Wydaje się, że świt przed nami parapsychologicznych zdolności,
Z poszerzenia ludzkiej świadomości samoistnie dzięki szyszynce,
Podejrzewam, że to ona niejako zabiera nas poza czas i przestrzeń.
Takie jakie są tu opisywane doświadczenia rosyjskich naukowców,
Przeżywałem w szpitalu bez zwierciadeł Kozyriewa, jako pacjent,
Nie wiem tylko, czy te trzydniowe doświadczenia były za sprawą;
Defibrylacji dwukrotnej, czy to mieszanki leków w czasie zabiegu?
Nie wiem, ale po trzech dniach i po powrocie do domu to minęło.
Może mamy w głowie własne zwierciadła przyblokowane lub zasłonięte,
Podobnie jak to robimy z obiektywem zamykanym diafragmą przesłony?
A kiedy taką zdolność traci się jako kapłan próbujemy ją przywrócić tiarą?
Może właśnie tą iluzją tej rzeczywistości industrialnej zaciemniamy,
Podobnie jak dzisiejsi kapłani materialnym przywiązaniem do rzeczy,
Tracąc ją jako biskup, znieść nie możemy u innych, jak u sióstr Betanek.
Zawsze mnie zastanawiał ten przepych i to bogactwo kościoła,
Co było tak nie zgodne z naukami Jezusa, tej co do nauki wiary,
"Zostawcie wszystko, rodziny i majątki i idźcie boso nauczać"!
No bo, gdy się wierzy w Boga, to się nie przejmuje troskami codzienności,
Tak właśnie czynią mnisi w Tybecie, ci co chodzą do wsi po miseczkę ryżu.
Niczego nie gromadząc, nie tylko ponad miarę, ale nawet dla dnia następnego.
No bo, gdy się wierzy w Boga, to się nie przejmuje troskami codzienności,
Tak właśnie czynią mnisi w Tybecie, ci co chodzą do wsi po miseczkę ryżu.
Niczego nie gromadząc, nie tylko ponad miarę, ale nawet dla dnia następnego.
EGIPSKI CHLEB
Moja poezja jest jak egipski chleb -
czerstwieje po jednej nocy.
Więc spożyj ją, gdy wciąż jest świeża,...
nim wysuszy ją nurt powietrza.
Moja poezja jest jak egipski chleb -
czerstwieje po jednej nocy.
Więc spożyj ją, gdy wciąż jest świeża,...
nim wysuszy ją nurt powietrza.
Moje słowa wzbierają w cieple serca,
a więdną w chłodzie świata.
Jak ryba na suchym lądzie
przez moment drgają i umierają.
Jeśli łatwo przyjmujesz moje słowa,
a nie potrafisz ich strawić,
każdą prawdę zabarwić musisz
własną paletą wyobraźni.
Przyjacielu, pijesz z pustej czary,
gdy cenne wino wylewa się do rynsztoka.
Pijesz ze studni swych własnych urojeń,
wypluwając zachwyt antycznych słów.
Jeśli jesz czerstwy chleb,
myśląc, że jest świeży,
nabawisz się tylko bólu żołądka.
RUMI
Dobra poezja jest jak chleb niezbędny do konsumpcji,
Nawet wciskające się bez wazeliny reklamy ją używają,
Nie ważne rymy i rytmy, aby wstrząsała nieokrzesanym,
Docierała do pustej głowy pełnego zasobów konsumenta.
Coś w niej tu musi być, bo ludzie wściekle kupują,
Wszystko to co niepotrzebne, ale za to tanie i ładne,
Jak w jakimś amoku dla samej przyjemności zakupu,
Sądzę, że to ucieczka przed odpowiedzialnością za życie.
Cieszę się, że są inni zainteresowani nowym,
Licznik coraz szybciej się kręci oglądalności,
To mnie wspiera i namawia do pisania dla innych.
Z wiarą jest podobnie i najmniej miłości tam, gdzie o wierze się trąbi,
Za miłość uważa się bezwzględne posłuszeństwo podporządkowania,
Niestety zaczynamy od naszych dzieci zabijając inicjatywę ciekawości.
Tak mnie naszło, gdy stałem przeszło dwie godziny po odbiór świadectwa.
No i z czego oceny? Z niesprawdzonej historii pisanej przez zwycięzców?
Z nauki dawnej już nie aktualnej, za to wypełniającej lewą półkulę mózgu.
Z czego się mam cieszyć pomyślałem, że zamiast tej prawej rozwiniętej,
Dla sztuk pięknych, to rozwijać się będzie lewa, dla konsumpcji i pracy?
Więc pomyślałem, że pragnę tego świtu, choćby dla pokolenia mojej córki!
http://www.youtube.com/watch?v=xqdEyr3WQ-g&index=5&list=UUTh2yOFJgxOlNMQPaXU0beg
http://www.psychedelicadventure.net/2010/01/we-are-infinite-ocean-of-cosmic-light.html
Nie burz w twym dziecku snu i marzenia,
że życie jest piękne.
Pozwól mu wyśnić do świtu
okruchy niewinnego snu.
Nasze życie przeplata ...
niewidzialna nić szczęścia,
i nie wszystko musi być
zasłużone, wypracowane w pocie czoła.
Nawet gdy Ty
w bezsenną noc wstajesz,
bo budzi Cię życie i jego sprawy,
to popatrz na twe śpiące dziecko
rozciągnięte na plecach,
zwrócone ku Tobie
twarzą i otwartymi dłońmi
na wznak całkowitego zaufania do tego świata,
w tej jego niewinnej podróży życia,
i nie przerywaj tego świętego snu.
Bo nić szczęścia
w jego sennej podróży
wplata się teraz oto tu w jego nadzieję
dobra świata,
a przez to w końcu świat i my
jesteśmy niesieni i trwamy,
nawet jeśli przed oczyma
rozpościerają się zgliszcza
i pejzaże grozy,
obrazy życia,
w którym nic jest dawane darmo.
Nie burz w twym dziecku snu i marzenia,
że życie jest piękne,
przeniknięte siłą tej nadziei,
kiedy ta jego podroż
po tajemniczych splotach
daru i szczęścia jeszcze trwa,
i nie mów, że trzeba być dorosłym,
i brać życie tylko takie, jakie jest.
Bo w końcu to ten niewinny sen twego dziecka,
najbardziej krucha i delikatna rzecz,
dźwiga w posadach nasz sens trwania,
sens pracy nocą i trudu za dnia,
w niepostrzeżenie wszechprzenikającej woni,
zapachu piękna i dobra tego świata.
I zarzuć TY,
dorosły człowieku,
błądzący po bezkresnych oceanach okręcie,
siłą tego snu i marzenia dziecka,
jeszcze przed wschodem słońca,
jeszcze zanim otworzy ono oczy,
kotwicę pokoju i troski,
jeśli nawet w kruchą i delikatną nadzieję,
ale że jednak to DOBRO nieba czuwa nad nami,
i prowadzi według swej nieogarniętej mądrości
do portu przeznaczenia,
każdego z nas,
bez najmniejszego wyjątku
Jacek M. Kwiatkowski
a więdną w chłodzie świata.
Jak ryba na suchym lądzie
przez moment drgają i umierają.
Jeśli łatwo przyjmujesz moje słowa,
a nie potrafisz ich strawić,
każdą prawdę zabarwić musisz
własną paletą wyobraźni.
Przyjacielu, pijesz z pustej czary,
gdy cenne wino wylewa się do rynsztoka.
Pijesz ze studni swych własnych urojeń,
wypluwając zachwyt antycznych słów.
Jeśli jesz czerstwy chleb,
myśląc, że jest świeży,
nabawisz się tylko bólu żołądka.
RUMI
Dobra poezja jest jak chleb niezbędny do konsumpcji,
Nawet wciskające się bez wazeliny reklamy ją używają,
Nie ważne rymy i rytmy, aby wstrząsała nieokrzesanym,
Docierała do pustej głowy pełnego zasobów konsumenta.
Coś w niej tu musi być, bo ludzie wściekle kupują,
Wszystko to co niepotrzebne, ale za to tanie i ładne,
Jak w jakimś amoku dla samej przyjemności zakupu,
Sądzę, że to ucieczka przed odpowiedzialnością za życie.
Cieszę się, że są inni zainteresowani nowym,
Licznik coraz szybciej się kręci oglądalności,
To mnie wspiera i namawia do pisania dla innych.
Z wiarą jest podobnie i najmniej miłości tam, gdzie o wierze się trąbi,
Za miłość uważa się bezwzględne posłuszeństwo podporządkowania,
Niestety zaczynamy od naszych dzieci zabijając inicjatywę ciekawości.
Tak mnie naszło, gdy stałem przeszło dwie godziny po odbiór świadectwa.
No i z czego oceny? Z niesprawdzonej historii pisanej przez zwycięzców?
Z nauki dawnej już nie aktualnej, za to wypełniającej lewą półkulę mózgu.
Z czego się mam cieszyć pomyślałem, że zamiast tej prawej rozwiniętej,
Dla sztuk pięknych, to rozwijać się będzie lewa, dla konsumpcji i pracy?
Więc pomyślałem, że pragnę tego świtu, choćby dla pokolenia mojej córki!
http://www.youtube.com/watch?v=xqdEyr3WQ-g&index=5&list=UUTh2yOFJgxOlNMQPaXU0beg
http://www.psychedelicadventure.net/2010/01/we-are-infinite-ocean-of-cosmic-light.html
Nie burz w twym dziecku snu i marzenia,
że życie jest piękne.
Pozwól mu wyśnić do świtu
okruchy niewinnego snu.
Nasze życie przeplata ...
niewidzialna nić szczęścia,
i nie wszystko musi być
zasłużone, wypracowane w pocie czoła.
Nawet gdy Ty
w bezsenną noc wstajesz,
bo budzi Cię życie i jego sprawy,
to popatrz na twe śpiące dziecko
rozciągnięte na plecach,
zwrócone ku Tobie
twarzą i otwartymi dłońmi
na wznak całkowitego zaufania do tego świata,
w tej jego niewinnej podróży życia,
i nie przerywaj tego świętego snu.
Bo nić szczęścia
w jego sennej podróży
wplata się teraz oto tu w jego nadzieję
dobra świata,
a przez to w końcu świat i my
jesteśmy niesieni i trwamy,
nawet jeśli przed oczyma
rozpościerają się zgliszcza
i pejzaże grozy,
obrazy życia,
w którym nic jest dawane darmo.
Nie burz w twym dziecku snu i marzenia,
że życie jest piękne,
przeniknięte siłą tej nadziei,
kiedy ta jego podroż
po tajemniczych splotach
daru i szczęścia jeszcze trwa,
i nie mów, że trzeba być dorosłym,
i brać życie tylko takie, jakie jest.
Bo w końcu to ten niewinny sen twego dziecka,
najbardziej krucha i delikatna rzecz,
dźwiga w posadach nasz sens trwania,
sens pracy nocą i trudu za dnia,
w niepostrzeżenie wszechprzenikającej woni,
zapachu piękna i dobra tego świata.
I zarzuć TY,
dorosły człowieku,
błądzący po bezkresnych oceanach okręcie,
siłą tego snu i marzenia dziecka,
jeszcze przed wschodem słońca,
jeszcze zanim otworzy ono oczy,
kotwicę pokoju i troski,
jeśli nawet w kruchą i delikatną nadzieję,
ale że jednak to DOBRO nieba czuwa nad nami,
i prowadzi według swej nieogarniętej mądrości
do portu przeznaczenia,
każdego z nas,
bez najmniejszego wyjątku
Jacek M. Kwiatkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz