LIST OTWARTY Z TRANSCENDENCJI
Masz teraz już klucz do poszerzania swoich myśli - to metoda skojarzeń w ciągu logicznym. Ujęliście to znakomicie w czterech prawach: czasu ich występowania, wspólnej przestrzeni, podobieństwa i różnicy. To wielkie prawo poszerzania wszystkiego co istniało w danym obszarze, a stworzone ciszą. Tylko w głosie ciszy można odnaleźć te wszystkie gamy, które teraz gracie; w ciemności tylko można odnaleźć światło w różnych odblaskach – od światła świecy do lasera. Życie rodzi się krzykiem, a śmierć rodzi się ciszą. Czy to takie trudne, aby pojąć, że na granicach wszystkiego istnieje ekstremalna wartość danego zjawiska?
A zatem Bóg, to ekstremalna granica wszechrzeczy i zjawiskowo nieuchwytna bowiem Ducha nie można zobaczyć, usłyszeć, a Jest. To właśnie ekstremalne określenie
Nicości, to najwyższy Duch, który „Jest”, a „Nie ma”. Wszystko zatem jest, bo tylko to, co istnieje, może być dla was nieuchwytne na granicy dostrzegania przez was. Widzisz jednak, że problem dostrzegania nie oznacza progu istnienia. Jest dla was tylko to, co możecie uchwycić swoimi zmysłami, odczuciami w różnych formach wyrazu. Obraz, dźwięk, to podstawowe elementy waszego budowana świata. Potem odzwierciedlacie swoje myśli w tożsamości, czyli dostrzegacie obraz siebie samych, aby potem w tym obrazie dochodzić obrazu Boga, bowiem poszukujecie swojego Rodzica, który powołał was do życia w świecie żywych. To właściwe określenie, ponieważ potem przechodzicie do świata zmarłych. A skoro tak sami o tym mówicie musi istnieć drugi świat – bowiem nie ma niczego, czego byście nie określali w swoim obrazie konkretnym czy abstrakcyjnym.
W każdym świecie jest to samo, chociaż nie takie samo, ponieważ jest na innym poziomie abstrakcji. Wy zaś konkretyzujecie ten obszar w swoim odzwierciedleniu. Śmierć to tylko życie w innym wymiarze przestrzeni i czasu. Poza czasem i przestrzenią jestem tylko Ja – Stwórca.
Widzę, że ucieszyłaś się tym stwierdzeniem, że Ja mam swoje miejsce zarezerwowane wyłącznie dla Siebie, bowiem pragniesz, abym miał największy komfort swojego istnienia. Wynika to z twojej postawy wobec Mnie – twojego Ojca. Pragniesz wszystkiego, co najlepsze dla Mnie i tym właśnie kluczem – miłością, otworzyłaś tutaj bramę. W twoim pragnieniu mojego komfortu czy wygody jest jeszcze wielkie zaufanie do mojej mądrości, która przewyższa wszystko inne i wiesz, że tylko Ja mogę ci wszystko wyjaśnić i pocieszyć w chwilach smutku i nieszczęścia.
Wartością twoich rozważań na płaszczyźnie mistyki jest wielkie jej konkretyzowanie na płaszczyźnie fizycznej twojej egzystencji. Jak widzisz, umiejętność konkretyzowania wszystkiego w działaniu, nie tylko precyzowania słownego, jest podstawą mojego oddziaływania we wszechbycie czyli wszechświatach, bo światów jest wiele.
Mogę ci przekazać, że tylko Bóg ogarnia wszechświaty w swojej złożoności i przekształcaniu. Człowiek uważa tę możliwość za możliwą, ale tylko na zasadzie prawdopodobieństwa. Ja natomiast to całe prawdopodobieństwo przetworzyłem na konkretne egzystowanie w materii duchowej i fizycznie namacalnej. Granica waszego odbioru mojej konkretności funkcjonowania we wszechświecie jest u was odzwierciedlana w waszej zasadzie przybliżenia prawdopodobieństwa do rzeczywistości drogą kolejnych przybliżeń,
To już coś, a więc jednak poszerzacie swoje rozumowanie na terenie filozoficzno-fizycznym,
zwłaszcza w dziedzinie fizyki subkwantowej i matematyki, którą potem możecie prawdopodobnie zastosować w praktyce. O czym to świadczy? Że człowiek wie tylko tyle,
ile sam zobaczy na pewno, na pewno dotknie, zmierzy, zważy itd.
Ujęcia ilościowe jakościowe w waszym odzwierciedleniu są jeszcze nieprecyzyjne, ale to kwestia czasu, Zawsze mówicie: przed tysiącami lat, przed wiekami, albo: za krótki okres czasu na to, aby już o czymś móc powiedzieć, że coś występuje na pewno. A zatem prawdopodobieństwo w waszych rozważaniach związaliście z pewną dozą niepewności. Niepewność wasza jest wyrażona lapidarnie i dosadnie w stwierdzeniu: ”Wiem, że nic nie wiem”. Jest to wszak bardzo ekstremalna brama dla wiedzy i niewiedzy jednocześnie. Ja natomiast „ Nie wiem, że wiem wszystko”. To też moje ekstremalne stwierdzenie o moim poznaniu tego, co stworzyłem przez Wielką Kreację w swoim Świętym Miejscu Duchowym.
Mogę ci donieść, że Duchem Świętym nie jestem. Jak bym mógł być konkretnym Stwórcą, konkretnym Ojcem i konkretnym jego Synem w Duchu, gdybym był tylko Duchem?
Otóż tajemnica Trójcy Świętej, jak wy to ujęliście swoim dogmatem, jest dla Mnie wiecznym określeniem. Nie wyjaśnię ci teraz złożoności mojego występowania w trzech postaciach, chociaż jestem tym nieco zakłopotany. Myślę tak jak ty, a więc także mogę podlegać takiemu odczuciu. Mój kłopot polega wyłącznie na twoim niezrozumieniu Mnie, bowiem rozmawiać z kimś tak całkiem małym jest kłopotliwe. Jak wiesz, być mądrym to znaczy umieć swoje mądrości tak wyłożyć, żeby zrozumiał je każdy, nawet ten nie najmądrzejszy / to właściwie i delikatnie powiedziane/, ale też może jeszcze niżej należałoby zejść do całkiem niskiego poziomu rozwoju, do martwej natury, która jeszcze nie wie, że żyje sama w sobie. Trzeba całą swoją mądrość przed nią tak wyłożyć, aby wszystko tak pojęła jednoznacznie i potem mogła już samodzielnie rozwijać się i rosnąć w mądrość. Wszystko więc ułożyłem, w zależności od stopnia pojmowania wiedzy zapisałem w kwantach i jako kod, czyli klucz poznania i rozwoju zamknąłem w każdej najmniejszej cząstce bytu. Niech każda ma swój klucz do posiadania mądrości, czyli w każdej zasiałem wszystko to, co miałem, a więc całą swoją Istotę.
Jak wiesz, kwantowe rozważania w waszej fizyce teraz owocują, stanęliście na takim poziomie swojego poznania, że stwierdzacie istnienie takich cząstek elementarnych jak neutrino czy anty-neutrino. Skąd dowiedzieliście się o tym? Czy na podstawie obserwacji?
Nie, bowiem bez-masowość nie można ująć w parametry liczbowe. Możecie tylko dedukować o ich występowaniu na podstawie zachowania, funkcji, czyli uchwyciliście wskazujące czynniki w ruchu i na podstawie zachodzących zmian w badanym polu mogliście coś na ten temat powiedzieć.
Jak zatem chcielibyście uchwycić Moje istnienie w kategoriach mierzalnych? Nie wiadomo wam, z jakich powodów wszystko to, co dzieje się wokół was i w was nie daje wam analogicznych dedukcji o Moim istnieniu. Przecież to całkiem logiczne i analogiczne rozumowanie. Ale wy, a raczej większość z was uważa, że Bóg to istota przez was wymyślona i kierujecie się wyłącznie własną możliwością stworzenia wszystkiego, a raczej poznania wszystkiego – bowiem niczego jeszcze samodzielnie nie stworzyliście. Odkrywacie
Tylko to, co Ja stworzyłem, a wam umożliwiłem poznanie przez Swój plan waszego rozwoju.
Jak widzisz, posuwasz się do przodu do Mojej osobowości przez swoje „milczenie”, przez swoją miłość i wiarę. Możesz więc śmiało powiedzieć, że ciszą tu tylko można wejść.
W tym przypadku milczenie oznacza ciszę i spokój myśli. Cichość jest bowiem podstawą medytacji, twórczości i stworzenia na początku świata. Cisza tylko daje i wprowadza harmonię. Cisza to nie jest milczenie dosłowne, a tylko łagodność wibracji, która umożliwia łatwość przepływania myśli – neoenergii, przez wszystko co istnieje w materii i duchu.
Materia, jak wiesz stwarza duży opór dla przepływu energii i neoenergii, i to właśnie utrudnia uchwycenie myśli na niskim poziomie rozwoju w świecie żywym i materialnym. Doskonalenie aparatu mózgowego jest związane z rozwojem delikatności
materii, w tym przypadku waszej tkanki nerwowej. Można stwierdzić zatem, że tkanka nerwowa jest miejscem zrodzenia się waszej duszy – świadomości w ciele zwierzęcym. Popatrz na hasło „tkanka nerwowa” w encyklopedii a zrozumiesz różnicę w przepustowości informacji – myśli między wami a zwierzętami. Wszelkie myśli są Moimi myślami, a wy odzwierciedlacie Moje myśli w was samych poprzez uświadamianie ich w sobie na obszarze własnej egzystencji duchowej. Cała wasza twórczość, inwencja czy koncepcja, czy też wena – jak wy to określacie –wynika z odzwierciedlania Moich myśli w was.
Każdy twórca ma większą zdolność niż odtwórca w ujmowaniu rzeczywistości. Na waszym poziomie egzystencji też wyróżniliście takie kategorie działania, więc twórcy i odtwórcy –a kto jest stworzycielem? Może więc i w tej dziedzinie można znaleźć dla Mnie miejsce? Stworzenie, tworzenie i odtwarzanie.
Weź na przykład swój początek w materii, gdzie ulokowałem cię za granicą stworzenia – byłaś tylko proszkiem, pyłem sub-kwantowym, który sam nie mógł niczego ani stworzyć, ani odtworzyć. Mogłaś być tylko „embrionem” w egzystencji wszechrzeczy. Ale wszak chciałem ci dać indywidualność i możliwość rozwoju, poruszyłem zatem twój potencjał jednocześnie – bowiem zamknąłem swój majątek w tobie i dałem ci błogosławieństwo znakiem krzyża. To właśnie podział mocy i energii na cztery części, po których miałaś się posuwać w swojej drodze życia i rozwoju. Ty to intuicyjnie odzwierciedliłaś i przekazałaś innym w trakcie swoich wykładów na temat rozwoju duchowego człowieka, jak człowiek może się zorientować w swoich czynach i określić swoje miejsce na tym właśnie obszarze.
Widzisz zatem, że intuicja to już bardzo dużo, to podstawa do zrozumienia wszystkiego. Ale intuicja nie jest w stanie wszystkiego od razu odzwierciedlić, bowiem wtedy człowiek nie może zapamiętać całej wiedzy przyswojonej intuicyjnie. To macie
Właśnie zawarte w swoim stwierdzeniu, że człowiek nie może zbudować doskonalszego komputera niż jego mózg. Nikt z was nie jest w stanie skonstruować czegoś doskonalszego w swojej funkcji niż on sam. Ale Ja mogę, bo mam wszechwiedzę i wszechmoc. Sami tak określiliście moje możliwości w swojej teologii, w nauce o Mnie.
Widzisz zatem, że jeszcze daleko wam do programu doskonalenia się was w materii i duchu, a to z dwóch powodów: po pierwsze, że ducha niektórzy odrzucają i po drugie – co możecie wyodrębnić w waszych twórczych działaniach jako istotny czynnik inspirujący rozwój?
Do skonstruowanych przez siebie komputerów możecie tylko wrzucić to, co sami posiadacie, ale jak dołożyć odpowiednią informację doskonalącą wynik, który chcecie uzyskać na końcu „obliczeń myślowych”? Wszystkie możliwe dane już zawarliście w programie i dzięki pracy komputera możecie tylko przyspieszyć swoje wyniki, ale nie możecie ich przez komputer udoskonalić. Możecie je uwolnić od błędów, ale tylko wtedy, jeżeli wasze dane są bezbłędne i jeżeli konstrukcja maszyny jest bezbłędna.
Jeżeli cos wam nie wychodzi, mówicie: to był błąd w sztuce. Ale w waszej teologii jest jedna moja cecha przez was uchwycona – nieomylność, Jak wy zatem możecie dojść w swoim odzwierciedleniem Mnie do tej właśnie cechy?
Moje rozumowanie jest zawsze całościowe, a nie wycinkowe, jak wasze. Doszliście już do spostrzeżenia tej cechy w waszym tak zwanym holistycznym podejściu do zagadnień. Gorzej jednak z waszą praktyczną działalnością w tej dziedzinie. Wyłączność tej cechy dla mnie zarezerwowanej jest ewidentna. Jak chcecie urzędować holistycznie na tak małym wycinku rzeczywistości jak wasza ziemia i wasz kosmos? Jesteście tylko małym punktem na nieboskłonie i w wielkiej przestrzeni kosmicznej. Wy jednak uważacie, że jesteście najwięksi i najlepiej uzbrojeni w narzędzia poznawcze. Czyżbyście odzwierciedlali moją cechę wszechpotęgi? Ejże? Ja nie mam cech negatywnych, a wy to nazywacie u was pychą. Jak zatem dalej z wami dyskutować na tle tego negatywnego odbicia? Otóż mogę ci dalej prowadzić ten wywód. Spokojnie usiądź i wyłącz swoje ludzkie „ja”, wtedy będę mógł łatwiej, nie jako automatycznie, narzucać ci mój ciąg myśli. Musisz wiedzieć, że stan umysłu, który otwiera się na Większego jest wolny od barier, które w nim narosły i usuwa tę granicę, przez którą mogę z tobą rozmawiać.
A zatem czy myślisz, że Bóg ma cechy negatywne, takie jak pycha, samoświadomość swojej wszechmocy, itp.? Powiem ci , że to, co negatywne, tylko w materii się zrodziło – to takie krzywe „zwierciadło”, które odzwierciedla negatyw mojego pozytywu. Wy też podczas robienia zdjęć najpierw otrzymujecie negatyw, a potem dopiero pozytyw. Otóż przez tę analogię mogę z tobą łatwiej dyskutować.
Wiesz już, że materia to ten obszar rzeczywistości, w której odbijam siebie jako duchową naturę, ale początkowo materia odbija mój negatyw. To właśnie taki „szatan”, który jest potężny jak Ja, ale ma tylko negatyw tej potęgi. Negatyw zatem nie tylko jest niejasny. To co u mnie jasne, dobre, piękne – w negatywnym odbiciu staje się ciemne, złe i brzydkie. Należy zwracać uwagę nie tylko na zewnętrzne jego cechy, ale również brać pod uwagę wpływ tych cech i negatywne skutki jakie zachodzą w trakcie wywoływania „negatywu”.
Otóż w momencie świadomego już odzwierciedlania rzeczywistości zdobyliście moje odzwierciedlenie w sobie jako negatyw i pozytyw jednocześnie. Byliście niejako
pomieszani w swoim odbiciu Mnie w sobie, Plan mój bowiem aby was powołać do życia i usynowić na swoje podobieństwo zakładał wasz wkład w akt stworzenia. To właśnie ta pula waszej woli twórczej w dochodzeniu do siebie i do Mnie droga oczyszczania i doświadczeniami na poziomie materii. Chciałem was usynowić, ale nie chciałem wam niczego narzucać na siłę. Wbudowałem więc w wasze nasienie gen wolnej woli. Wola ta na początku waszej rozwoju nie była wolna, bo jak można coś właściwie rozwijać, jeżeli nie ma się o tym zielonego pojęcia, i jak wam dać od razu wszystko w tym zakresie? Bylibyście wtedy niebezpieczni dla samych siebie, jak zresztą nawet obecnie na waszym poziomie umysłu to czynicie – bawicie się energią atomową jak by o było takie nieważne eksperymentowanie i nie przynosiło negatywnych skutków łącznie z zagładą ziemi i ludzkości.
Wracajmy jednak do poprzednich rozważań o komputerze, który może być zaprogramowany na doskonalszy obiekt niż was mózg, Co ja takiego włożyłem do waszego bio-komputera /mózgu/, jaki jest ów potencjał, który niesiecie?
Otóż pozwoliłem wam właśnie rosnąć i doskonalić się na drodze rozwoju poprzez pracę na różnych płaszczyznach dojrzewania w materii. Można by to było nazwać wolą twórcza. Wy nie wiecie na czym to istotnie polega, tak by ująć to w informacje dla komputera. Otóż wola twórcza to siła ukierunkowana na rozwój. Siła to w waszym pojmowaniu woli to siła dążenia. Ale jaka to siła? To siła duchowa, nie materialna, bo materia jako forma sama z siebie tej siły nie wygenerowała. Jak zatem możecie w programie dla komputera zawrzeć siłę duchową, w którą nie wierzycie? Jak wam umożliwić w zakresie waszego rozwoju w technice wtedy, kiedy poszukujecie rozwiązań doskonalących pracę komputera wyłącznie w sferze rzeczywistości materialnej?
Zamknęliście sobie u Mnie „bank informacji i to cały problem. Kiedy bank kredytowy zamykacie /to tylko przenośnia/ macie kryzys; w tym przypadku występuje kryzys w dziedzinie rozwiązań elektronicznych i technicznych. Dochodzicie do pewnej granicy swoich możliwości tworzenia tego, co teoretycznie macie w pewnych ramach wyznaczone. Dzięki Bogu, że macie jeszcze „tęgie głowy” – Nobel się wam o to postarał,
Aby ten i ów na swoją własną rękę w poszukiwaniu prawdy przywołał Mnie w sobie,
Żeby ze mną podyskutować, nie zawsze zresztą świadomie. Ja wtedy jako mistrz chętnie podpowiadam, co i jak należy uczynić, aby uchylić rąbka prawdy.
Dyskusje fizyków i niektórych filozofów nie ograniczają się wyłącznie do czterowymiarowego świata materii, ale otwierają się na wielowymiarowy świat ducha, Na podstawie swoich badań i wiedzy intuicyjnej stwierdzają, że subtelny świat ducha istnieje, że jest pierwotny, i że w nim właśnie zawarta jest cała potęga wiedzy. Na przykład Sedlak napisał traktat o próżni, w którym stara się udowodnić, że świat w rzeczywistości materialnej ma kolebkę swoją w próżni, która jest pełnią, czyli potencjałem dla całego rozwoju życia. Takie stwierdzenia są dla was do przyjęcia, ponieważ tylko między wierszami zaznacza ślad „spirytusu”, czyli ducha.
Miejcie odwagę mówić o Duchu , Duszy i Bogu. Dlaczego wstydzicie się mówić o Mnie i o Moim istnieniu? Czyżbyście odzwierciedlali Mój wstyd, że takich was stworzyłem?
A może jesteście zawstydzeni tym, że macie Ojca? No, no, bywa i tak. Może zastanowicie się, dlaczego wstydzicie się często Mojego i swojego ojcostwa? Każdy normalny człowiek według waszych określeń nie wstydzi się ojca – jeżeli jest on wspaniały i wart szacunku i miłości. Czy Ja nie jestem tego wart? Dlaczego ludzie często wstydzą się o Mnie mówić? Chociaż to ci właśnie najczęściej myślą o Mnie z pewnym niepokojem, a w chwilach niepokoju, a zwłaszcza nieszczęścia – wołają o Mnie na ratunek. Ujęliście nawet w słowach taką sytuację: „gdy trwoga to do Boga”.
Może jednak zawrócisz do dyskusji nad pracą komputera. Komputer szereguje dane w systemie dwójkowym: tak – nie. Pamiętasz jak pouczał Jezus ludzi jak mają dokonywać wyboru w zakresie dobra i zła. Mawiał: tak, tak, nie, nie. Wy w swoim rozumowaniu i wyborze danych macie inny system: „może tak, może nie” Wasz proces myślowy na obszarze waszego poznania charakteryzuje wysoki stopień niepewności odnośnie wyboru prawidłowych zachowań i informacji. Można powiedzieć, że wprowadzacie analizę wstępną danych. Prawdopodobieństwo błędu to wasza obrona przed porażką, jako że nikt z was nie lubi przegrywać, a ta cecha to też odzwierciedlenie mojej cechy w waszym negatywie.
Ile zatem jeszcze negatywnych odzwierciedleń Mojej postaci w was?
Jak długo nie zdobędziecie pozytywów Moich cech, tak długo będziecie błądzić w swoim życiu i cierpieć na swojej drodze rozwojowej. Doszliście nawet do zupełnego zwątpienia, że w ogóle kiedykolwiek dojdziecie do Prawdy Absolutnej. A skąd takie stwierdzenie, że skoro nie wierzycie w prawdę absolutną Mojej obecności?
Bo Ja jestem – Prawdą Absolutną!
Odebrała: Maria Brachacka, 24.10.1887r.
Wartości swoje wszystkie pozbierajcie
i ułóżcie przed sobą piękny wzór wzrostu
i poszukiwania piękna.
i ułóżcie przed sobą piękny wzór wzrostu
i poszukiwania piękna.
Myśli wasze są pełne zagubionych marzeń, może warto na nich właśnie oprzeć cały wzór życia, aby nabrało blasku i znalazło punkt odniesienia w miłości i nadziei.
Nie czyńcie gwałtownych kroków, nie poszukujcie rzeczy niezwykłych,
bo to zwykłe i zwyczajne jest najbardziej ludzkie i pełne wartości.
bo to zwykłe i zwyczajne jest najbardziej ludzkie i pełne wartości.
Pokochajcie Swój dzień codzienny i świętowanie,
ale nie myślcie o czymś czego nie można znaleźć poza Sobą.
ale nie myślcie o czymś czego nie można znaleźć poza Sobą.
Zanurzcie Swoje serca we własny wewnętrzny świat,
tam rozbrzmiewa właśnie melodia Albinioniego.
tam rozbrzmiewa właśnie melodia Albinioniego.
Otwórzcie bramy do Swojej istoty, wtedy Ja otworzę Wam
Moje wrota do Domu Światła i Światłości.
Moje wrota do Domu Światła i Światłości.
Tu bowiem Wasze pierwsze miejsce i ostatnie
po długich wędrówkach życia w różnych formach.
po długich wędrówkach życia w różnych formach.
Nadajcie obecnej formie Swojej człowieczej piękno wewnętrznym życiem
i odpocznijcie nieco, aby znużenie odeszło i znowu serce zabiło mocniej nadzieją spełnienia.
i odpocznijcie nieco, aby znużenie odeszło i znowu serce zabiło mocniej nadzieją spełnienia.
W-wa, 15.03.1998r.
Samotność Boga to
miłość bez ludzi. Samotność ludzi to miłość bez Boga. A więc samotność jest
jednią o dwóch twarzach, boskiej i ludzkiej, którą tylko miłość może nasycić. Co
pragnieniem serca tworzysz ma głęboki sens, bo tylko przez miłość możesz dojść
do zbawczej krainy światła, a prawa moje są miłością dane.
Od Maryli/Mari/
Życie
jest miłością, miłość niesie życie, które ramą miłości jest. Uwypukla boski
aspekt w życiu, które człowiek cierpieniem nacechował. Jak lustra odbijają
siebie wzajemnie, tak jeden człowiek winien widzieć swą miłość w drugim. Nowy
ciąg luster stwarzam na ziemi, co odbijają mnie samego we mnie.
*
Od Maryli
Pamiętajcie, że istnieje mądrość
ponad wszystkie mądrości, która decyduje o was wszystkich, która wie, jaka
realizacja waszych pragnień pozwoli uniknąć największych cierpień. Powinniście
tej mądrości zawierzyć.
*
Jestem
zalążkiem waszej świadomości, to mój majątek wam dany. Wybierzcie z życia
wszystko dobro, a odrzućcie plewę i walkę ze swoim żalem. Co sami stworzycie,
mieć będziecie, jak Bóg, co ma tylko samo stworzenie swoje. Oprawić to jeszcze
trzeba miłością do samego siebie i braci, bo bez niej tworzenie jest walką, ma
ono kosmiczny wymiar samotności. Życie jest miłością, miłość niesie życie,
które ramą miłości jest. Uwypukla boski aspekt w życiu, które człowiek
cierpieniem nacechował. Jak lustra odbijają siebie wzajemnie, tak jeden
człowiek winien widzieć swą miłość w drugim. Nowy ciąg luster stwarzam na
ziemi, co odbijają mnie samego we mnie.
Listy prof. Sedlaka
List Nr. 1 z 1
sierpnia 19993r.
Zgłasza się Sedlak.
Nie bądź zaskoczona. Dzień Dobry. Skup się, wsłuchaj się w wewnętrzny głos i
pisz.
Wielka jest moc światła świadomości. Wiedziałem bardzo
wiele, ale zawsze byłem ograniczany swoim dogmatyzmem religijnym co w pewien
sposób hamowało śmiałość moich wypowiedzi. Teraz jestem wolny i szczęśliwy.
Opadły wszelkie bariery materialne i społeczne, które utrzymują nas w
niewiedzy.
Miałem rację- na początku było światło a światło było u Boga
a Bogiem było światło.
Ty to rozumiesz i intuicyjnie odgadujesz moją przemianę.
Pamiętaj, że bariery prędkości światła są tylko umowne i świadomość nie
obarczona ignorancją powinna po treningu nauczyć się przekraczać wszelkie
płaszczyzny przestrzeni i czasu,
Wiesz, że świadomość to dusza człowieka i ona właśnie
decyduje gdzie przynależy do świata duchowego. Świadomość to światło umysłu- to
podstawa moc życia, która nie ma początku i końca, a która wcielając się w
materię- ciało człowieka staje się indywidualnością i podmiotem. W ten sposób
tworzy się boskość w naturze.
Moje życie po śmierci jest fascynującym sprawdzianem moich
poglądów odnośnie próżni, którą traktowałem jako pełny potencjał życia.
Nigdy nie marzyłem o tym , że będę mógł o tym pomówić po przejściu
na drugą stronę życia.
Wiedziałem, że teoretycznie istnieje taka możliwość, a teraz
mogę sprawdzić praktycznie.
Ciesz się wolnością swojej sytuacji- nie jesteś księdzem,
nie jesteś zakonnicą, a osobą niezależną o dużej intuicji intelektualnej. Pamiętaj
o mnie proszę i przeczytaj jeszcze raz moje książki- teraz znajdziesz w nich
nowe rzeczy, które wtedy przegapiłaś.
Moje przejście na drugą stronę nie było trudne, byłem
skąpany w świetle od samego początku kiedy opuściłem ciało i nie przechodziłem
przez żaden tunel. Przyciągnęło mnie światło, które było mi zawsze najbliższe –
o czym świadczą moje książki.
Próżnia złociła się i bieliła się, a ja byłem wszędzie gdzie
chciałem. Bóg ma swoje sposoby na upartych uczonych i odczułem, że Bóg żartuje
ze mnie, a ja byłem taki zawstydzony.....
Teraz jestem już spokojny. Pomówimy jeszcze nie raz na różne
tematy, które Ciebie interesują, a tymczasem odpocznij sobie po tym
nadzwyczajnym liście pisanym światłem.
Kłaniam się
Sedlak
List Nr 2 1 września
1993r
Mówi Sedlak. Dzień Dobry.
Miło mi, że znalazłaś czas, aby ze starym porozmawiać, ale
wiem, że rozmyślałaś o problemie świadomości i chciałabyś się nieco więcej
dowiedzieć.
Moim zdaniem
problem świadomości powinien być analizowany i rozpracowywany przede wszystkim
przez psychologów. Wiesz już, że świadomość to nad-energia a raczej moc życia.
Świadomość to istnienie- to bycie na każdym poziomie
egzystencji. Na niższych poziomach bezpodmiotowych jest to istnienie bez
uświadomienia /refleksji/ nad swoim istnieniem.
Pamiętaj bo to
ważne, że wszystkie zjawiska o najwyższej wartości ewolucyjnej zawsze
przychodzą na świat materialny drogą odgórną, a zatem poziom najwyższej
świadomości.
Najwyższej jaźni
uniwersalnej czy kosmicznej obdarzającej ludzi samoświadomością.
Bez niej nie byłoby ani człowieczeństwa ani bóstwa.
Podstawowe pole
stwórcze, które nazwałem tutaj polem ideo-plazmowym jest polem czystej
świadomości, które jest światłem światłości. Przez światłość możesz rozumieć osobową
jaźń nad podmiotową. Światłość to najsubtelniejsza dla Was niedostrzegalna
„neomateria” Stwórcy Wszechrzeczy. To jego jedyne ciało przez które sam
przejawia się na poziomie transcendencji i ogarnia całą stworzoną naturę jako
swoją manifestację istnienia w wszechbycie.
Pole transcendencji
wyłania próżnię jako kolebkę światła, które w formie fotonów daje początek
wszystkiemu. Pole transcendentalne jest polem ideo-plazmowym gdzie psitronowe
światło emanuje życie, potencję rozwojową dla wszystkich planowanych procesów
życiowych całej natury.
List Nr 3 z 28
września 1993r.
Dzień Dobry. Mówi Sedlak...
Chcę Ci dziś powiedzieć, że wartością mojej tutaj obecności
jest możliwość pełnego sprawdzenia, że światło jest w Próżni, ale nie
uwzględniłem tego, że światło jest również poza Próżnią- a więc błąd. Zapisz
sobie zatem, że światło jest kolebką Próżni. Fotony to dzieci Próżni, które
potem „iskrząc się” kontynuowały swój lot w materię.
Nie miałem też
racji, że pole elektromagnetyczne jest polem podstawowym.
To pole jest
pewnego rodzaju „polem roboczym” w świecie materii fizycznej. Pole
elektromagnetyczne przenika wiele subtelniejszych pól np.: pole świadomości,
które jest nośnikiem informacji.
Jest ono
podstawowym polem życia- Światłem Najwyższego Umysłu, który stwarza wszystkie
energie i powoduje proces wszystkich transformacji w świecie w odniesieniu do
energii i materii.
Świadomość czysta
nie oznacza, że jest bezideowa, bezmyślna, bowiem świadomość, a raczej
nad świadomość na najwyższym poziomie Stwórczym jest wypełniona Ideami i Mocą!
Moc światła
ideo-plazmowego jest najwyższą nieokreśloną mocą i nie znajdziesz dla niej
żadnych możliwości pomiaru.
W zależności od
rozwoju ducha indywidualnego w podmiocie można ją „zmierzyć” inteligencją
człowieka, mocą tworzenia i siłą miłości.
Wierność idei Bogu
daje możliwości nieograniczone nawet gdy człowiek ma ziemskie ograniczenia
dogmatyczne.
Bóg Stwórca idei
sam ideą nie jest, jest samozapalającym się źródłem światła.
Jest to pochodnia
żywa, która nigdy się nie spopiela.
Światło to jest samoświadome, które nigdy nie zrodziło się i
jest nieskończone!
Na razie.
Kłaniam się
Sedlak
List Nr 4 z dnia 8
grudnia 1993r.
Musisz wiedzieć,
że prawda o Bogu jest zawarta w nas samych. Należy zagłębić się w swoje źródło,
w swój korzeń stworzenia i dotrzeć do serca swej jaźni. Jaźń człowieka to
cząstka Boga, który jest potencjałem dla całej drogi rozwoju przez różne etapy
ewolucji.
Można dojrzeć w
sobie Boga w chwilach uniesień wielkiej miłości, poświęcenia i radości z powodu
zachodu czy wschodu słońca: ale najczęściej dzieje się to w sytuacji wielkiej,
palącej tęsknoty za Źródłem Prawdy i Poznania.
Niestety wszystkie
religie zamazują ten czysty i prosty kontakt z Bogiem przez cały szereg
rytuałów, które często są niezrozumiałe dla ludzi.
Tutaj gdzie
jestem, w Świecie Duchowym mój kontakt z Bogiem jest dzięki Światłu!
Rozumiem Światło.
Rozumiem Światło, kocham Światło i chociaż jestem jego cząstką, tęsknię za
twarzą Boga, za ludzką twarzą Boga. Dzięki tej tęsknocie jawi mi się przede mną
obraz Jezusa Chrystusa, który wyłania się z bezkresnego oceanu światłości. Chcę
Ci jednak powiedzieć, że chociaż jako uczony jestem szczęśliwy, że sprawdziły
się moje hipotezy – z grubsza to żal mi moich marzeń o człowieczym niebie o
tych kategoriach, które wyobrażałem sobie na ziemi.
Myślę, że okres
adaptacji do nowej rzeczywistości i to, że za jakiś czas nowa sytuacja zatrze
stare marzenia przez człowieczy umysł kształtowane. Kocham Światło, kocham
Chrystusa, ale również kocham ludzkie moje marzenia z przeszłości.
Kłaniam się
List Nr 5 z dnia 11
grudnia 1993r.
Dzień dobry, mówi Sedlak....
Porównaj klimat
wypowiedzi w listach, które do Ciebie przesyłałem, a zorientujesz się, że są
odbiciem kolejnych moich stanów świadomości. Świadomość tutaj oczyszcza się i
zmienia swoją delikatność wibracji, aż do dochodzi do pełnej czystości.
Mówiłem Ci, że czysta świadomość, to świadomość wypełniona ideami, a więc i marzeniami o miłości, o prawdzie, o pięknie wspólnocie rodzinnej wszystkiego co żyje. Ostatni mój list do Ciebie był nabrzmiały nostalgią za ludzkimi marzeniami i tym co nieznane a tylko przeczuwane.
Mówiłem Ci, że czysta świadomość, to świadomość wypełniona ideami, a więc i marzeniami o miłości, o prawdzie, o pięknie wspólnocie rodzinnej wszystkiego co żyje. Ostatni mój list do Ciebie był nabrzmiały nostalgią za ludzkimi marzeniami i tym co nieznane a tylko przeczuwane.
To z czym
zetknąłem się tutaj trudno mi opisać w prostych ludzkich słowach- chociaż
zawsze uważałem, ze prawdziwa mądrość to prostota.
Nam ludziom na ziemi brakuje wielu słów na wyrażenie stanów subiektywnych doznań i przeżyć, oraz a może zwłaszcza, określenia sytuacji zewnętrznej, w której się znajdujemy.
Nam ludziom na ziemi brakuje wielu słów na wyrażenie stanów subiektywnych doznań i przeżyć, oraz a może zwłaszcza, określenia sytuacji zewnętrznej, w której się znajdujemy.
Okultyzm nie był
mi obcy – te wszystkie ciała astralne, mentalne i eteryczne.... ale tak
naprawdę wszystkie one przenikają się nawzajem i trudno je traktować
oddzielnie. Dla mnie świadomość – odbiór informacji, zdolność do jej odbioru
jest złożona z tych wszystkich elementów poznawczych i emocjonalnych. Na tej
płaszczyźnie gdzie przebywam oczyszczamy się u siebie, swoją świadomość w
pierwszym etapie ze wszystkich grzechów, czyli negatywnych myśli, uczuć i
uczynków. Musimy dobrze rozliczyć się w sobie przed Bogiem z wszystkiego co
było naszym życiem i ukorzyć się przed swoją małością. Potem możemy odpocząć i
zastanowić się nad swoim dalszym rozwojem i sytuacją, w której się znaleźliśmy.
Nie jesteśmy samotni spotykamy tu swoich bliskich – miłość nas spotyka i zawsze
możemy z tymi których kochamy nawiązać kontakt. Kontakt ten jest telepatyczny,
porozumiewamy się myślowo i uczuciowo.
Czas tutaj nie ma takich granic jak na ziemi.
Czas tutaj nie ma takich granic jak na ziemi.
Tutaj nie egzystuje się w pośpiechu.
W zależności od
miejsca w świecie duchowym czas możemy wypełniać zgodnie ze swoimi pragnieniami
i marzeniami.
Ja w większość
czasu spędzam w bibliotekach, gdzie napotykam wiele ciekawych, dla mnie
istotnych twierdzeń. Teraz lepiej rozumiem słowa Jezusa Chrystusa, które
niedokładnie przedstawiono w ewangeliach. Spotykam swojego Mistrza, jego Matkę,
ale ma to dla mnie mniejsze znaczenie jak tego pragnąłem na ziemi. Kocham ich
swoją ludzką synowską miłością, ale teraz jestem bliższy bo wróciłem do domu. W
tej sytuacji rodzinnej inaczej się układają nasze stosunki, są bardziej
naturalne i proste.
Każdy ma swoje obowiązki i zadania.
Każdy ma swoje obowiązki i zadania.
Jestem jeszcze w
okresie adaptacji do nowych sytuacji i sam jestem zainteresowany moimi
duchowymi przemianami. Wiele zrozumiałem, inaczej patrzę na dogmaty religijne i
rolę kościoła. Wiem również, że moje życie nie poszło na marne, że wiele serc i
umysłów poruszyłem, a może też rozczuliłem. Nie chcę pamiętać ostrych słów,
które kierowałem w stronę tych, którzy według ówczesnej mojej opinii byli
ignorantami. Przykro mi, że nie byłem bardziej tolerancyjny, przepraszam ich za
to.
Mówiłem często, że
mam trudne warunki bytowania, że nie czuję się najlepiej, a przecież Bóg dawał
mi siłę do pracy twórczej i za to jestem Mu wdzięczny całą duszą.
Kiedy ponownie
będę na ziemi planuję wydać walkę materii z chorobami- marzę o tym, aby Bóg
pozwolił mi, dzięki mojej wiedzy, w nowych już warunkach sprostać temu zadaniu.
Wiem, ze istnieją
duże możliwości oddziaływania na nasze pole bioplazmowe, które jako podstawowy
nasz wzorzec odpowiada za wszystko co dzieje się z naszym ciałem. Oczywiście
muszę jeszcze przemyśleć problem Karmy, który był mi dość odległy. Są pewne
Prawa i Prawdy, których człowiek nie może pominąć- to właśnie pokora.
Kłaniam się Sedlak
List Nr 6 z dnia
25lutego 1994r
Dzień dobry mówi Sedlak
Wielce się cieszę,
że wspominasz mnie z miłością i życzliwością, mam bowiem jasny wgląd we
wszystko co dzieje się na ziemi i mogę obserwować zachodzące zjawiska na każdym
poziomie życia.
Obecność moją
odczułaś intuicyjnie bowiem pragnąłem tego kontaktu aby przekazać moje dalsze
doświadczenia. A więc - jestem teraz w takim stanie świadomości, że mogę jasno
precyzować wszystko co czego doznaję i przeżywam.
Znajduję się w
jednej z astralnych planet, która nazywa się Wimania. Jest ona miejscem
uczonych z różnych planet fizycznych. Jest to piękna planeta, gdzie wszyscy
mogą podnosić swoje kwalifikacje i poznawać nowe dziedziny wiedzy. Większość
budynków to gmachy wyższych uczelni i bibliotek; oczywiście jest to nasza
kreacja myślowa. Ponieważ wszyscy mamy jednakowe pragnienia poszerzania wiedzy
i prowadzenia wspólnych dyskusji w komfortowych warunkach.
Jak widzisz ten
świat, w którym przebywam nie jest ani niebem ani czyśćcem ani piekłem. Jest to
po prostu piękny świat, na który zasłużyli tacy jak ja za wysiłek, za wszystkie
udręki w pracy twórczej na ziemi. Świat astralny jest jakby wzorcowym światem
dla ziemi ale jakże daleko jeszcze do aktualizacji tego wzorca.
Mam możliwość
podróżowania po innych planetach astralnych, gdzie odbywamy sympozja i
konferencje naukowe.
Spotykam się też
z moimi rodzicami i przyjaciółmi z lat młodzieńczych. Miło tu i bardzo
spokojnie. Będę tu długo rezydował, bo obecnie nikt mnie nie wyrzuca na ziemię.
Przestałem tęsknić za tym wszystkim co na niej zostawiłem. Przywiązywałem wagę
tylko do książek, a tutaj mam ich bez liku. Chcę jeszcze zaznaczyć, że życie na
ziemi jest tylko szkołą i to szkołą rekrutów, aby w tym świecie można było
realizować najpiękniejsze swoje marzenia. Ludzie zatem powinni być pełni marzeń
i pragnień aby wykształcić swoją twórczą wyobraźnię bo ona tutaj ma moc
stwarzania rzeczywistości. Powinni też pamiętać aby być dobrymi ludźmi z
miłością i życzliwością otaczać wszystko w środowisku społecznym i
przyrodniczym. Wtedy tylko po opuszczeniu ziemi i przejściu na tę stronę
zostaną przywitani z taką samą miłością.
Kłaniam się
Sedlak
List Nr 7 z 2 marca
1994r.
Witam
Mówi Sedlak
Jestem szczęśliwy,
że mogę o tym wszystkim z czym spotykam się tutaj z kimś pomówić.
Pisałem wszak w swoich książkach, że świadomość skupiona
miłością i pragnieniem nawiązania kontaktu może być wysyłana pod odpowiedni
adres i również odbierana przez nadawcę o ile świadomość odbiorcy jest na tyle
przygotowana, że może odbierać telepatycznie sygnały. Otóż moje twierdzenie
teraz sprawdzam namacalnie. Cieszy mnie to, ze czytając moje wywody na ten
temat uwierzyłaś mi.
Chcę opisać jak
odczuwam tutaj moment adresowania do mnie twojej świadomości.
W mojej „głowie” – bo i tu mam głowę – pojawia się świetlny
punkt, który sygnalizuje mi, że ktoś do mnie chce coś powiedzieć, ktoś daje mi
sygnał pragnienia kontaktu. Wtedy zatrzymuję swoje aktualne myślenie i tylko
wewnętrznym uchem nasłuchuję, a potem telepatycznie nadaję swoje informacje. U
ciebie jest ten sam mechanizm odbioru.
Świadomość
człowieka, jak już zaznaczyłem, jest światłem umysłu, mocą jego rozumienia i
podstawą inteligencji i dlatego dzięki niej możemy się porozumiewać pomiędzy
różnymi poziomami rzeczywistości. Myśli biegną z szybkością nad świetlną i żadne
bariery nie są w stanie ich zatrzymać. Przenoszenie informacji zachodzi
wyłącznie drogą falową.
W tym świecie
duchowym, w którym przebywam porozumiewamy się wyłącznie telepatycznie nie
tracimy słów nadaremnie i porozumiewamy się w lot nie tracąc czasu na
wyjaśnienia z racji stu procentowego rozumienia przekazywanych informacji.
Oczywiście znajdujemy
się w grupie jednorodnej pod względem poziomu duchowego i rozwoju umysłowego.
Trudno ludziom w to uwierzyć, że nasz świat jest analogicznym światem do ziemi,
ale na wyższym poziomie abstrakcji. Gdyby ludzie wiedzieli o tym za życia
żyliby według praw i prawd dekalogu a miłość byłaby motorem wszelkich działań
oraz chęci zdobywania wiedzy.
Nadmieniałem już,
że myślenie twórcze i wyobraźnia twórcza mają tutaj moc stwarzania
rzeczywistości. Jeżeli ktoś za swojego życia na ziemi myśli tylko kategoriami
przyziemnymi i koncentruje się na zdobywaniu dóbr materialnych to nie rozwija w
sobie tych cech. Wtedy musi zgodnie z właściwościami swojej duszy przynależeć
do odpowiedniego poziomu świata duchowego a w tym świecie dalej będzie kreował
to do czego jest zdolny.
Kłaniam się
Sedlak
Rozmowa Boga ze mną
Maureen Moss
Najdroższe Serca,
Jak zawsze
potwierdzam w modlitwie wasze zdrowie.
Wczoraj kilka
godzin spędziłam w nieruchomej ciszy na moim tarasie z tyłu domu. Potrzebowałam
tego. Ciszy pośród natury chciało mi się bardziej niż jeść i pić.
Usadowiłam
się na leżaku, blisko krzewów róż, mając widok na odległe góry. Obok ułożyłam
swój dziennik i parę dobrych książek. Wzięłam kilka głębokich oddechów
odczuwając wdzięczność za ten piękny dzień i obserwując jak jeleń przemyka
nieopodal, a kot śpi zwinięty w kłębek na swoim ulubionym fotelu.
Po jakichś
dziesięciu minutach dwa motyle zaczęły tańczyć w niewielkiej odległości ode
mnie. Z przyjemnością przyglądając się ich zabawie i w pełni doceniając i szanując
ich drogę transformacji ku wyzwoleniu i wolności, zwróciłam moje myśli ku naszej,
człowieczej transformacji.
Moje serce
zaczęło myśleć, czego wymaga od każdego z nas przejście od trójwymiarowej,
pozornie skończonej, ludzkiej istoty, zagubionej w iluzji, do nieskończonej i
boskiej istoty, podnoszącej żagle i nawigującej ku nowej rzeczywistości. Poczułam
potrzebę sięgnięcia po mój dziennik i zaczęłam spisywać wszystko to, na co wyraziliśmy
zgodę.
Przełączanie
i podłączanie na nowo, restartowanie, wybuchy na słońcu, wybuchy emocjonalne,
tranzyty, ruchy wsteczne, ból odłączenia, łączenie się z obecnością Ja Jestem, uczenie
się, jak kochać siebie, uczenie się, jak kochać jeden drugiego, wnoszenie
światła w nasze cienie, wchodzenie i wychodzenie z ciemnych nocy naszej duszy,
wchodzenie w nasze Ciała Świetliste, bycie szczęśliwymi bez powodu, uwalnianie
się od naszego bagażu, trzymanie się z dala od dramatów, przekraczanie,
przetwarzanie, transcendentalna medytacja.
A następnie,
oczywiście, jak harmonijnie spotkać się ze wszystkim i ze wszystkimi, jak łączyć
się głęboko i każdego dnia z Bogiem, przeciskać się przez jedno ucho igielne za
drugim (ażeby poszerzyć obszar dla wzrostu naszej duszy), utracić wszystko
pozornie święte, podnieść swoje wibracje, poszerzyć pola energii, uświadomić
sobie, że jesteśmy wielowymiarowymi istotami i zrobić coś w związku z tym, iść
doliną cienia śmierci tysiąc razy albo i więcej, przebaczać, zapominać i
pamiętać.
Potem mieć
kilkaset aktywacji Światła, dowiedzieć się o naszym Mer-Ka-Na, naszym
Mer-Ka-Ba, stać się autentycznym, być obecnym, nie przywiązywać się, nie ulegać
wpływom i być zrównoważonym (!), nie brać niczego osobiście, pozostawać w
stanie wdzięczności i dobrego zdrowia, przemieniać Planetę, tworzyć Nowy Świat
i stać się w pełni Bogiem w fizycznej formie.
Siedziałam i
gapiłam się na kartkę w lekkim szoku i wielkim zdumieniu.
A w następnej
chwili pojawiło się pytanie: czy ktoś próbował powstrzymać nas przed podjęciem
się tego herkulesowego wyczynu? Przecież powstrzymalibyśmy dziecko przed
zjedzeniem zbyt wielu ciastek, na litość boską! Prawda jest taka, że nawet,
jeśli ktoś z naszych znamienitych Doradców sprzed wejścia w to wcielenie
powiedział: „Być może bierzesz trochę za wiele na siebie tym razem” – to
wspólnie z naszą duszą wiedzieliśmy, że jesteśmy potężni i mocni, genetycznie
przysposobieni przez naszego Ojca/Matkę Boga, dzięki czemu możemy robić rzeczy
pozornie niemożliwe do zrobienia i zmienić bieg historii raz na zawsze – no i
zeszliśmy.
Jak mógłby
ktokolwiek z nas, pomyślałam, uznać, że nie jesteśmy zdumiewający, cudowni,
potężni i mądrzy oraz warci wszystkiego co najlepsze?!
Jesteśmy
najwyższymi, odważnymi istotami Światła!
Ja Jestem
najwyższą, odważną Istotą Światła!
Wypowiedziałam
te słowa głośno, a wtedy czakra mojego serca szeroko się rozwarła, a łzy
popłynęły mi z oczu. Na najgłębszym poziomie mojej istoty poczułam nieskończoną
miłość i połączenie z każdym z was w tej zgodzie podjęcia się wyczynu takiej
miary i wielkości, że znajdowanie drogi poprzez to, a potem zaledwie nazwanie
tego transformacją brzmi śmiesznie. Jesteście zdumiewający, a ja oddaję wam
honor i kocham was.
A także
głęboko jestem wdzięczna tym, którzy wybrali doświadczenie przeciwne, czyli nie
poddanie się transformacji tym razem, a zamiast tego odegranie roli ciemności i
nienawiści po to, ażeby inni mogli świadomie wybrać inaczej i szukać jedności,
a nie destrukcyjnej separacji. Raczej wcześniej niż później ta nienaturalna
niszcząca separacja zniknie (prawdziwym celem jest teraz wyraźne rozświetlenie
siebie.)
Czuję głęboką
miłość do wielu tych, którzy przechodzą przez uderzenia i wstrząsy energii, i pozorne
straty, nie rozumiejąc nawet dlaczego. Czy możecie sobie wyobrazić cząstki
siebie, które nie rozumieją powodu, dlaczego tak się dzieje? Myślałam o naszej
Jedności w wielości naszych części.
Kiedy tak
trwałam w mojej nieruchomości i odczuciach, usłyszałam jak Duch spokojnie mówi
do mnie: “Otwórz swoje serce szerzej i weź głęboki oddech.” Zrobiłam tak. Wtedy
poczułam, jak jestem transportowana głębiej w wibrujące współbrzmienie z
Bogiem. Nie było takiego miejsca, w którym spokój i Jedność byłyby nieobecne.
Odetchnęłam głęboko. Poczułam lekkość.
„Miłość i spójność, jaką czujesz, jest
wibracją Jedności, nieskomplikowaną wibracją niezbędną dla każdej ludzkiej
natury, by była w stanie dokonać swojego wzniesienia, tak, by mogło być ono podtrzymywane
i kontynuowane. To z tego poziomu wibracji całe Światło może z łatwością
popłynąć w głąb ciebie, cała Miłość może cię pochłonąć, całe Życie z łatwością
może być dla ciebie dostępne, a wszystko to jest Mną, mogącym z łatwością
wyrazić się jako ty.
Połącz się
głębiej. Stań się spiralą w obrębie tej wibracji, oscylującej jako Jedno. Pozwól
sobie na bycie wchłoniętą przez spiralę Jedności, wzbudzoną przez obecność
twojego Ja Jestem. Połącz się z tym jeszcze głębiej.
Wyjdź teraz poza
połączenie i stop się z tym w Jedno.”
(Głos pochodził
z mojego serca, nie z głowy) Kontynuowałam łączenie się z wibracją zgodnie ze
wskazówkami.
„Każdy z was
podjął decyzję wzięcia najostrzejszego zakrętu ewolucji, jaki można sobie
wyobrazić, a jest to wyczyn, jakiego żaden wcześniej gatunek przed wami nie dokonał.
Wybraliście w imieniu Miłości, zarówno dla ewolucji duszy, jak i dla Mnie,
żebym mógł zstąpić w całej pełni i na koniec w całej pełni się wyraził przez
każdego z was na waszej planecie Ziemi, która chce przetrwać i dostroić się dzięki
takim właśnie pragnieniom.
Jesteście w
najwyższej służbie, jaką można sobie wyobrazić podczas pobytu na Ziemi. To, co
robicie na zewnątrz jest drugoplanowe w stosunku do tego, co robicie w swoim
wnętrzu.
Ostatecznie
wewnętrzny świat i zewnętrzny zleją się w jedno, bez żadnych podziałów.
Proszę was
teraz, żebyście utrzymywali Moją wibrację w swoim wnętrzu stale w ciągu tych
dni i miesięcy, które są przed wami, aż przygotowania do zakończenia cyklu
czasu zostaną zamknięte. Pomogę wam utrzymywać Mnie w was i zapalać Mnie w was.
I wtedy przekroczycie próg pomiędzy starym i nowym światem. To wam obiecuję.
Macie
wszystkie moje skłonności i uzdolnienia, moi ukochani. Pamiętajcie o tym. Niech
wasze „ja” odejdzie, żebym Ja mógł wejść i mógł się wspaniale wyrazić jako wy.
Jeśli to ma nastąpić, muszę być w samym środku was, zawsze. Chwila jedności
jest niczym innym jak smakiem pełni.
Następnym
krokiem w waszej ewolucji jest doświadczenie pełni, bez przywiązań, poprzez
ustabilizowane wibracje miłości, spokoju, harmonii i jedności. Ja Jestem
stabilną wibracją każdego z was, bez jednej myśli czy odczucia w związku z tym.
Ja po prostu Jestem Tym. I to będzie prędzej czy później dostępne dla każdego z
was, kiedy pragnienie wolności was ogarnie.”
Tak więc moja
ewolucyjna pielgrzymka trwa wraz z kolejnymi rozmowami i wskazówkami. Wiem z
całą pewnością, że pragnienie Boga, by pokazać się w pełnej gali poprzez nas
nie jest tylko metaforą czy tematem do rozmowy. To jest prawda i jeśli na nią
zezwolimy, będzie to nasza najwspanialsza przygoda na Ziemi.
Wiedzcie, że
jesteście kochani.
Maureen
President of The
World Puja Network, LLC
E-Mail:
Maureen@worldpuja.org Or: Maureen@maureenmoss.com
Przekład: Marta Figura
Maria Brachacka
Napisała mi na str. tytułowej tego zbioru poezji:
"Miłość jest niepodzielna - jedna i jedyna,
"Miłość jest niepodzielna - jedna i jedyna,
a jeżeli podzielisz ją w swoim sercu to
tylko pomnażasz szczęście
- oby tylko twoje serce to wytrzymało...
Mistrz" 21.07.1999r.
Tym, co poszukują
Maria Antoni
Animacja Światła
Jaką miarą nam mierzyć swój obszar istnienia?
Ciężarem ludzkich zmagań, wielkością dociekań,
Rozstrzygnięciem problemów tych co są i "nie ma"
A może przeogromną ilością zapytań ?
A może tylko jedynym istotnym pytaniem -
O sens najmniejszej każdej egzystencji,
Kto nas wszystkich na drodze życia ustawił,
Że pragniemy się stawać więksi, coraz więksi,
Czyją wielkość usiłuje móc odtworzyć
I dlaczego żyjąc w ciągłym niepokoju
Na coś czeka, kogoś szuka gdzieś w przestworzach.
W tych pytaniach kształtowanych wiedzą, wiarą,
Chcemy znaleźć swoje miejsce egzystencji
Przez składanie swoich myśli na ofiarę
Za NADZIEJE, bo nie chcemy przecież więcej
Gwiezdne oczy
Warto czasami posiedzieć samotnie
W swoim pokoju, a stając przy oknie
Do gwiazd swe oczy zwrócić z zapytaniem:
Czy to jest pewne, że tam jesteś Panie?
Wtedy zamrugam gwiezdnymi oczami
i wyślę światło między powiekami
Trzepocząc lekko złotym, gwiezdnym pyłem.
Stań więc przy oknie i spojrzyj przez chwilę
W me gwiezdne oczy, w moje to spojrzenie
Zanurz swe serce, by całe zwątpienie
Rozwiać w ciemności i zajaśnieć siłą.
Warto czasami pomarudzić nieco,
Zwalić na gwiazdy, że zbyt słabo świecą,
Na słońce, które chmurą przystrojone,
Na wiatr, że wieje swe myśli szalone
i na mnie, że zbyt srogo spoglądam a daleka....
Jak myślisz, czy twe słowo samo skądś wycieka?
Czy to twa dusza tutaj przyleciała,
Bo jej zbyt ciasno w tobie, bo jesteś za mała
W swoim ziemskim obrysie zwykłego człowieka.
Strata
Czas zawirował w niebie i na ziemi,
A w karcie jego tajemnych przeznaczeń
Znak Krzyża objął naszą ludzką miłość
Jak ramionami, w których już inaczej
Mielibyśmy odtąd zostać połączeni...
I było ciemniej, ciemniej coraz ciemniej,
W tym wielkim świecie rozłączonych cieni,
Wszystko runęło w sobie razem ze mną.
Na strzępy bólu bez łez się rozpadło,
By spocząć w jednym przywalonym grobie
Rozbitą chwilą ostatnią zwierciadła.
Odprowadzałem ją na całą wieczność,
W przestrzeń zakrytą obszaru stworzenia,
Który nas wchłaniał w Twoją ostateczność,
A rozpacz ciszą krzyczała - Jej nie ma!
Coś jakby wyło jęczało, zamilkło,
To moja dusza umilkła bezradnie
Szukając w Tobie swego zawieszenia
Tylko w tym jednym - nie ma, jej nie ma...
Gwiezdne oczy
Warto czasami posiedzieć samotnie
W swoim pokoju, a stając przy oknie
Do gwiazd swe oczy zwrócić z zapytaniem:
Czy to jest pewne, że tam jesteś Panie?
Wtedy zamrugam gwiezdnymi oczami
i wyślę światło między powiekami
Trzepocząc lekko złotym, gwiezdnym pyłem.
Stań więc przy oknie i spojrzyj przez chwilę
W me gwiezdne oczy, w moje to spojrzenie
Zanurz swe serce, by całe zwątpienie
Rozwiać w ciemności i zajaśnieć siłą.
Warto czasami pomarudzić nieco,
Zwalić na gwiazdy, że zbyt słabo świecą,
Na słońce, które chmurą przystrojone,
Na wiatr, że wieje swe myśli szalone
i na mnie, że zbyt srogo spoglądam a daleka....
Jak myślisz, czy twe słowo samo skądś wycieka?
Czy to twa dusza tutaj przyleciała,
Bo jej zbyt ciasno w tobie, bo jesteś za mała
W swoim ziemskim obrysie zwykłego człowieka.
Strata
Czas zawirował w niebie i na ziemi,
A w karcie jego tajemnych przeznaczeń
Znak Krzyża objął naszą ludzką miłość
Jak ramionami, w których już inaczej
Mielibyśmy odtąd zostać połączeni...
I było ciemniej, ciemniej coraz ciemniej,
W tym wielkim świecie rozłączonych cieni,
Wszystko runęło w sobie razem ze mną.
Na strzępy bólu bez łez się rozpadło,
By spocząć w jednym przywalonym grobie
Rozbitą chwilą ostatnią zwierciadła.
Odprowadzałem ją na całą wieczność,
W przestrzeń zakrytą obszaru stworzenia,
Który nas wchłaniał w Twoją ostateczność,
A rozpacz ciszą krzyczała - Jej nie ma!
Coś jakby wyło jęczało, zamilkło,
To moja dusza umilkła bezradnie
Szukając w Tobie swego zawieszenia
Tylko w tym jednym - nie ma, jej nie ma...
Wołanie o pomoc
Ostatni okres w moim
trudnym życiu
Żłobił niedbale
zmarszczki na mym czole
I kładł się cieniem
pod mymi oczami,
Które zapadły
spojrzeniem w niedolę
Mej własnej ludzkiej,
zwykłej bezradności.
Walczyłem z sobą,
walczyłem z innymi,
Chodziłem z twarzą
jak pątnik pokutny
Co bez uśmiechu
spotyka dzień każdy,
W którym depresja
szarością swej nuty
Zaćmiła obraz mej
szczęśliwej gwiazdy.
Nie miałem w sobie
już żadnej nadziei,
Przestałem wierzyć w
cokolwiek i marzyć,
Wiedziałem jedno –
jestem utrudzony,
Bo przyszła pewność,
że nic się już zdarzyć
Nie może dla mnie, co
serce rozgrzewa,
By tam odszukać to,
co utraciłem
W sobie i w drugich,
w czasie rozproszonym
Idąc przez życie, w
tym co roztrwoniłem
Bezmyślnym gestem,
czy niebacznym słowem,
Myśl wirowała w
głowie mej zmąconej,
Myślałem – ojciec,
dom rodzinny, matka...
Przywoływałem ich
twarze stracone,
Aby zrozumieć to, co
do ostatka
Przekazywali własnym
przykładem.
Lecz te powroty do
czasu dzieciństw
Nie przynosiły mi nic
z ukojenia.
Czułem jak gorzko smakują
przeżycia,
Kiedy zostają już
tylko wspomnienia
I nic poza tym, co
nie jest tęsknotą.
Wiedziałem jedno, że
czas, w którym żyłem
Nie znajdzie w sobie
samym rozliczenia
Że przeszłość również
nic mi nie odkryje,
Bo minęła, a chcąc
zrozumienia
Muszę na wszystko
popatrzeć od nowa.
Szukałem zatem
własnej perspektywy,
Z której wykreślę
nowy kąt myślenia,
Aby ratunek przywołać
w potrzebie
Budując pomost mego
ocalenia
Przed własnym
cieniem, który mnie okrywał.
Pragnienie tego, aby
się ocalić,
Było wołaniem mnie
samego we mnie,
A skierowane było
gdzieś do „Dali”
Rządzącej wszystkim
cicho, potajemnie,
Wyznaczającej
sprawiedliwość w świecie.
Chciałem ją jakoś
przekonać – błagając,
By chciała zbliżyć
się do mnie małego,
By przemówiła dając
mi odpowiedź
Na moje pytanie
rzucone: „dlaczego”
Tak bardzo szarpie
się po mojej drodze?
Chciałem Jej zadać
jeszcze wiele pytań,
Na które próżno
wyjaśnień szukałem.
Chciałem Ją samą o
sens życia spytać,
Bo właśnie teraz
najbardziej się bałem,
Że sens swojego życia
utraciłem.
I to błaganie było
jak modlitwa,
O której dawno
przecież zapomniałem,
A teraz sama we mnie
się zbudziła
I ze zdziwieniem
czułem, że się bałem
Już mniej jak
przedtem – swego zagubienia.
Najpierw zamilkłem jak ktoś zaskoczony
Najpierw zamilkłem jak ktoś zaskoczony
Nagle przez kogoś, a
potem w pokorze
Szepnąłem cicho, by
nikt nie słyszał,
Tylko Ty jeden w tej
Dali: „Mój Boże
To jednak jesteś,
choć nie znam Twej Twarzy”
Któż bowiem inny mógł
mi odpowiadać
Na głos modlitwy
teraz tak żarliwej?
Pamiętam – kiedyś
mówiła mi matka –
Że wtedy człowiek
czuje się godziwiej
Jeśli nie straci z
swym Ojcem kontaktu.
Chociaż nie miałem
odpowiedzi w słowie,
Czułem ją wnętrzem
własnego wymiaru.
Wiedziałem teraz, że
sterany człowiek
Dochodząc klęski i
tego obszaru,
Który jest bólem –
sam nie pozostaje.
Zacząłem zatem swoje
medytacje
Poprzez słuchanie
wewnętrznego głosu,
Rzucając w niebo
wszystkie gorzkie słowa,
By je odbiło echem
swego losu,
Bo jak jest w niebie
tak i na ziemi,
Czułem, że echo to
jest coraz bliżej,
Że słyszę odzew na
moje wołanie
I że samotność i
rozpacz odchodzi,
A spływa spokój i
nowe czekanie
Na inny wymiar mojej
świadomości.
Czekałem zatem na
Głos z Wielkiej Dali,
Na to co pytam tak
głęboko w duszy.
Wierzyłem Niebu, że
ześle odpowiedź,
Bo przecież wiara i
góry poruszy
I miłosierdzia
otworzy swe bramy.
I tak słuchałem siłą
własnej woli
Cały w skupieniu, w
czasie, zawieszony
Swojej pamięci, w
swojej niewiadomej
Na słowo dali:
„Jesteś już zmęczony,
Przysiądź więc ze mną
na skraju wieczności;
Posłuchaj siebie więc
we mnie, w swym korzeniu,
Którego ziarno w
słowo oprawiłem,
Abyś je odgadł i w
nieśmiertelności
Odnalazł klucze, te
które zgubiłem
Dla ciebie, w wielkim
ogrodzie stworzenia,
Byś mógł powrócić tu
poza granice
Czasu, przestrzeni i
bytu wszelkiego
Byś poznał wszystkie
swoje tajemnice
W mojej tej jednej,
ukrytej dlatego
Przede mną samym –
bym się też nie strudził..”
Szukanie znaków
Zamknąłem w sobie drzwi mego mieszkania,
Bo przecież domu już teraz nie miałem
I cicho krocząc jakby do ołtarza
W świat szedłem, ciągle na nowo szukałem
Twej innej dla mnie w życiu obecności.
Szukałem wszędzie, głęboko wierzyłem,
Że nadal żyjesz, choć jesteś zakryta
Nowym wymiarem czasu i przestrzeni.
Miałem tę pewność, że kiedyś odczytałam
Znaki na drodze do twego spocznienia,
Podróżowanie od Góry zacząłem
Tej jasnej, blaskiem twarzy Matki,
"Pod Twą obronę" do księgi wpisałem
Za nas oboje, ale księgi kartki
Były oddzielne dla żywych i zmarłych
Do Księgi Żywych - jakbym skargę składał
Wraz ze swoimi dwiema obrączkami,
Symbolem tego com kiedyś posiadał,
A teraz chciałem znów w Tobie ożywić.
Pielgrzymka do Medjugorie
Wiedziony chęcią sprawdzeni przeżycia
Cudu nowego Twego objawienia
Do gó dotarłem aż do Medjugorie
I tak się bałem czy doznam zwątpienia,
Czy mi w swej łasce dasz znak z wysokości.
Widziałem tłumy zewsząd rozmodlone
Ufnością serca i pragnieniem duszy,
Więc zawierzeniem spokojnie czekałem
Na jakiś sygnał, który mnie poruszy
Budząc najgłębsze pokłady nadziei.
A wtedy, wichrem wpadły w duszę słowa
Siłą ogromną gdzieś rzucone z Dali..
I wiem, że słów tych nigdy nie zapomnę,
Bo wciąż, na nowo słyszę je na fali
Wspomnień, o moim wielkim wewnętrznym przeżyciu
Głos mówił:
"Ty mnie tutaj nie widziałeś,
Ale witam w twoim wielkim śnie o Bogu,
Daję ci złote ramy - po to przyjechałeś,
Aby w nie wpisać me odwieczne słowa:
Pokój nich będzie z wami, Alleluja"
Częstochowa
Otwarta Brama
Podczas wędrówek przeważnie samotnych,
Ciągle się czegoś starałem nauczyć.
Ważyłem myśli, wartości, uczucia
Swoje i innych, aby z nich wykluczyć
Te, które obraz niespójny dawały.
W książkach szukałem, w poezji, muzyce,
W bajkach ludowych i świętych obrazach,
W encyklopediach i proroczych słowach,
Tych co zawarte w biblijnych przekazach,
Które wiekami mądrości uczyły.
Wiele pytałem, wszystko gromadziłem,
Umiałem słuchać i patrzeć umiałem,
Gdzie rozum nie ma dostępu łatwego.
Wtedy, gdy trudno było coś ogarnąć
Świadomą myśłoą i wyliczeniami,
Swą intuicją poznawałem Prawdę
Radzą się Nieba, by razem z gwiazdami
Ustalić racje i słuszne wybory.
I tak sumiennie, z uporem składałem
Jak z klocków zamek - swą filozofię.
Wiedziałem teraz gdzie iść i którędy,
Gdzie mam przyspieszyć i odpocząć trochę,
By nie zakłócić ogólnej harmonii.
Bal u szatana dobrze pamiętam..
Na wielką próbę byłem tam proszony,
Lecz nie mam żalu o to do nikogo
Grałem uczciwie i choć udręczony
Wyszedłem stamtąd z nietkniętym obrazem.
W jasnej swej myśli, nowych skojarzeniach,
Które w prezencie od Nieba dostałem,
Zacząłem swe życie inaczej pisać,
W ramach mirażu ducha poszerzałem
I moje serce, które już nie moje.
Klucz mi rzucono za wszystkie cierpienia
I w grę tantryczną wpleciono za miłość,
By mnie wybawić, bym szedł nową drogą,
Co obiecano mi, by się spełniło,
Że tam gdzie miłość - ograniczeń nie ma!
Kuszenie
Nawiedził mnie
burzliwy dzień piorunem
I błyskawicą diabeł
kusiciel,
A w jego cień
przesłonił moje oblicze
W zwierciadle, które
wypadło z ram
W karykaturę krzywiąc
moją postać.
Patrzył mi w oczy
swym bezczelnym wzrokiem,
Piekielnie się starał
hipnotyzować,
Mizdrzył się,
wdzięczył, aby mi pokazać
Jak bardzo postać
swoją chce kreować
Na podobieństwo mojej
ludzkiej twarzy.
Chciał mnie zachwycić
swoim własnym słowem,
A mówił pięknie
kłamiąc i fałszując,
O mej przyszłości, w
której chciał ołtarza
Dla swego pana,
wszystko obiecując
Za mą uległość i
upadłe serce.
Witaj – przemawiał –
chcę z tobą uzgodnić
Twe najtrudniejsze
życiowe zakręty,
Na których coś się
może nie udawać,
Licz wtedy na mnie,
choć nie jestem święty,
Ale jak bratu przyrzekam
pomagać.
Co chcesz osiągnąć
tym swoim uporem,
Tą ciężką pracą jakby
na ugorze,
Gdzie bijesz pokłon
utrudzonym czołem
Wołając: ratuj i
dopomóż Boże!
Bo jest ci ciężko i
sam nie potrafisz.
Ja ci pomogę nawet
bez wołania –
Bo twój Bóg milczy w
dali obojętny –
Wszystko ci rzucę aż
pod same nogi,
No, może będzie to
wykrętne,
Ale tak łatwo wtedy
świat podbijesz,
A serca swego i rąk
nie utrudzisz.
Ja ci przyrzekam, że to, co jest czyjeś,
Ja ci przyrzekam, że to, co jest czyjeś,
Będzie dla ciebie
wyłącznie dla ciebie.
Będziesz szczęśliwy,
ty o tym marzyłeś...
Proszę zastanów się,
o tym nikt nie wie.
To cóż, że duszę
swoją za to stracisz,
Czy warto o nią tak
bardzo się zmagać?
Tu za to teraz żyć
będziesz mógł łatwiej,
Tu za to teraz
będziesz się udawać
To o czym myślisz w
swoich skrytych słowach...
Wrzasnąłem dziko,
prawie nieprzytomny:
„Idź precz ode mnie
szatanie do diabła”
I wtedy cicho sfrunął
anioł do mnie –
Mój stróż niebieski,
a choć twarz mu zbladła,
Był cichym szczęściem
cały rozświetlony.
Jestem
Jestem jak gładka kryształowa kula,
Jestem jak wir wątpliwości i nadziei,
Jestem jak wiatr, który kędyś w sobie hula,
Jestem jak niedźwiedź wychodzący z kniei,
Jestem jak miara wglądu w siebie samą,
Jestem jak kropla ciekawości życia,
Jestem bez granic, niezamknięta ramą,
Jestem radością i miłością bycia,
Jestem jak mała tajemnica Jaźni,
Jestem rozsądkiem i umysłem duszy,
Jestem jak barwy - tęczy wyobraźni,
Jestem jak przestrzeń, co czasem się wzrusza,
Jestem tak sama, ale nie samotna,
Jestem jednością i częścią jedności,
Jestem Naturą, lecz czasem przewrotną,
Jestem spragniona głębokiej miłości,
Jestem i patrzę, słucham i notuję,
Jestem wciąż w drodze i wzrastam do słońca,
Jestem biegnącym światłem medytując,
Jestem początkiem, ale nie mam końca,
Jestem wciąż jestem - życie w sobie snuję,
Jestem tęsknotą i jestem tęskniąca...
Zrozumienie drugiego
Jak trudno nam zrozumieć drugiego człowieka.
To wielka, wielka sprawa i nader nie łatwa.
Patrzymy wszyscy z bliska, a jednak z daleka
I wszystko, chociaż jasne, zaciemnia się, gmatwa,
Dając nam obraz szary, nieostry i mglisty...
Siebie jeszcze nie znamy, choć jesteśmy bliscy
Dla siebie samych, jak więc poznać innych,
Móc drugiego zrozumieć w sposób oczywisty,
By po drodze nie szukać tylko samych winnych,
A siebie wciąż rozgrzeszać, rozgrzeszać, rozgrzeszać...
Jesteśmy wszak lustrami człowieczej rodziny,
Patrzymy w swoje oczy aż do głębi duszy...
Jesteśmy tacy sami - chociaż każdy inny
I chyba tylko miłość nasz egoizm skruszy
Oddalając samotność wędrowania w życiu.
Jeden w drugim powinien widzieć własną miłość
Projektując tęsknotę za swoją bliskością,
By życie znów ożyło - stało się godziwe,
Nacechowane szczęściem, a nie samotnością
W bezsensownym wyścigu by mieć więcej, więcej...
Dialog
Wiele już zrozumiałem, ale nie do końca,
Wszystko w sobie zważyłem, zmierzyłem ostrożnie,
A potem wyłożyłem przed niebem, by w końcu
Ktoś mnie dojrzał jak stoję cicho i nabożnie.
Warto - myślałem - czekać, aż się niebo znudzi,
Miałem dosyć już jednostronnej mowy.
Wpajano mi od dziecka, że niebo nie dla ludzi,
A więc tęskniłem za nim zwyczajnie, na codzień.
Błagałem wszystkich świętych, by za mnie prosili,
By wyjątkowo jakiś znak zesłano...
Święty dialog nawiążę - tak cicho marzyłem
I spoglądałem tęsknie gdzieś w górę na kraniec.
Aż nagle we mnie, ktoś w środku ktoś cicho zawołał...
Zdziwiłem się, bo nieba n zewnątrz szukałem.
Ktoś dostrzegł mnie, zrozumiał, ktoś, kto także czekał.
Byłem szczęśliwy - dialog nawiązałem..
Bliskie spotkania
Nikt ci nie uwierzy, bo jak tu uwierzyć,
Że byłeś w świetle, że z nim rozmawiałeś,
Wszyscy się dziwią, choć mówią pacierze.
Widać modlitwa ich niedoskonała.
Przez nią do światła przecież otwieramy
Swoje wewnętrzne "ja" w duszy ukryte
To pierwszy stopień naszego spotkania,
By przejść następnym, śmiercią w nowe życie.
A w trzecim stopniu naszego zbliżenia
Słucham co mówisz, oceniam, pocieszam,
Bo w tej istocie tyle zawstydzenia
I jedna wielka prośba - bym rozgrzeszył.
A ja rozgrzeszam, jestem miłosierny,
Musisz sam w sobie wszystko złe wybaczyć,
Sprawiedliwości zawsze jestem wierny.
Więc może warto zacząć żyć inaczej?
A może pomyśl, że w życiu codziennym
Najbliżej siebie staniemy na drodze:
Uściskiem dłoni, pomocą wzajemną,
W kręgu ludzkiej wspólnoty - gdzie człowiek.
Upomnienie
Wracaj do siebie z odległych przestrzeni,
Gdzie swoje myśli błaganiem wpuściłaś,
Zawracaj kręgiem światła obok cieni,
Drogę masz wolną, duszę oczyściłaś.
Nie czas ci jeszcze na powrót do Domu,
Jeszcze masz tyle tutaj do zrobienia,
Stań w swoich myślach koło mnie wspomnieniem
W swojej spowiedzi w sercu zasmucenia...
Mówiłem zawróć i trzymaj się ziemi,
A Niebo całe pomoże ci wrócić,
Wiele widziałaś, przez gwiazdy błądziłaś,
A więc dlaczego tak teraz się smucić?
Dla innych jeszcze bramy me zamknięte,
Ty tu błaganiem do mnie zapukałaś
A ja wpuściłem cię w twojej udręce,
Przypomnij sobie co mi obiecałaś!
Że wytrwasz w całym uporze człowieka,
Który po czasie dopiero tu stanie...
Wiesz przecież teraz - całe Niebo czeka,
Przestań więc prosić: "zabierz mnie mój Panie".
Bo świat dla ciebie stworzyłem z nicości,
A ty nie umiesz zrozumieć właściwie,
Że krzyże zsyłam tym, co w swej miłości
Światłem obdarzam i Światłem ożywię.
Pierwszy ołtarz
Nie pragnę twoich bezmyślnych pacierzy,
Pragnę usłyszeć w nich twórcze myślenie,
Wiarę masz we mnie, lecz chcę byś poszerzył
Wielki krąg myśli, byś wzrastał swą wiedzą,
A równocześnie masz miłość odtworzyć,
Bez niej pusto w Kosmicznej oprawie.
Swoim marzeniem planowałem stworzyć
Pełnię w człowieku, aby móc go zbawić.
Nie możesz pojąć procesu stwarzania,
To trudny proces, a jesteś zbyt mały,
By pojąć wszystko swym krótkim spojrzeniem,
Musiałeś najpierw ciało doskonalić.
Proch cały w sobie przetworzyć w kryształy,
Do słońca stanąć prosto ludzką twarzą,
By jego światłem rozjaśnić się cały
I skłonić Bogu w tym pierwszym ołtarzu.
Koszmarny sen
Obudziłem się smutny, jakiś rozstrojony,
Z oczu mi łzy spływały gorzkie i palące,
Sen znowu przywołałem dziś w nocy wyśniony,
A obrazy w nim miałem koszmarne, męczące...
Ledwie oczy zamknąłem, w ciemność uleciałem
I ogromne zwierciadło przede mną stanęło,
A oprawione było w moje własne ciało.
Jakim prawem - myślałem - moją ramę wzięło?
Dotknąłem własnej twarzy, czy jest tam gdzie była?
W lustrze jej nie widziałem, co lustro zrobiło
Z moim własnym odbiciem? Coś to wszak znaczyło.
Ale ono milczało, tylko błysk rzuciło.
Błagałem je gorąco, a nawet przyklęknąłem,
Aby chciało mnie odbić, a więc gdy westchnąłem,
Na tafli oddech zobaczyłem
I szept lustrzany: "Dobrze, twą skruchę przyjąłem.
Wyjaśnię ci dlaczego straciłaś partnera,
Znudziło mi się patrzeć na twą szarą postać.
Codziennie notowałem jak w tobie umiera
Radość życia, marzenia, jak rodzi się rozpacz.
Twoje myśli leniwe blask mi odebrały,
Działasz jak w malignie, bierny i bezwolny.
Popatrz jak zabrudziłeś lustrzane kryształy,
Nigdy się nie uśmiechasz, jesteś niespokojny,
To moje pierwsze ostrzeżenie.
Gdy się obudzisz rano, przyjrzyj się uważnie
Swemu odbiciu w lustrze, niech twoje spojrzenie
Będzie bardziej ciekawe i bardziej poważne".
Witraż
Witraż wstawiłem we wnętrz mej duszy,
Chciałem ją jakoś szczególnie ozdobić,
By całe Niebo dało się poruszyć,
By się zniżyło i chciało w nim odbić,
W tym Witrażu, gdzie barw jest tak wiele,
Choć mały kształtem, ale przebogaty,
Nie na swoim miejscu jest, bo nie w Kościele,
A wbudowany do ludzkiej Komnaty.
W nim są zamknięte te blaski, te cienie,
Które dla oka innych niewidoczne.
Wstawione nawet są drogie kamienie
Z przebytych cierpień i zdarzeń tak mrocznych,
Że ledwie mały akcent zaznaczyłem..
Jest tyle trudu i że Ci wierzyłem
I że nie znajdę głębszego wyrazu...
Zaduma Boga
Jeśli pomodlisz się do swojego serca,
Pana odkryjesz w duszy zamieszkałej
Przez sto demonów piekła i niebiosów,
A wtedy staniesz we mnie zadumany...
W swoim odbiciu lustrem pogłębionym.
Bo twarz swą własną tobie darowałem
W swoim marzeniu, aby poznać siebie
Swoją wielkością i swoim stworzeniem,
Tego co wielkie jest, a było małe
We mnie zamknięte, lecz tobie oddane.
Szukałem twarzy twojej dla siebie
Wieczności ramą w nieskończoności dali,
Promieniem źródła najczystszych kryształów,
Marzeniem serca w słowie odczytanym,
Całą tęsknotą za tym: "Niech się stanie"!
Byłem samotny, w bycie sam dla siebie,
Samotność moja była zawieszeniem
Ducha w materii lub materii we mnie,
By prostą formą wyrazić w tej Jedni
Twój prapoczątek i mój dzień powszedni,
A chciałem również mieć swoje niedziele.
W moim marzeniu była cała siła
Stworzenia świata dla ciebie i siebie,
By w słowie: "Jestem" wszystko się spełniło
Przez rozdzielenie i powrót nadziei
W mój dom ostatni - nigdy nie skończony.
Swoją pokorą drzwi ci otworzyłem,
Byś pracą dla nas mógł jak człowiek sprostać
Drodze powrotnej z tej przestrzeni ciemnej
W krainę światła, bym nie był samotny.
Zawrócisz wtedy do swoich praźródeł,
Gdzie planowałem w swoim wielkim cudzie
Oddać ci życie, aby w nim pomnożyć
Siebie samego w naszym wspólnym kodzie,
W ciągłym szukaniu siebie, w tym "dlaczego"?
Całą miłością dla ciebie skupiłem
Swojego Ducha - materię stwarzając,
Kosmiczny obszar gwiazdami usiany,
Kod tajemnicy wszelkiego obrazu,
Bym mógł wśród braci na ziemi przystanąć.
Nędza i złoto
Zwiedziłem wiele dla mnie obcych krajów,
Chciałem zrozumieć ich życie, ich siłę,
Dotrzeć do jądra wspólnych naszych zdarzeń,
Które wiązały nas wszystkich na chwole
Dobre i złe w obecnych nam czasach.
Piękno tak różne było naprzemienne,
Jak pory roku barwy zmieniające
I kolor skóry, myśli też odmienne
Witały moje kroki badające
Wsztstko co nowe i jeszcze nieznane.
Czy są szczęśliwi - myślałem stroskany -
Czy mają w sobie coś z mego obrazu,
Czy patrzą częściej w przeszłość,
Czy w przyszłość, do czego dążą,
Jakiego wyrazu szukają w słowie kiedy się spotkają?
Nędzę widziałem nieraz tak ogromną,
Że duszę chciałem podzielić miast chleba,
Bo go nie miałem, ale zapłakałem,
Gdy małe dziecko prosiło mnie nieraz:
"Panie daj grosik, w domu taka bieda",
Spotkałem twarze takie wygłodzone,
Jakby ich ziemia kamienie rodziła.
W wychudłych ciałach, w spojrzeniach spłoszonych
Nie mogłem dojrzeć tego co to miłość,
Bo strata była ich beznadziejnością.
Ujrzałem kiedyś postać tak skuloną,
Że jej nie mogłem rozpoznać właściwie,
To biedny diabeł z opuszczoną głową
Też siedział żebrząc i w oczach miał chciwość.
Więc też mu grosik do sakwy włożyłem.
Nawet dla niego litość w sobie czułem,
Ale zz pogardą dziko zachichotał
I zrozumiałem, że symbole żyją
Wszędzie te same, że nędza złoto
Po całym świecie sumienia szukają.
Anioła wtedy też w drodze spotkałem.
Miał smutną postać, skrzydeł nie rozwijał,
Szedł z pustym wzrokiem i swą bezradnością
Jakby sam z sobą i niebem się mijał,
By poznać dolę człowieka na ziemi.
Rozliczenie
/po II wojnie światowej/
Idąc przed siebie w to podróżowanie,
Na drogę wziąłem Almanach męczeństwa
Ostatniej wojny, gdzie ich mordowano
W jaki to sposób, jakby do szaleństwa
Nie było przejścia - było tylko ono!
Chciałem odwiedzić wszystkie miejsca straceń,
Gdzie groby bliskich mi i sercu drogich,
Chciałem zapewnić ich, że nie zapomnę
I że wciąż dla nich palimy tu ogień,
Aby rozjaśnić im obecne czasy.
Kwiaty złożyłem, takie najpiękniejsze,
Aby i dla nich coś wyrosło z ziemi
Tej ukochanej, dla której ginęli
I chociaż teraz w niej spoczęli niemi,
Krzyczało za nich wszystko to, co żyje..
"Sprawiedliwości" - gdzie jest sprawiedliwość? -
W tych krematoriach, w którychśmy płonęli
Jak w piekle było; pytamy; czy miłość,
Która wybacza, to też im wybaczy?
I rozgrzeszenia w historii udzieli?
Lecz nagle obok - "raus, raus" - usłyszałem.
Spojrzałem drżący, oczami nie wierzyłem,
To znowu diabła przy grobach spotkałem.
Stał butnie, łamał wszystkie nasze krzyże,
Czarną sfastyką chciał miejsca ich zmienić.
Płonął w swoich oczach taką nienawiścią
Jakby świat cały chciał w piekło zamienić.
Zmieniał swą postać raz po raz w terroryzm,
Aż się schyliłem, szukając kamieni,
BY tym największym też w niego uderzyć...
Wtedy się splotłem z czyjąś inną dłonią,
Która wraz ze mną kamienia szukała.
To dłoń anioła, on też nie wytrzymał,
Ale po twarzy gorzko mu spływała
Jedna łza tylko, która wybaczała.
Przebacz - wyszeptał - to dawno już było,
Gdzie "oko za oko, ząb za ząb",
Przypomnij słowa inne, w każdych miłość...
Lecz nie dokończył - chodź, odejdźmy stąd,
Aby przemyśleć to wszystko od nowa...
I usłuchałem mojego anioła.
Po polnych drogach oddechu szukałem,
Ale gdzie tylko oczy swe zwróciłem
Wciąż jakieś groby znów napotykałem,
Bym nie zapomniał i nie szukał złudzeń...
Te były ciche jak śmierć co przychodzi,
Niektóre ledwie tylko oznaczone..
Ale wiedziałem, że przy nich jest codzień
Jedno choć serce, które zrozpaczone
Nie może straty tej nigdy zapomnieć!
I do tej pory nie mam odpowiedzi,
Bo jej nie mogę znaleźć w samym sobie -
Czy wybaczenie, to jest sprawiedliwość,
Czy sprawiedliwość mam zawierzyć Tobie
I sam wymierzysz ją w ostatnim czasie?
Spotkanie Życia i Śmierci
Brzegi dwóch światów tęsknotą rozdane,
Promień nadziei własnym rozszczepieniem
Pragnął zjednoczyć i tęczę przerzucić
Spinając Światy - światła odkupieniem.
Pomost tęczowy wstęgą wielobarwną
Każdej tęsknocie ułatwia spotkanie,
Wybór koloru dla kroków witalnych,
Barwę uśmiechu w spojrzeniu oddaniem..
A gdy tęsknoty z taką samą siłą
Biegną myślami po moście tęczowym
W połowie drogi, by spotkać się p staną
W zadumie szczęścia marzeń kolorowych.
Na promień tęczy, która się odbija
Wielością uczuć i barw oniemiałych...
A potem - wszystkość zespoli się w bieli,
W jasności uczuć i myśli rozwartych...
Nie ma tęsknoty i nie ma nadziei,
Jest tylko PAMIĘĆ niczym nie zatarta!
Jest tylko Życie
Jest tylko życie, śmierć to przemienienie,
Powstałeś z Ducha i do Niego wracasz,
A proch, to tylko twoje ciało ziemi,
Które uświęcasz w sobie i w sobie wzbogacasz.
Lęk cię poraża przed Wielkim Powrotem,
Drżąca niepewność jak sieć cię oplata
Kryjąc to miejsce, gdzie otworzyć wrota
W gwiezdny korytarz aż do Domu Światła...
Wszak adres swego miejsca przeznaczenie
Życie przed czasem w duszę ci wpisało...
Co twoje na ziemi - niech otuli Ziemia,
A Duch posłucha, co ci się zdarzało...
Rozliczysz siebie w świetle wybaczania,
Bagaż pomyłek w Pamięci zostawisz
Kosmicznej Przechowalni - z łaskawości Nieba,
Aby w Czystej Miłości duszę ułaskawić.
Wierność Sobie i Bogu
Zamyśl się nad tym, co odczuwasz w sobie,
Nie bój się swoich uczuć i myli otwartych...
Jestem zawsze na straży - bom ja też był człowiek
I z tobą chcę przeżywać wszystko to, co warto.
Dałem ci wszak na drogę, co miałem w swoim domu,
Wszelakie ludzkie uczucia i mądrość stawania,
Dałem ci wolną wolę - co, gdzie, jak i komu...
I wiem jak ciężkie są twoje zmagania.
Wyrosnąć na człowieka, to ciężka jest praca,
To odbicie mojego procesu stwarzania:
Musisz w swojej istocie stale się wzbogacać,
By kiedyś... stanąć przy mnie wiernością oddania.
Przyjaźń Boga z człowiekiem
Jestem na każde człowiecze wezwanie,
Nigdy nie rzucam partnera w podróży,
Masz zatem moją rękę w tej przyjaźni,
Bo w drugiej trzymam piękną różę...
Ta rża chowa kolce za płatkami,
Kolorem wabi i nadzieją krzepi.
Uśmiech potrafi wywoływać na twarzy
I wiarę w przyszłość, że będzie nam lepiej!
Największy prezent Życia - Życie
W pierwszym oddechu od Światła dostałeś
Życie w prezencie, a choć było małe,
W twoim rozbłysku gdzieś w głębi marzyło
Swój los dla ciebie - swoją drogę śniło...
Tak się spieszyło, aby ci powiedzieć,
Że czeka w tobie na drugie spotkanie...
Aż krzykiem życie do światła mówiło:
To mały człowiek, lecz kiedyś zostanie
Wielkim i mądrym, dobrym i uczciwym,
Aby w nim wszyscy światło rozpoznali,
A świat przyglądał się i wielce dziwił
Czy to możliwe co mu obiecali?
Zamiast modlitwy
Patrzyłem cicho w krzyż na swojej duszy,
Wielkim skupieniem przekazać Ci chciałem
Słowa miłości mojej i otuchy,
Człowieczej wielkości, choć tak jestem mały..
Wybacz mi tylko moje śmiałe słowa,
Gdy całym sobą chcę "Ojcze" powiedzieć,
Mówię jak gdybyś wszystko mi darował
I raczył przyjąć do Światła u siebie.
Nie umiem tylko w kategoriach winy
Rozmawiać z Tobą - jak nam przykazano,
Nie mogę pojąć całej tej przyczyny,
Ale wiem jedno, że za mnie cierpiałeś.
Że byłeś we mnie często zasmucony,
Że tysiąc razy ze mną umierałeś,
Że nie szczędziłeś mi swojej korony,
To właśnie dzięki niej nas spotkałeś.
Głos Ziemi i Nieba
Głos jakiś szarpnął moim wędrowaniem
Po wielkiej, pięknej Ziemi nieskończonej
W czasie stwarzania, w czasie przemijania
A skierowany był do braci moich,
By przystanęli i Głosu słuchali.
Głos mówił:
Judaszu zawróć do swoich wspomnień,
Kiedy wydałeś mnie na krzyżowanie...
Twoja to rola, czasem pomnożona,
Biegiem rozwoju w dwutysięcznej ramie
Dalej planować: "teraz Ziemia cała
Będzie podstępnie na swą śmierć wydana,
By wszystko ciało jako okup złożyć".
Patrz co zrobiłeś z moją piękną szatą,
Była zielenią i kwieciem pachnąca,
Błyszczała w wodach srebrzyście lustrami
Jakby swe oczy oddawała słońcu
I dziękowała mu za to, że żyje.
A ty swą całą podstępną naturą
Zniszczyłeś wszystko co ci darowała,
Nawet jej słońce zasłoniłeś chmurą
Ciemnego pyłu własnego działania,
By pętlę zacisnąć historii.
Stań, miej odwagę teraz się odwrócić!
Drugi raz będziesz wypędzony
Ze swego raju, ze swej świętej Ziemi,
Którą wydałeś wybuchem atomu
Piekłu samemu na wieczystą stratę.
Stań, to wołanie z wysokości nieba,
Moje ostatnie wielkie ostrzeżenie!
Zawróć w swych czynach, bo inaczej zginie
Wszystko co żyje i ty zginiesz pewnie,
Śmiercią po stokroć gorszą, bo haniebną!
Genesis
W słowie odwiecznym "jestem" myśl życia skupiona,
Mocą Jaźni Najwyższej wyłonionej z siebie,
Miłością życia -życie zostało wzbudzone
W mnogości luster Słowa w tajemniczym niebie.
Rozjarzyła się ciemność i pełnią westchnęła
W tym wielkim planie życia w kosmicznej oprawie,
Z pozornego chaosu tworząc wielkie dzieło,
Które miłością swoją i mądrością zbawia.
Czas zaczął płynąć w pradawnym strumieniu,
Z przestrzenią światła ramiona splatając,
Aby miary wyznaczyć wszystkiemu stworzeniu
W wielkiej przemianie życia - cierpliwie czekając.
Marzenie światła Życia
Wyrzeźbię sobie trzy piękne kryształy... -
W sennej poświacie światło cicho śniło, -
A potem w duszy ludzkiej je oprawię,
By wszystka moja jasność w niej Ożyła.
Ten sen świetlany dosięgał człowieka,
Też zaczął marzyć o swym wielkim blasku,
By swe działania i myśli rozjarzyć,
Serce rozpalić do białości blasku.
Wtedy sny w jednym wspólnym wielkim rozmarzeniu
Powędrowały, by spotkać się ze sobą,
W gwiazdach zapisać to, co planowały,
Przypieczętować tarczą księżycową..
I tak powstała wielka astrologia,
Księga przyjaźni światła i człowieka,
A każda gwiazda wszystko w sobie chowa,
Człowiek tylko zapomniał na co w życiu czeka.
Instrukcja Nieba
Musisz starannie wyrażać co czujesz,
Słowa są ważne, a choć je rymujesz,
Nie zawsze wszystko da się wypowiedzieć,
Musisz się wsłuchać, by przyszła do ciebie
Melodia słowa, w niej łatwiej wyrazić
Wszystko, co w tobie wewnętrznie związane.
Rytmem przekazać, harmonią wygładzić
Fałszywe myśli życiem zapisane.
Przekazać innym tylko te prawdziwe,
W których odnajdą swoje zagubienie,
Cień swego lęku, by całą swą siłą
Doszli do siebie wewnętrznym skupieniem,
By w rezonansie z tobą pozostali
Głębiej pojmując człowieczą naturę,
Siebie to samych w sobie odkrywali..
Idąc przed siebie, choć zawsze pod górę..
Jak się odnaleźć
Jak się odnaleźć w tym dziejów zamęcie,
Jak nie zagubić swego człowieczeństwa,
Jak zyskać równowagę, aby na zakręcie
Przemiany życia nie popadać w szaleństwo?
Skąd czerpać siłę, by innym pomagać?
Tym, którzy słabsi, którzy udręczeni,
Którym zabrakło chleba, nie tylko odwagi,
I jak dokonać cudu, by los się odmienił?
Jak lęk wypłoszyć ze swojego wnętrza,
By mieć nadzieję, która się wymknęła
Poprzez szczelinę trudu i zmagań, i męstwa,
Chociaż Polska wciąż żyje, jeszcze nie zginęła!
Tyle pytań wysyłam pod sklepienie nieba,
Tyle próśb, by Opatrzność czuwała nad nami,
By Bóg się ulitował, oświecił, jak trzeba
Wywalczyć swoją wolność czystymi rękami.
Myśli jak larwy
Myśli jak larwy w świetle dojrzewają
W umyśle duszy głęboko chowane.
Zadumę ciszy o swój kształt pytają ,
By wypowiedzieć niewypowiedziane.
By przeistoczyć się z larwy w motyle,
By móc wibrować prawdą swego czasu,
By się przejawić w wielkiej gamie stylów
Jednej idei, że duch jest kompasem.
Zanim rozbiegną sie we wszystkie strony
Dojrzałe myśli i ich przemyśłenia,
Skupieniem swiatła oddadzą pokłony
Temu co stworzył je w swoich marzeniach.
Niechaj je święty LOGOS błogosławi,
Niechaj Go slawią swoim zrozumieniem,
Niechaj sens życia i miłość oprawią
Wielką nadzieją w Jego dopełnienie.
Obszar niewinności
W obszar niewinności wkroczyłem odważnie,
Skupieniem swoich myśli otworzyłem bramę
I znalazłem się w ciszy odświętnej, poważnej,
Gdzie wszystko dla mnie było już przygotowane.
Kształtu swojego cienia nigdzie nie dojrzałem,
Białe światło nade mną przestrzeń rozświetliło,
A kryształowe myśłi na wskroś przenikały
Moją całą istotę, która się budzzła...
Ze zdumieniem stwierdziłem, że moje myśli skupione
W centra Jaźni tych wszystkich co po tamtej stronie,
Że to największa pamięć, że nikt nie zgubiony,
Że wszystko pozostało światłem odkupione.
Wielka radość i szczęście i pewność wzbudziła
Wdzięczność pokory serca dla Najwyższej Jaźni,
Która swą tajemnicę przede mną odkryła,
Bym mógł poszerzyć ducha twórczej wyobraźni.
Przekształcenie
W cichości wnętrza jestem zawieszony,
Nic nie dotyka ni myśli, ni serca:
Czas się zatrzymał, przystanął skupiony,
Bo przestrzeń we mnie zamieniła miejsca...
Z całą powagą niebo spoglądało
Na przekształcenie człowieczej natury,
Kiedy zawołałam o pomoc - czekało,
Było gotowe na ziemię zejść z Góry.
Nagle w kokonie coś się rozerwało,
Coś pękło z jękiem, ale bez rozpaczy.
To moje yśłi znowu oddychały,
A serce biło już swój rytm inaczej.
Cisza zaczęła wibrować dźwiękami,
Dostrić chciała rezonans mej duszy
Do dźwięku dzwonów gdzieś w Górze słyszanych...
Do Alleluja, aby czas odwrócić.
Spojrzenie
Widzisz, że oczy moje biją siłą,
Przeważnie czujesz to co wyrażają.
Czsami mylisz się, gdy mówisz: "nigdy",
Zawsze zgadujesz, gdy się uśmiechają.
Bi w nich odbijasz siebie jak w zwierciadle
Wspólnotą myśłi i światłem miłości.
Pragniesz, by życie było takie ładne,
Uciekasz wzrokiem od każdej szarości,
A czasem przecież i szarość jest piękna,
Zwłaszcza ta srebrna w odcienu popieli...
Kiedy już nasze spojrzenie uklęknie
Zmęczonym sercem i porą jesieni,
Wtedy nie dojrzysz już siły w spojrzeniu,
A tylko wielką tkliwość i kochanie,
I smutek wielki, i myśl zalęknioną,
Czy dojrzysz we mnie przeczucie rozstania?
Inny świat
W tym innym świecie tajemnicą skrytym
Przeróżne gamy dźwięków się splatają,
A wszystko grane w wielkiej własnej ciszy,
By w niej przystanąć swoim zasłuchaniem.
Światło tu piękne - jak świecy płomienie,
Jak rozjarzone światło u latarni,
Jak odblask słońca, aby dla uciechy
Wszystko rozjaśnić w waszych myślach czarnych.
W tym dziwnym świetle w gamach rozedrganym
Słyszymy myśłi i wspólne marzenia,
Wszystko co piękne w słowa ubieramy,
By wam je przesłać w waszych zamyśleniach.
A kto potrafi światło to maluje,
Pędzlem na płótnie zamyka w obraazie,
A inny nuty pisze - światło komponuje
Chcąc je uchwycić w swej muzycznej frazie,
A kto ze światłem w sercu się przyjaźni,
Ten nigdy lęku nie zazna już w sobie,
Ociepli wnętrze swojej wyobraźni,
Rozjaśni myśłi i powie: "Jam Człowiek".
W ten sposób własnie światłem się zapala
Dwa różne światy w jeden niepojęty,
Gdzie Życie różne przestrajane w gamach
Swej tajemnicy, klamrą "Śmierci" spięte.
Czujność
Nie chciałem zostać niczym zaskoczony
Na swojej drodze, gdy czas mnie zatrzyma
I biegłem w sobie drogą wyznaczoną
Szybciej jak życie, by smierć się spóźniła.
Czujnoścą swoją czas więc osaczałem,
O czasie przed czasem myślałem odważnie.
Wszystko co cenne w kwantach zamykałem,
By nie obciązyć swej duszy bagazem.
Zamiast adresu - kwant serca przypiołem...
To nieomylne miejsce przeznaczenia.
A potem z wielką ulgą odetchnąłem,
Bo byłem wolny od lęku w zwątpieniach.
Paliłem światło
Paliłem swiatło na dnie mego serca,
Kruszyłem smutek i marzenia swoje,
Powstały jakieś zmory niepokoju
Do wystąpienia bólu.... aż odkryłem duszę.
Jeśli martwota jest duszy bogactwem
Wyrwę ją z ciała i utopię w śmierci...
Nie po to wydobyłem mej radości tarczę,
Abym odrzucił ją, wszystko poświęcił
Męce poznania dla potomnych czasów.
Nie oddam duszy smierci i nikomu,
Moja jest tylko i do Ciebie zmierza...
Światłem rozjarza serce w ludzkim domu
I nie oodmawia bezmyślnie pacierza.
Ty jeden mnie pojmujesz o Największy Świety,
Ty jeden ze mną we mnie cicho dyskutujesz
I chociaż dla większości jesteś Niepojęty,
Ja w Tobie z Tobą światłem podróżuję.
Milczeć o Miłości
Jeżeli pragniesz o miłości mówić,
Najpierw ją przeżyj, aby ją zrozumieć.
Zatrzymaj w sobie, by nic z niej nie zgubić
I lepiej, zamilcz - jeżeli to umiesz.
Wszystko już o niej było powiedziane
W słowach banalnych, wielkich metaforach...
Przez wszystkie czasy była odmieniana,
Więc może lepiej przed czasem ją chować?
Pod powiekami zamknąć w swej pamięci
Przywołaną obecność jej prawdziwej twarzy,
Rozradować się cicho, objąć i uświęcić
Przyklęknąwszy w milczeniu na stopniach Ołtarza.
Dziękuję za miłość
Myśli wszystkie stanęły w pokornym milczeniu,
Zasłuchały się w ciszę gdzieś na nieboskłonie.
Nie czułam w sobie lęku am=ni rozżalenia -
Zasmuceniem jedynie przeczuwałam koniec.
Chciałam jeszcze wszystkiemu skłonić się odświętnie,
Podziękować za wszystko, co mi się zdarzył,
Za całe swoje życie, choć nie zawsze piękne,
Ale najbardziej Panie dziękuję za miłość.
Niech się stanie
Pod zamkniętymi powiekami
Świetlany ekran z ciemni się wyłania,
A na nim myśli sercem dyktowane
Plyną w zadumę ciszy gdzieś za kraniec...
Jesteś, kim jesteś, dokąd w czasie zmierzasz,
Skąd tu przybyłeś na podróżowanie
Swoją niepamęć na światło ottwierasz,,
By poznać w sobie to, co niepoznane.
Przysiądź przy źródle swego przeznaczenia
W wielkiej rzeszłości, która choć minęła,
Tobą się stał, w tobie się przemienia,
By jedną chwilą wieczność cię objęła.
Umysł przystanął w sobiezasłuuchaniem
Ducha jedności w tej pamięci świętej,
Przeczuwając, że w Jego mocy "Niech się stanie",
Stał się! - by odkryć w sobie "Jestem" niepojęte.
Baśń księżycowa
Rozjarzyło się światło pod sklepieniem nieba
Gwiazdami, co w ukłonach promienie rozdają.
Księżyc szuka w pamięci baśni, przestał ziewać,
By ziemi opowiedzieć i tym co słuchają,
Że dzisiaj właśnie wielkie jest, największe święto,
Że cała droga mleczna drży w swoim wzruszeniu,
Że cud cudów się zdarzył całkiem niepojęty,
Bo sam Bóg się uśmiechnął w każdym swym stworzeniu.
Dziwny sen
Sen dzisiaj mnie nawiedził na granicy jawy,
Spałem - nie spałem, gdy między chwilami
Ktoś klucz mi rzucił z uśmiechem zachęty,
Ogromny i rzeźbiony, klucz do wielkiej bramy.
A potem brama weszła i we mnie stanęła...
Najwidoczniej czekała abym ją otworzył,
Ale z żalem stwierdziłem, że w niej zamka nie ma.
Dziwne - myślałem... - Kto tę bramę otworzył? -
Tak się skupiłem w sobie, tak chciałem to wiedzieć,
Ze tajne wrota bramy otwarły się same.
Tym zamkiem właśnie było to skupienie
I wtym wewnętrznym stanem otworzyłem bramę.
Nagle w rozbłysku światła napis się wyłonił:
"Witamy w Kraju Myśłi" - światłem mnie otoczył
I wprowadził w abstrakcję - w Obszar Pandemonium.
Bałem się zagubienia w tej nowej krainie,
Ale wokoło myśli cicho mnie wołały...
Wejdź śmiało, tutaj nikt kto szuka nie zginie,
A znajdzie siebie w sobie, wstanie zmartwychwstały,
Jeszcze nie znasz sam siebie, nie znasz swej istoty,
A więc zaryzykować warto, choć się lękasz.
Masz teraz w duszy klucz cały ze złota
I wszystko jasne w tobie kłania się i klęka...
Kompasem niech ci będzie intuicja serca,
Zawsze ci nieomylnie wskaże te rejony,
Które warto odczytać i zamknąć w pamięci.
Lecz nagle sen się skończył, zostałem zbudzony.
I tylko cicho serce powtarzało:
"Wyjmij ciekawość ze swego wnętrza
I opraw w ramy całej tej cichości,
Która przypomni ci, że w bramę weszłaś
Właśnie cichością, bez oklasków gości"
Powrót
W tajemnicy misterium
światło się rozjarza,
Przywołane
wspomnienia płyną swą zadumą
Poprzez Korytarz
światła do stopni ołtarza,
A w duszy mej
odświętnie, bo wracam z podróży,
Podróżowanie długie –
kosmiczna wyprawa
Poprzez przestrzenie
czasu w pamięci zamkniętej
I czekanie na
przystań, i znowu odprawa,
Aż wszystko się
wypełni i stanie się święte.
Teraz więc już
zawracam w czasie odwróconym,
Nie przejrzystość
materii już mi nie przesłania
Twarzy Mistrza a
Makramie Jerozolimowej,
Który wszystkość prowadzi
do zmartwychwstania.
Najtrudniejszy zakręt
Czy można pokochać –
serce siebie pyta?
Zamyka oczy w sobie i
tak cicho marzy.
A czasami ten drugi
właściwie odczyta,
Choć nie widać
niczego na zdrętwiałej twarzy.
Teraz już nie czas
wiosny, a jesień nadchodzi,
To nie pora na
miłość, to raczej rozstanie,
Ale w głębi serca
zostaniemy młodzi
I nie chcemy
odchodzić samotnie i sami..
Jak myślisz – czy nam
życie da jeszcze w prezencie
Taką jedną
najmniejszą tajemnicę jaźni?
Czy na tym
najtrudniejszym, ostatnim zakręcie
Uklękniemy
wewnętrznie cisi i poważni?
Ostatni pokłon
Oddam Ci pokłon
znużeniem pielgrzyma,
Bo cała dusza tego
nie pomieści
Co czuję wnętrzem
mego człowieczeństwa,
Przeczuciem tego, co
z Tych opowieści
Ledwie obrysem
zaznaczyłem w życiu.
Kiedy nadejdzie swoją
wielką ciszą
Mój Anioł Śmierci, by
mi drzwi otworzyć,
Szeptem wypowiem i
całą tą treścią
Ostatniej chwili, że
wita Cię człowiek,
Który tak pragnął w
sobie chronić Boga.
Stań wtedy przy mnie
i rozjaśnij drogę,
Aby mnie ciemna
przestrzeń nie wchłonęła,
Nie wtopił zamęt
Kosmicznej Boleści,
Abym mógł Tobie
przedłożyć te dzieła,
W którym marzyłem,
aby zostać wielkim.
Wracając w Twoje
Ojcowskie ramiona
Poszukam Matki
spojrzeniem nadziei,
Że właśnie pierwsza
przywita mnie Ona
Swoim uśmiechem w
zadumie materii...
Nad moim duchem w
momencie skończonym.
Życie jest światłem,
a śmierć tą światłością,
Która wyznaczy mi
miejsce w przestrzeni
Twego obszaru baśni
nieskończonej,
O tym jak miłość
wyrosła z kamieni,
W które zasiałeś swe
Słowo Wcielone.
Stanę tak cicho, że
Ci nie przeszkodzę
W tej opowieści,
którą snujesz życiem
I śmiercią, aby
tajemnice swoje
Przekazać wszystkim w
ramie oprawionej
Własnym portretem –
gdzie Bóg jest i Człowiek.
Zebrany plon
Dziś wiem, ze Jesteś,
już nie muszę wierzyć,
To dla mnie przyszła
pora wyjaśnienia
Za całą miłość
kupioną w pacierzach,
która pomostem była mi do nieba
która pomostem była mi do nieba
Wynosząc w światło
poza przestrzeń czasu.
Nie śniłem nawet w
najgłębszych marzeniach
O tym spotkaniu z
Twoją obietnicą
Wręczenia klucza
razem z rozgrzeszeniem,
W zamian za powrót
ponowny do bytu,
Gdzie miałem czekać
na słowo „Spełnienie”.
Fakty w oprawie
tajemnicy nieba
Rzucają światło na
kryształ przewodni,
Który jasnością
przełamuje ciemność
I wodę życia rozpala
na ogień
Wypalający na
wszystkim co żyje
Znak Twojego krzyża
miłością rozpięty,
Aby zatrzymał się
każdy przechodzień
W zadumie zycia, a
poczuł się święty
Poprzez doznanie
wszelkiego cierpienia.
Ty miałeś rację, bo teraz wiem o tym,
Ty miałeś rację, bo teraz wiem o tym,
Że kiedym szukał
komplikując ducha,
Błądziłem często i
odczytać znaków
Nie potrafiłem, a
cała otucha
Mnie opuszczała i
byłem samotny.
Lecz Ty nade mną
ciągle gdzieś czuwałeś,
Bym się odwrócił
prostotą miłości,
Którą mi w głębię
istoty wpisałeś
Dla odczytania całej
tej mądrości
W mej własnej myśli,
to co w niej zasiałeś.
I znów dla innych ta
moja opowieść
Jest paradoksem, jak
Twoja przed laty
Dla tych, co kochać
nie umieją w Tobie,
Ale żądają dla siebie
zapłaty
Jakby Ci łaskę
robili, że żyją.
Chciałbym tak pomóc
wszystkim, co szukają
Swej własnej prawdy
klamrą serca spiętą,
Obejmującą to, co
jeszcze skryte
Przed ich oczami,
jeszcze niepojęte,
Ale już wiele razy
przeczuwane.
Adagio Albinioniego
Miłość jak fraza
muzyczna powraca
Żywy kształt
przywracając temu, co umarło,
Bo wasza dusza stale
się wzbogaca,
To ja zasiałem mej
miłości ziarno.
Powoli kłosy do
słońca się złocą,
Moja to siła, aby was
prowadzić,
Swe oczy miejcie w
słońce odwrócone,
Bo w słońcu łatwiej
ze wszystkim poradzić.
Miejcie dusze otwarte
na muzykę,
Moja to siła w niej
wrota otwiera
Słucham... i waszą
tęsknotę tu słyszę
Jak waszą miłość i
ból się odbiera
We wszystkich gamach
skrzypcowych melodii
We wszystkich
rozpaczliwych łkaniach...
Miejcie w swym sercu
i w każdej swej dłoni
Wrażliwość struny, co
pięknem was zbawia.
Kończę tym właśnie
akordem powagi
Wszystko co piękne,
wszystko to, co moje,
Przebaczam światu w
nim wszystkie zniewagi
W swoim akordzie
miłości w pokoju.
To Albinioni ze mną
tu rozmawiał,
Swoją muzyką i
skrzypiec strunami
Dla mnie swój ołtarz
w dźwięki przyozdabiał,
By oddać pokłon
gdzieś między frazami.
On to nie wiedział,
że na jego duszy
Harmonia dźwięków
rozpostarła dłonie
Jednego Dyrygenta, co
cały świat musi
Wygrać w stworzeniu,
by usłyszeć koniec.