Nie wiem, czy uda się razem....
Stukając się razem głowami:
Tak jak św. Jerzy zabija smoka w Pradze,
Na placu zamkowym katedry św. Wita,
Tak każdy z nas musi zabić ego w głowie,
Duszy postrzegającej ego smoka u innych!
Zapominając, że jego duszyczka patrzy jak ta dziewczynka,
Co z przerażeniem dostrzega ego widząc maleńką jaszczurkę,
Przestraszona co robi jako wielki smok i jego postępowaniem!
Każda taka skulonego ego jaszczurka,
Widzi siebie, ale wyłącznie u innych,
Oskarżając innych o gadzie czyny i myśli
Nie widząc, że jego przestraszona dusza,
Widzi jego ego jak pajacyka na gumce,
Bez przerwy pokazującego dina u innych!
Popatrz najpierw kto w Twojej głowie siedzi,
Zanim tym co siedzi, sam już oskarżysz innych,
Jeśli chcesz się pojedynkować i w imieniu ego,
To zmuś swoją przestraszoną duszyczkę już teraz,
Do napisania mądrej odpowiedzi takim wierszem!
Gdy nie potrafisz, to się zastanów dlaczego,
Twoja dusza jest wystraszona tym co widzi.
Gadasz tutaj o miłości słowa i jedności,
A ciągle próbując dokopać za to innym,
Odpowiedź pozostawiam twojemu sumieniu,
Czy tak postępuje dusza człowiek, czy gad -ego?
Co gad robi by się sam ukrywać?
Krzyczy głośno, ale już nie o sobie,
Nazywając za to gadami tych innych!
To jest najlepsza polityka dezinformacji,
Stosowana przez polityków Iluminatów,
Tak odfruwam z bloogu, jako gadzi motyl,
Co zabija, jak św. Jerzy, „smoka” wierszem!
/niestety nic z tego nie zrozumiał
biedaczek,
albo ja jestem biedny jeśli takiego mam w
głowie,
co mnie do takich wierszyków
składa/
#
Fortuna kołem się nam toczy,
Drzewiej
tak bywało, a dziś!
Nikomu
też nic nie zostawia,
Bo
równo wszystkim zabiera,
Jak
nie pieniądze to zdrowie?
Przychodzą
tu z wyrazem twarzy,
Tępym,
zawziętym i wypełniają,
Kupon
za kuponem tej losu ułudy!
Odrywają
od ust innym i dzieciom,
To
jedyne, co im los nie oszczędza,
To
papieros w ich pożółkłych zębach,
Jak
i ten błysk chciwości i pożądania,
W
oczach spragnionych i zachłannych.
#
Postylla!, Mikołaja Reja z Nagłowic,
Patrona takiej naszej średniej szkoły,
Protoplasty reformacji polskiej wiary,
Znanego od ponad pół tysiąca lat temu,
Jest początkiem naszych wzorów życia,
Zgodnych z naturalnym ich porządkiem!
Chyba coś z tego spadło i na nasze głowy,
A jako same uczucia zapadło też w duszę,
Bo pamiętam jak to coś i mną wstrząsnęło,
Zaraz po przeczytaniu w szkole rozprawy!
Oczywiście: między Panem, Wójtem i Plebanem!
Tak jak On wtedy, a ja tu teraz,
Staramy się pisaniem tu wierszy,
W sposób czytelny i najprostszy,
Przekazywać tajemnicę istnienia!
Prosty, bo wszystkim zrozumiały:
Mikołaju!
Co to patrzysz z góry swego Raju?
Na ten ludzki padół i nieporządek,
Pomóż naszym wspólnym słowem,
Uporządkować w myślach ludzkich,
Wątek, by choć troszkę tutaj pasował,
Do setna osnowy świętego Stworzenia,
Oby i z tego utkana nasza tkanina życia,
Pasowała tak do reszty istot Stworzenia,
By nie była szatą znanej bajki: o cesarzu,
Co w niej goły paradował po królestwie,
Myśląc wyłącznie o sobie i o swej drodze,
Zapominając o Bogu i bożym Królestwie!
>Każdy orze jak może,
z radością i z trudem,
a my wiersze klecimy,
z radością i miłością,
z trudem, bo rozumem,
każdy, czy chce czy nie,
robić pod siebie musi,
lekko czy z trudem....
więc czemu by nie?
Z radością i miłością!?<
Bez odpisu od podatku,
Pana, Wójta i Plebana!
I ich sługi: rozumu!
#
Gdy
ptak zaśpiewa, to mój znak!
Gdy
ktoś zapuka, to też mój znak!
Gdy
pies zaszczeka, to mój znak!
Gdy
dziecko przybiega, to mój znak!
Gdy
światło zamruga, to mój znak!
Gdy
podłoga zaskrzypi, to mój znak!
Gdy
mucha usiądzie, to mój znak!
A
gdy włosy „stają dęba”, to uważaj!
Nagła
rzucona myśl w rozmowie,
Gwałtowny
sprzeciw na propozycje,
Psująca
się ta część w samochodzie,
Czy
to rozbicie talerza, w kuchni?
To
wszystkie znaki ode mnie,
Że
drzwi otwarte do świątyni,
Ale
wejść musisz do niej sam!
/Takich to szukaj
znaków od Boga,
Nie postaci na
zamazanych szybach/
/Ku pamięci cudów
moherowych berecików,
jak i figurek
płaczących "prawdziwymi" łzami/
Carla i polityka, to dwa wyrazy tego samego rodzaju,
Odsłaniające nagą
prawdę naszych męskich pożądań,
Nic dziwnego, że
wciągają nasze emocje tak głęboko,
Że zapominamy o
wszystkim, co dzieli, jak i nas łączy.
Naga prawda o nich
odsłania naszych namiętności racji,
Nic tak nie łączy,
trawi, by następnie z pogardą odrzucić,
Obie podszyte
namiętnością ukrytego zapachu pieniędzy,
Szybko robią z nas
impotentów dumy, radości i ambicji!
Ale gdy już nieco za długo stoi przed nami naga,
Wtedy zaczynamy widzieć jej prawdziwą twarz!
I odkrywamy duszę; diabła, maga lub anioła ego,
Te zasłonięte pożądaniem pragnień zmysłów ciała,
A za nią taka szczęśliwa i wolna od pożądań Miłość!
#
#
Latały
zmysły po hotelowych pokojach,
Raz tu, to tam, czasami się zatrzymywały,
Nie
wiadomo, dlaczego i gdzie...A CBA?
Czy
ktoś to dziś śledzi, zapisuje i rejestruje?
Czy Urząd Ochrony Państwa o tym już wie?
Bo jak nie, to może warto je na czarno opodatkować,
A potem może z urzędem, jak on z nami się dzielić ulgą,
Ktoś zaraz powie, że nie warto już tak dbać o te podatki,
Ale i może wtedy, gdy się taka pętla zazębi i stworzy koło,
Wrócą do nas powiększone kołem fortuny jak z Kościoła,
Który bierze mało, ale za to rozdaje cudownie jeszcze więcej,
A samym jak ten bogaty Watykan, jeszcze bogatszym zostaje!
Cudownie, to cud prawdziwy, jak z tym podziałem chleba!