sobota, 16 kwietnia 2016

Pytanie


Praktycznie to nie wiem od czego zacząć, bo to co usłyszałem od współ-spacza,
Że na budowie Świątyni Opaczności Bożej w Wilanowie pracują Koreańczycy...
Nie zdumiało mnie, aż tak bardzo, bo świat teraz staje otworem i dla wszystkich.

Ale właśnie to, że są z Korei Północnej i za 300 zł miesięcznie, aby wyżywić rodzinę,
Nie to, że mieszkają w barakach i pracują 12 godzin dziennie, ale to, że w Wilanowie.

To ostoja władzy królewskiej i Opaczności ducha czuwającego nad nami,
Jak ona sobie może poradzić z takim problemem dobroczynności bliźnich.

Jak widać miłosierdzie boże nie ma granic dla Koreańczyków,
Mogą zaspokoić potrzeby rodziny czekającej niecierpliwie...

To miłosierdzie trzyma ich w izolacji od siebie, za to w pobliżu świątyni,
Co pozwala im godnie żyć mam nadzieję, że nie tylko za zarobione pieniądze.


Sprawdza się stara zasada wychowawcza,
Im skromniej się żyje tym godniej u Boga.

Ale czemu tak bogobojni Polacy jesteśmy tak bardzo skłóceni?
Czy to nagromadzona karma rodzinna i narodowa się ujawniają?

Narodowi i rodzinie rozdrapywanych ran nigdy nie wychodziło na zdrowie,
Taki kraj łatwo napaść, albo doić finansowo jak dojną krowę, za pożyczone.

Nie lepiej dzielić się pomiędzy sobą energią tu różnej częstotliwości,
Bez pośredników, żyjących jak pasożyty na zdrowym organizmie bytu?



Patrzę na to z dystansu i jak we śnie i jak na małe dzieci,
Bo zbliża się też koniec turnusu, a ja zapuściłem brodę..

Nie wiem co na to moja rodzina, ale mam wymówkę: wnuka,
No bo jak nie podrapać o nią tą maleńką stópkę niemowlęcia?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz