To ciekawe, najpiękniejsze "Halo" widzę wokół płomienia zapałki,
Ma głębię ostrości, no i można myślą umysłu zmieniać jego kolory.
Czy to dowód i na to, że jesteśmy w trakcie tej transformacji,
Polegającej na dostosowaniu się wibracji do innych światów?
Czy wybierając kolory podnosimy ją lub obniżamy?
Coś w tym tu jest, warto to przemyśleć i na spokojnie,
Pomedytować nad kolorami aury ochronnej tego czasu.
Podejrzewam, że 'halo' ma związek z Kwiatem Życia,
Może jest Jego rzutem wiązki na ekran rzeczywistości?
Kwiat Życia to taka maleńka cegiełka całego ekranu bytu,
A my z tych pojedynczych cegiełek buduje własną iluzję.
Podejrzewam, że 'halo' ma związek z Kwiatem Życia,
Może jest Jego rzutem wiązki na ekran rzeczywistości?
Kwiat Życia to taka maleńka cegiełka całego ekranu bytu,
A my z tych pojedynczych cegiełek buduje własną iluzję.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie,
żebym nie żył wbrew własnej prawdzie.
Dziś wiem, że to się nazywa
AUTENTYCZNOŚCIĄ.
...
że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie,
żebym nie żył wbrew własnej prawdzie.
Dziś wiem, że to się nazywa
AUTENTYCZNOŚCIĄ.
...
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
jak żenujące jest dla innych, gdy narzucam im własne pragnienia,
wiedząc, że ani nie nadszedł odpowiedni czas,
ani tamta osoba nie jest na to gotowa,
nawet jeśli byłem nią ja sam.
Dziś wiem, że to się nazywa
SZACUNKIEM DO SAMEGO SIEBIE.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem tęsknić za innym życiem i mogłem dostrzec,
że wszystko wokół mnie stanowi zaproszenie do rozwoju.
Dziś wiem, że to się nazywa
DOJRZAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
że zawsze i we wszystkich okolicznościach
jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu
i że wszystko, co się dzieje, jest właściwe.
Od tamtej pory mogłem być spokojny.
Dziś wiem, że to się nazywa
WEWNĘTRZNĄ PEWNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem ograbiać się z wolnego czasu
i przestałem tworzyć kolejne wielkie plany na przyszłość.
Dziś robię tylko to, co sprawia mi radość i przyjemność,
co kocham i co sprawia, że moje serce się uśmiecha.
I robię to na swój sposób i we własnym tempie.
Dziś wiem, że to się nazywa
RZETELNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uwolniłem się
od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe.
od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego,
co wciąż odciągało mnie ode mnie samego.
Na początku nazywałem to "zdrowym egoizmem"
Ale dziś wiem, że to
MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem chcieć zawsze mieć rację.
Dzięki temu rzadziej się myliłem.
Dziś wiem, że to się nazywa
SKROMNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
wzbraniałem się przed życiem w przeszłości
i troską o własną przyszłość.
Teraz żyję chwilą, w której dzieje się WSZYSTKO.
Żyję więc teraz każdym dniem i nazywam to
DOSKONAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że moje myślenie może uczynić ze mnie chorego nędznika.
Kiedy jednak zwróciłem się do sił mojego serca,
mój rozum zyskał ważnego wspólnika.
Ten związek nazywam dziś
MĄDROŚCIĄ SERCA.
Nie musimy już się obawiać sporów,
konfliktów i problemów z samymi sobą i z innymi,
ponieważ nawet gwiazdy wpadają na siebie, tworząc nowe światy.
Dziś wiem, że
TO JEST WŁAŚNIE ŻYCIE
Charles Chaplin
Muszę to sprawdzić też na światełkach w kościele,
A jak nie będzie tego 'halo', czy to będzie znaczyć,
Że bogactwo z tego świata, nie jest tym co świeci?
Wiedza oparta na własnych dociekaniach jest tą wiarą,
Którą warto podtrzymywać i hartować w ogniu serca!
Wtedy wiedza płonie w ogniu prawdy,
I tak staje się czysta jak wypalane złoto,
Wiara w cudzą i nie sprawdzoną to osad.
Kto wie, czy takie ostatnio zachowanie Słońca,
Nie jest takim spalaniem naszych osadów serca,
To potężny rozbłysk w 2012 r. był zapowiedzią:
http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/potezny-rozblysk-2012-roku-zwiastunem-dziwnego-zachowania-slonca
http://tamar102.bloog.pl/id,342000635,title,Bezruch-Czaso-Przestrzeni,index.html
Składanie pojedynczych kart zachodzi w talię duszy wyboru,
Dlatego prawie codziennie śnię różne równoległe konfiguracje,
Zmieniające się sytuacje dot. jednego wątku, który doświadczam,
Na różne sposoby te w śnie z wątpliwościami co do samopoczucia.
Gdy się budzę, to z ulgą stwierdzam, że te problemy były błahe,
Ale w śnie przeżywałem je z dużym dyskomfortem samopoczucia,
Myślę, że ten przekaz wyjaśnił mi wiele na temat moich decyzji,
Widzę, że to co przeżywam w realu, jest średnią kompilacją innych.
Mówiąc na wesoło, duch skacze jak ktoś usiłujący dostać się do brzegu,
A sytuacja jest tu do wyboru skaczącego, po coraz mniejszych krach lodu,
Kiedy całość kry rozbitej światów, coraz dalej odpływa od realnego ducha.
Stałym lądem jest to nasze bezczasie i ten brak przestrzeni ruchu,
Jeśli zdążymy na czas wyskoczyć z tego kry odpływającej ruchu.
Proszę też w nic nie wierzyć co piszę, bo to rozmyślań dywagacja,
To próba zrozumienia tego cennego przekazu potwierdzającego sny.
Trzeba przyzna, że żyjemy w bardzo ciekawych czasach jego końca.
Jedną z ciekawszych książek sf jaką czytałem dawno, była - książka;
O tancerzach na końcu czasu w bibliotece English Language Collage.
jak żenujące jest dla innych, gdy narzucam im własne pragnienia,
wiedząc, że ani nie nadszedł odpowiedni czas,
ani tamta osoba nie jest na to gotowa,
nawet jeśli byłem nią ja sam.
Dziś wiem, że to się nazywa
SZACUNKIEM DO SAMEGO SIEBIE.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem tęsknić za innym życiem i mogłem dostrzec,
że wszystko wokół mnie stanowi zaproszenie do rozwoju.
Dziś wiem, że to się nazywa
DOJRZAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
że zawsze i we wszystkich okolicznościach
jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu
i że wszystko, co się dzieje, jest właściwe.
Od tamtej pory mogłem być spokojny.
Dziś wiem, że to się nazywa
WEWNĘTRZNĄ PEWNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem ograbiać się z wolnego czasu
i przestałem tworzyć kolejne wielkie plany na przyszłość.
Dziś robię tylko to, co sprawia mi radość i przyjemność,
co kocham i co sprawia, że moje serce się uśmiecha.
I robię to na swój sposób i we własnym tempie.
Dziś wiem, że to się nazywa
RZETELNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uwolniłem się
od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe.
od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego,
co wciąż odciągało mnie ode mnie samego.
Na początku nazywałem to "zdrowym egoizmem"
Ale dziś wiem, że to
MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem chcieć zawsze mieć rację.
Dzięki temu rzadziej się myliłem.
Dziś wiem, że to się nazywa
SKROMNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
wzbraniałem się przed życiem w przeszłości
i troską o własną przyszłość.
Teraz żyję chwilą, w której dzieje się WSZYSTKO.
Żyję więc teraz każdym dniem i nazywam to
DOSKONAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że moje myślenie może uczynić ze mnie chorego nędznika.
Kiedy jednak zwróciłem się do sił mojego serca,
mój rozum zyskał ważnego wspólnika.
Ten związek nazywam dziś
MĄDROŚCIĄ SERCA.
Nie musimy już się obawiać sporów,
konfliktów i problemów z samymi sobą i z innymi,
ponieważ nawet gwiazdy wpadają na siebie, tworząc nowe światy.
Dziś wiem, że
TO JEST WŁAŚNIE ŻYCIE
Charles Chaplin
Muszę to sprawdzić też na światełkach w kościele,
A jak nie będzie tego 'halo', czy to będzie znaczyć,
Że bogactwo z tego świata, nie jest tym co świeci?
Wiedza oparta na własnych dociekaniach jest tą wiarą,
Którą warto podtrzymywać i hartować w ogniu serca!
Wtedy wiedza płonie w ogniu prawdy,
I tak staje się czysta jak wypalane złoto,
Wiara w cudzą i nie sprawdzoną to osad.
Kto wie, czy takie ostatnio zachowanie Słońca,
Nie jest takim spalaniem naszych osadów serca,
To potężny rozbłysk w 2012 r. był zapowiedzią:
http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/potezny-rozblysk-2012-roku-zwiastunem-dziwnego-zachowania-slonca
http://tamar102.bloog.pl/id,342000635,title,Bezruch-Czaso-Przestrzeni,index.html
Składanie pojedynczych kart zachodzi w talię duszy wyboru,
Dlatego prawie codziennie śnię różne równoległe konfiguracje,
Zmieniające się sytuacje dot. jednego wątku, który doświadczam,
Na różne sposoby te w śnie z wątpliwościami co do samopoczucia.
Gdy się budzę, to z ulgą stwierdzam, że te problemy były błahe,
Ale w śnie przeżywałem je z dużym dyskomfortem samopoczucia,
Myślę, że ten przekaz wyjaśnił mi wiele na temat moich decyzji,
Widzę, że to co przeżywam w realu, jest średnią kompilacją innych.
Mówiąc na wesoło, duch skacze jak ktoś usiłujący dostać się do brzegu,
A sytuacja jest tu do wyboru skaczącego, po coraz mniejszych krach lodu,
Kiedy całość kry rozbitej światów, coraz dalej odpływa od realnego ducha.
Stałym lądem jest to nasze bezczasie i ten brak przestrzeni ruchu,
Jeśli zdążymy na czas wyskoczyć z tego kry odpływającej ruchu.
Proszę też w nic nie wierzyć co piszę, bo to rozmyślań dywagacja,
To próba zrozumienia tego cennego przekazu potwierdzającego sny.
Trzeba przyzna, że żyjemy w bardzo ciekawych czasach jego końca.
Jedną z ciekawszych książek sf jaką czytałem dawno, była - książka;
O tancerzach na końcu czasu w bibliotece English Language Collage.