Sai Baba zaistniał w moim życiu i też dość ciekawie,
Najpierw przykuł moją uwagę ciekawymi książkami,
Potem to nieco mnie zdystansował kultem wielbicieli,
Aby wreszcie dać znać o sobie 'namacalnie fizycznie'.
Kiedy ruszyła na Niego kampania krytyki we mnie wezbrało,
Głównie dlatego, że rozdzielałem kult wyznawców od słowa,
A słowa docierały do serca, więc i kiedyś zapragnąłem znaku.
Jakiegokolwiek znaku za to potwierdzającego, na te moje o Nim myśli,
Więc kiedy do mnie zadzwoniła koleżanka przypominając o znajomości,
Pewnej naszej wspólnej znajomej, a wracającej z Indii no i z prezentem,
Bezwiednie powiedziałem do niej przez telefon, czy czasem nie od Sai?
Jej zaskoczenie było tak podobne i do mojego i na to co powiedziałem,
Długi czas nic nie powiedziała, a potem zapytała: skąd niby ja to wiem?
Nie wiem, odpowiedziałem, ale chyba od Niego bo miałem przeczucie.
Jej zaskoczenie było jeszcze większe, kiedy pojechałem na to spotkanie,
Dom wspólnych znajomych był jak świątynia, a wtedy oni zaczęli mówić:
To, że widzieli mnie wśród uczestników wielbicieli.... i dawałem im znaki.
Oczywiście zniknąłem, ale przyjęli to za znak, od Niego,
I doszli do wniosku, że trzeba coś przywieźć z pamiątek.
Długo tak wszyscy cieszyliśmy się tym jak dzieci, a On miał podobną minę,
Zapewne śmiejąc się z nami, taką właśnie jak powyżej, bo sam kocha kawały.
W książkach były opisywane podobne historie ludzi mających z Nim kontakt!
Jeszcze raz mi się pokazał, ale już na spotkaniu z tybetańskim lamą,
Gdy dotknął mojego czoła zobaczyłem go jako Sai puszczającego oko,
Tuż przed samym wyjazdem na stałe z Warszawy do Kudowy Zdroju.
To tak jak gdyby był cały czas, bo wokół mnie czułem Jego obecność,
Dopiero przed Jego odejściem, dostałem znak, abym nie przyjeżdżał,
I został na miejscu, bo jeszcze jednego wielbiciela mu już nie trzeba.
Potem natchnął mnie do nazwania blogu "Dnia- myśli",
Jako odbicie lustrzane Jemu poświęconemu: "Myśl dnia",
Aby w końcu nazwać podobnie drugi nowy blog: Myśli -dnia.
Czułem też Jego obecność w Polskiej Świątyni Jemu poświęconej,
Gdzie spotkałem wielu ciekawych ludzi, ale o tym już pisałem:
http://tamar102.blogspot.com/p/swiatynia-sai-baby.html
Na pewno nie dam się wciągnąć w rozgrywki pomiędzy wielbicielami i przeciwnikami,
Dla mnie to są spory dziecinne rodem z piaskownicy, podobnie i ukryte teorie spiskowe..
Dla mnie liczą się słowa zachęcające do miłości, a nie do czci pośredników,
Do miłosierdzia boskiego, a nie do tych, którzy mają rację w sporze o słowa.
Liczą się fakty tego co sam stworzył i nauczał,
Nie świątynie, a szkoły, szpitale i uniwersytety:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sathya_Sai_Baba
Właśnie takiego Sai Babę mnie przywieźli:
Śmieszą mnie też dywagacje, kto ważniejszy podobnie w państwie,
Urzędnicy świeccy, czy kościelni, jak i podatkowi jako pośrednicy!
Przecież zwracając się o pomoc do Stwórcy, to winno nam być obojętne,
Czy użyje Mistrza, praktykanta, czy innego działającego w Jego imieniu,
Jego pośrednika, aby efekt był właściwy, skuteczny i właściwie zrozumiały.
Wiem to teraz, że zawsze byłem prowadzony i ratowany z różnych opresji,
Ważne, że po latach tzw. "zbiegów okoliczności' wiedziałem komu dziękować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz