poniedziałek, 4 września 2023

Dobro/zło nie jest wyjściem

Wczoraj mówiłem o cyklu konfliktu i wyrywaniu się z niego.  

Zacznę od tła. Karuzela łez  

Pierwsze czternaście lat mojego dzieciństwa spędziłem na tej karuzeli łez, 

którą nazywam cyklem konfliktu.  

To była niekończąca się pętla,

 która zwykle kończyła się rozwodem.  

Widziałem bardzo niewiele osób uwięzionych w kręgu konfliktu, 

które wyszły z niego nienaruszone. 

 I nie wiedzą dlaczego, bo „zawsze do siebie wracali”.  

Wtedy nie tylko nie mieliśmy pojęcia, jak zakończyć konflikt; 

 nie mogliśmy nawet dostrzec jego cykliczności.  

Stawanie się naszymi rodzicami 

 Widząc, ile kosztuje moja rodzina cykl konfliktu, 

obiecałem sobie, że zatrzymam dziedziczenie rodzinne, 

transfer międzypokoleniowy, 

który Michael nazwał kiedyś „zachowaniem dziedzictwa”. 

 Ale wspomniałem ci wcześniej, 

że zachowanie po dziedzictwie było jedynym filmem,

 jaki miałem w głowie. 

 Kiedy „stajemy się naszym Ojcem”, 

tak naprawdę dzieje się tak, 

że sięgamy do naszych banków pamięci 

i jako nasz sposób zachowania przedstawiamy jedyny film,

 jaki każdy z nas ma – to, 

co zrobili nasz tata lub mama.  

I nie widzimy, co się dzieje z tego samego powodu, 

dla którego możemy nie zwracać uwagi na to, 

co dzieje się w naszym świecie. 

Jesteśmy zajęci robieniem innych rzeczy.  

W ten sposób stajemy się naszymi rodzicami. 

 Tylko ta jedna kwestia – nie zostać naszymi rodzicami

 – wymaga wysokiego stopnia świadomości i niechęci do automatycznej reakcji, 

aby przełamać schemat.  

I nie, nadal siedzę tu, w okopach, 

pracując nad tymi sprawami, 

współpracując ze wszystkimi innymi.  

Wydaje się, że nigdy się nie uczę i nic się nie zmienia  

Inną cechą cyklu konfliktu jest to,

 że nigdy się nie uczymy.  

Zamiast tego wydaje się, 

że koncentrujemy się na ponownym spotkaniu i gratulujemy sobie. 

 Dla mnie ponowne spotkanie jest znaczącym wydarzeniem,

 ale nie najważniejszym. 


 Znaczącym wydarzeniem jest uświadomienie sobie,

 że wplątaliśmy się w cykl konfliktu, 

który zawsze powoduje ból serca. 

 Dopóki będziemy się oszukiwać, 

że pojednanie jest wielkim zwycięstwem, 

możemy nie podjąć pracy, aby przerwać błędne koło.  

 

Wszyscy obiecują, 

że nie zrobią tego ponownie i odchodzimy, 

nie komunikując się lub komunikując się bezproduktywnie.  

Pojawiają się te same problemy. 

 Zaczyna się frustracja, która jest jeszcze większa,

 ponieważ myśleliśmy, 

że uporaliśmy się z problemem. 

Wystarczy iskra. 

 Czy nie jest to temat przewodni niezliczonych hollywoodzkich filmów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz