog - pod śledzika
- Pilot - jak leci
- Perfekcjonista - raz a dobrze
- Kamerzysta - aż mu się film urwie
- Mechanik z gwinta
- Hydraulik z grubej rury
- Medyk sądowy zalewa się w trupa
- Wędkarz zalewa robaka
- Woźnica wali końską dawkę
- Stolarz wali klina
- Żołnierz strzela lufę
- Sprzedawca paliw wali w gaz
- Stręczyciel upija się w cztery dupy
- Rolnik nawala się jak stodoła
- Egzorcysta - pije duszkiem
- Grabarz - pije na umór
- Ksiądz - pije na amen
- Laborant - pije, aż zobaczy białe myszki
- Ornitolog - pije na sępa
- Pediatra - po maluchu!
- Pilot - nawala się jak messerschmit
- Syndyk - pije do upadłego
- Wampir - daje w szyję
- Anorektyk - nie zagryza
- Astronom - ma zaćmienia
- Członkinie koła gospodyń wiejskich - piją, tańczą i haftują
#
Stary Polak chłopaków, bystrych jak sam, Polaków
Raz do siebie przyzywa i gada:
– Wyprowadźcie swe fury, naładujcie komóry,
Wreszcie ruszyć czas dupę wypada.
My z daleka od miasta, czas posłuchać i basta,
Co tam, kurde, na świecie się dzieje:
„Ruch” tu pism nie rozwozi, toż ciemnota nam grozi
I przyjezdny wprost w gębę się śmieje.
Gadać, miast, po próżnicy, jedźcie wprost do stolicy,
Niech przyjazne prowadzą was bogi.
Z wami ja nie pojadę, lecz jadącym dam radę:
Trzej jesteście i macie trzy drogi.
Jeden z waszych niech wpadnie, niech zobaczy, zgadnie,
Kto tam dobrze się ma w polityce.
Niech mi pismo przywiezie, w którym wieści są świeże,
I o krzyżu, i ekskomunice.
Drugi zaś, weźmie, nuże, pismo, które w kulturze
Jest najlepsze ze wszystkich i znane.
To piszące o kinach, o teatrach i winach.
O muzeach i tym, co jest grane.
Trzeci niechże się uda tam, gdzie piszą o cudach,
Jakie w świecie podobno się dzieją.
Pisma tego niech szuka, wielka w nim jest nauka,
Co ogrzewa człowieka nadzieją.
Bo nad wszystkie piśmidła, których mowa przebrzydła,
Tylko jedno tak jasno wciąż świeci.
Mówi, żyć jak potrzeba, kędy droga do nieba,
O umyśle, tak czystym, jak dzieci.
Stamtąd ja przed ćwierć wiekiem, gdym był młodym człowiekiem,
Mądrość życia czerpałem garściami,
Dzisiaj tutaj bytuję, lecz wciąż łzę w oku czuję,
Kiedy wrócę w czas tamten myślami.
Takie dał im wytyczne oraz rady rozliczne,
Oni wyszli i z gazem ruszyli.
Idzie jesień i zima, synów ni ma i ni ma,
Myśli ojciec: gdzieś w mieście zapili.
Po śnieżystej zamieci, do wsi fiat jakiś leci,
Szofer w ręku ma papier zszargany.
– Niech popatrzę ci w lice: pismo o polityce?
–Nie mój ojcze, to Świat jest Nieznany.
Po śnieżystej zamieci, do wsi volkswagen leci,
Szofer w ręku ma papier zszargany.
– Synu, niech się nie wkurzę, pismo masz o kulturze?
– Nie mój ojcze, to Świat jest Nieznany.
Po śnieżystej zamieci, do wsi jedzie mąż trzeci.
Jakiś papier wraz ściska i gniecie.
Lecz nim zdobycz pokazał, ojciec wieźć się rozkazał
Do Rymuszki z NŚ na dwudziestolecie.
Autor: BYK
Raz do siebie przyzywa i gada:
– Wyprowadźcie swe fury, naładujcie komóry,
Wreszcie ruszyć czas dupę wypada.
My z daleka od miasta, czas posłuchać i basta,
Co tam, kurde, na świecie się dzieje:
„Ruch” tu pism nie rozwozi, toż ciemnota nam grozi
I przyjezdny wprost w gębę się śmieje.
Gadać, miast, po próżnicy, jedźcie wprost do stolicy,
Niech przyjazne prowadzą was bogi.
Z wami ja nie pojadę, lecz jadącym dam radę:
Trzej jesteście i macie trzy drogi.
Jeden z waszych niech wpadnie, niech zobaczy, zgadnie,
Kto tam dobrze się ma w polityce.
Niech mi pismo przywiezie, w którym wieści są świeże,
I o krzyżu, i ekskomunice.
Drugi zaś, weźmie, nuże, pismo, które w kulturze
Jest najlepsze ze wszystkich i znane.
To piszące o kinach, o teatrach i winach.
O muzeach i tym, co jest grane.
Trzeci niechże się uda tam, gdzie piszą o cudach,
Jakie w świecie podobno się dzieją.
Pisma tego niech szuka, wielka w nim jest nauka,
Co ogrzewa człowieka nadzieją.
Bo nad wszystkie piśmidła, których mowa przebrzydła,
Tylko jedno tak jasno wciąż świeci.
Mówi, żyć jak potrzeba, kędy droga do nieba,
O umyśle, tak czystym, jak dzieci.
Stamtąd ja przed ćwierć wiekiem, gdym był młodym człowiekiem,
Mądrość życia czerpałem garściami,
Dzisiaj tutaj bytuję, lecz wciąż łzę w oku czuję,
Kiedy wrócę w czas tamten myślami.
Takie dał im wytyczne oraz rady rozliczne,
Oni wyszli i z gazem ruszyli.
Idzie jesień i zima, synów ni ma i ni ma,
Myśli ojciec: gdzieś w mieście zapili.
Po śnieżystej zamieci, do wsi fiat jakiś leci,
Szofer w ręku ma papier zszargany.
– Niech popatrzę ci w lice: pismo o polityce?
–Nie mój ojcze, to Świat jest Nieznany.
Po śnieżystej zamieci, do wsi volkswagen leci,
Szofer w ręku ma papier zszargany.
– Synu, niech się nie wkurzę, pismo masz o kulturze?
– Nie mój ojcze, to Świat jest Nieznany.
Po śnieżystej zamieci, do wsi jedzie mąż trzeci.
Jakiś papier wraz ściska i gniecie.
Lecz nim zdobycz pokazał, ojciec wieźć się rozkazał
Do Rymuszki z NŚ na dwudziestolecie.
Autor: BYK