"Był sobie dziad i baba,
Bardzo starzy oboje,
Ona kaszląca, słaba,
On skurczony we dwoje.
Mieli chatkę maleńką,
Taką starą jak oni,
Jedno miała okienko
I jeden był wchód do niej.
Żyli bardzo szczęśliwie
I spokojnie jak w niebie,
Czemu ja się nie dziwię,
Bo przywykli do siebie.
Tylko smutno im było,
Że umierać musieli,
Że się kiedyś mogiłą
Długie życie rozdzieli."
Itd,
/jak u Ignacego Kraszewskiego..../
/to znamy, a współcześnie?/
To nie bajka, bo teraz dzisiaj....
Mieli z tej chatki już duże mieszkanie,
Tako samo stare jak oni, ale za to okien,
Wiele do mycia i pokoi do sprzątania.
Ale, gdy tylko doszło do słowa,
On stawał się bystry i sprężysty,
A ona pyskata jak dawniej młoda.
Za to, gdy moc słów jak liście im opadały,
Zalegała cisza jesieni życia słów jak sowa,
Wypowiedzianych, ale już nie tak zwiędłych,
Że opadały same w emocji na ręce i ramiona,
A wtedy na czas jakiś, zalegała święta cisza...
By znów za chwilę wichrem podnosić się na nowo,
By znów potem opaść jesienią szeleszczących liści,
Słów tu pustych bez sensu i zapomnianych ich treści,
Powracających w cyklu ospałych jak młócki z kłótni.
Ale czy warto było? Nikt się już nikogo nie pyta,
Jak o ten wczorajszy apetyt na flaki czy schabowy,
Chyba, że ktoś młody i chętny słuchania ich zawita.
Ich mowa, jako brzęczenie słów much koło ucha,
Usłyszała jako tu zaproszenie kostucha i zapukała,
Ale jak wiadomo z bajki, nikt nie chciał jej otworzyć,
Więc i niepysznie i bez pytań od drzwi sama odeszła,
By chwilę potem, moc kłótni sów usłyszeć od nowa.
A o co była? Nikt nie wie i wiedzieć by nie też chciał,
Bo i po co, bo to bez sensu pytać się o to, co już było..
Gdzie się podziała ta boska mocy siła miłości,
Co w drzew kapilarach podnosi wodę do góry,
Bo u młodych to wiadomo, atrybuty tej miłości,
Co teraz opadły z szelestem suchych liści złości?
To jest Miłość? Czy zachowanie odrębności w wolności,
Słów wypowiedzianych zależnie od okoliczności i wieku?
Nie wiem...
Zawsze lepiej być Piotrusiem Panem w wewnętrznej miłości,
Ona jest tą najpewniejszą polisą ubezpieczenia na nowe życie.
"My - ateiści żartujemy ze śmierci,
bo wiemy, że po niej nie ma nic,
czego moglibyśmy się bać.
Na szczęście nie ogłupiły nas religie i
wierzenia."
/Grupa Henocha/
/Grupa Henocha/
/napisał kolega na facebook'u/
Miłego dnia Kochani życzę.
Cokolwiek się zdarzy
- najważniejszy jest spokój.
/napisał kolega drugi/
Może i z nami jest tak, jak z tymi tu ptaszkami,
Dopóki ten trzeci po środku siedzi jest spokój?
Gdy dzieci nasz dom opuszczają zaczynają się kłótnie,
To co dawniej przyciągało odchodzi, a wyłażą różnice.
Lepiej już samemu do siebie wrócić i marzyć o czymś innym,
Jako nowym i tak myślami i marzeniami sprowadzamy nowe.
Aby nie to, co się nie sprawdziło i nie sprawdza:
Tego dawni dziad i baba by nie przeżyli i na emeryturze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz