Nie wiem czy uda mi się tu cokolwiek pisać,
WiFi sanatoryjne odzwierciedla stan chorych.
Ja natomiast zmuszany gimnastyką do ruchu,
Czuję się jak ta powyżej panna w weny puchu.
Zmuszony do wysiłku chodzenia raz to w dół, a raz w górę,
Zaczynam się czuć wyśmienicie jak w basenie solankowym.
W górach nie ma prostych dróg i na tym samym poziomie,
Wyjątkiem jest droga najczęściej uczęszczana do stołówki.
Zabiegi muskają mnie tak, jak takie boginie powyżej powojem,
A ja sam jak panienka poddaję się systemowi komputerowemu.
Nadzieja przyszłego świtu rozpala moją wyobraźnię,
Stosuję się do wszystkich zabiegów z solidnością...
Nie będę udawał w dniu pierwszego kwietnia,
Że tęsknię za domem, polityką i obowiązkami.
Jeśli już to za bujanym fotelem, a nie garbieniem się nad laptopem,
Wyciął mi nie zły numer blokując dostęp do przeglądarki i Internetu.
Czuję się dobrze i takie same mam towarzystwo w pokoju,
Dużo spaceruję i wdycham nie zakurzone powietrze i wodę.
Wchłaniam ją przez skórę w basenie i piję prosto ze źródła,
Źródło mam blisko i stare żelaziste i dobre na krwi choroby.
Dlatego słuchając mojego ulubionego filozofa, stoika do żony,
Nie słucham głupich rad mądrych ludzi tylko własnego rozumu.
Niech on się rozwija zdrowo i zgodnie z naturą bytu,
Niech służy ciału i mnie jako świadomości duchowej.
A nie odwrotnie, ja jemu, a on z niewiedzy będzie mnie straszył,
Myślę, że już od dawna przestał się buntować i współpracujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz