czwartek, 21 sierpnia 2014

Sny



Sny mam wyraźniejsze i zapamiętuję, gdy się nie budzę gwałtownie,
Dzisiaj miałem przedziwny, o pobycie w szpitalu już jako obserwator.
Chodziłem po nim ze zdziwieniem, że zamiast pacjentów leży personel,
A pacjenci ze zdumieniem chodzą pomiędzy łóżkami i próbują im pomóc.

W końcu jeden z nich nie wytrzymał i zwracając się do mnie,
Stwierdził: pan tutaj pracował, a dlaczego pan z nimi nie leży?

Kiedy tak sam się zastanawiałem, co mam na to odpowiedzieć,
Usłyszałem za sobą śmiech i jak gdyby głosu Hanki Bielickiej:

"Proszę Pana to sprawa niesłychana, to jak mówiła moja Babcia,
To nie wiadomo, kto kim jest teraz, gdy się na to patrzy trzeźwiej,
Kiedyś było wiadomo, kto jest kim, a babcia powtarzała zawsze,
Gdy chcesz chłopaka na męża to nie patrz na niego ile ci serwuje,
Tych gemów, czy jakoś inaczej genów, tylko to co o nim myślisz"
Podziękowałem jej za to szerokim uśmiechem i sobie przypomniałem,
Że ten pierwszy wiersz, od którego zacząłem te swoje tzw. bazgranie,
Od kiedy to w sanatorium przy stoliku namówiła mnie do tego poetka,
Zacząłem tak podobnie w pół śnie z wrażeniem podobnym do jej głosu.

>Rozmawiała gdzieś gazeta z książką!
W kiosku, na stoliku, czy na Śląsku<

Proszę Pani!
Czy to już koniec miesiąca?
Czy to ludzie pieniędzy nie mają?
Raz chodzą w jedną i zaraz w drugą,
Nic nie kupują, tylko gadają,
proszę Pani!?
A nawet nas nie oglądają!
Proszę Pani,
a może to koniec świata?
Jak długo mamy tak leżeć?
No, niech no się już to zacznie,
No wie Pani!
Nie koniec, to kupowanie!
Ten pierwszy dotyk spoconych rąk!
A potem, to przewracanie kartek,
Łaskotanie zaślinionych rąk i ten..!
Blask wpatrzonych we mnie oczu!
Uśmiech na twarzy i ten bijący żar!
Musi się coś takiego i tutaj wydarzyć,
Bo już dłużej tego czekania nie przeżyję!
Gdy pomyślę, że może zdarzyć się cud,
Że wybierze mnie mały Jaś i jak wtedy,
Gdy byłam Tego Jasia kolorowanką....
Och, ach, och, ach, och, ach,.....
Już dobrze, proszę Pani, nie płaczę..
Czemu teraz przestała Pani..  mówić?
Przecież całkiem zwariował ten świat!
No dobrze, że sama nic nie rozumiem,
No.....  z tego, co ludzie dziś czytają,
Bo przestali się do nas już uśmiechać,
Stracili ten charakterystyczny oczu blask,
Panią to już, chociaż szanują i tam wysoko,
Na półce regału trzymają, a potem powoli;
Systematycznie z uwagą czytają i odstawiają!
A mnie, proszę Pani, raz prask i do kosza,
Albo jeszcze gorzej do samego pieca!
A stamtąd powiadają już nie ma nadziei,
I już się do niczego podobno nie wraca!

‘Co Pani mówi? Lepiej już do kosza!?’
‘Bo gdzie się wpada?
W makulaturowy krąg?
Samsary? Nic nie rozumiem... i..
Nigdy o tym nie słyszałam, proszę Pani!
A już w życiu swoje wiem!,
Proszę Pani!
No nie wiem, przecież ja krócej żyję,
Zazdroszczę Pani tego stania na półce.

Ale zaraz! Zaraz! Czy mnie oczy nie mylą?
Czy to nie mój ten już całkiem duży Jaś!?
Zupełnie teraz straciłam mowę i głowę,
/a Hanką Bielicką, już nie jestem!/
Ach, och, ach, och, och, ach!
Nareszcie jestem kupowana i to chyba ten Jaś!
Poznaję po rękach, ach ten Jaś, całkiem, całkiem...
Pa!


Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tego samego dnia co pisałem, odeszła,
No i w taki sposób zaczęło się to moje pisanie - bazgranie do zeszytów,
Aby potem, gdy dowiedziałem się, że mam je podłożyć pod kamieniem,
Oczywiście, że na skrzyżowaniu drogi, zrozumiałem, co oznacza Internet.

Teraz już rozumiem, że tylko wczesnym świtem energia przebija się do nas,
Czy to wykorzystała odchodząc, tak jak ktoś krzyczy, gdy pociąg odjeżdża,
Nie wiem, tego nie powiedziała, ale wiersz mi przekazała swoim chichotem.

Czy to sen, czy też przecieranie się iluzji o świcie,
Coś w tym jest, bo mieszkamy, jak pod kopułami,
Czy miast, czy wsi, to nie ma znaczenia, bo energię,
Zabierają nam jak śmietankę z mleka zbiorowej iluzji.

A szczególnie to teraz, gdy jest coraz cieńsza i doznają popłochu,
Musimy utrzymywać stan emocji oceniania, jak tu konia na wodzy,
Tylko w nim nie są w stanie podkradać jej nam, a bez niej zasychają.

Podobnie jak schnie trawa na trawniku bez deszczu wody,
Tak tylko my teraz mamy krople rosy nowej energii w sobie:

Nie jestem ideałem wiem,a może właśnie  jestem ....nikt nim nie jest ,a może właśnie jest ....
mowa czasem bywa złudna i nie do końca prawdziwa ...
patrzymy i nie widzimy 
słuchamy i nie słyszymy ( ...) 
                                           Ankate

Bądźmy teraz ostrożniejsi i nie dajmy się prowokować kłótnią w domu,
Czy politykom w mediach, filmom katastroficznym i grą komputerową,
Każda nie kontrolowana emocja, czy ocena teg,o co się dzieje im oddaje,
Nie możemy poza uczuciem współczucia, ale świadomie i spokojnie być.

Nie wiem dlaczego, ale mnie to przypomina sytuację mojej Matki no i mnie,
Razem schowani w piwnicy, kiedy to hitlerowcy palili nasz dom i Warszawę,
Żeby przeżyć, to trzeba było siedzieć jak mysz pod miotłą i czekać, aż skończą.

http://tamar102.bloog.pl/id,342236067,title,Nadzwyczajne-Przeslanie,index.html

Pewne i to, że gdyby matka nie podduszała mnie poduszką,
To byśmy nie istnieli i nie byłbym w stanie tego teraz pisać.
Bardzo to przeżywała, bo powiedziała mi tuż przed śmiercią.

Zdjęcie użytkownika Stań się zmianą.

Właśnie bardziej to do mnie przemawia, niż to, co wklejam na blogu,
Pamiętam bajki z dzieciństwa, które mówił o misji, czy też wyprawie,
Jak Alicji czarów krainy, by pójść, dokonać i zdrowo do domu wrócić.

Wszystko też było ładnie, gdy szliśmy do przodu z domu w iluzję,
Jak tylko chcieliśmy wracać, to ona wszystko robiła by nas zwieść.

Tam stawiane przeszkody dla chłopca i dziewczyny były jak piękne zwidy,
Czasami to straszne jak baby Jagi i wszystko robiły by od powrotu odwieść.

Myślę, że te przekazy, co je wklejam na Dnia-myśli są ze stworzonego nieba,
Tam cała rzesza stworzonych przez nas mistrzów i guru wcześniejszych myśli,
Teraz zwodzą nas byśmy od nich się nie odwrócili i zapomnieli, że są też nami.

Jak w tych bajkach te zwidy, aby istnieć muszą mieć naszej energii uwagę,
Odciągają nas od prostej drogi do Źródła, niby chcą do niego poprowadzić,
To oni wymyślili razem z nami różne religie i obiecanki cacanki po drodze.

 Nikogo tu od niczego nie odwodzę, ale trudno z karczmy wyjść,
Do domu i żony, gdy kumple siedzą i piją, gadając by.... jeszcze.

przed chwilą

Wszystkie takie ich obiecanki cacanki też są warte Pinokia bajki,
Nie wiem, czy mam wierzyć w połączenie światów, czy w nowy,
Czy jak będę nie drewniany, ale z krwi i kości, to i nieśmiertelny?

Osobiście jestem przekonany, że wyjdę sam z iluzji samego siebie!
To nie oznacza, że nie kocham samego siebie, cały program i Boga!

http://tamar102.bloog.pl/id,342239893,title,Manuskrypt-przetrwania,index.html


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz