O mnie




Piękna jest opowieść Tolteków, o człowieku szukającym Miłości,
Jest ona opowieścią, jak gdyby pisaną o mnie w dochodzeniu wiary,
Jak on szukałem jej wszędzie i nie znajdując nawet w samej naturze,
Poza matczynym odczuciem do dziecka, podobnego u ludzi i zwierząt.
Ale i ono było zazwyczaj okraszone późniejszą obojętnością i interesem.

Więcej też znajdowałem dowodów jej braku, niż praktycznych przykładów,
Dlatego głosiłem często niesprawiedliwość powszechną i brak miłosierdzia,
Co robią na ogół wszyscy, z wyjątkiem tych jak ja i on poszukujący: Miłości!

Może dlatego stroniłem od poetów jak on, mając dość tego pienia,
Oraz tych dowodów manipulacji, za jej pomocą przez samych ludzi,
Przysiąg dozgonnych przed ołtarzem nie potwierdzonych po-życiem.

Podobnie odbierałem partnerstwo jako związek narkomana z dilerem,
Gdzie narkoman pożąda, a dilerem ten któremu mniej na związku zależy.
Oparty na zasadzie władzy jak system demokratyczny i urząd podatkowy!

Podobnie jak on szukałem wiary i wiedzy w tajemnych księgach,
Znajdując wszystko co wymyślili wcześniej wielcy i mędrcy świata,
Wiedziałem, że Stwórca musi być wszędzie i we wszystkim dobrym,
Jak i złym, że nie można winić Jego i nikogo za to, jak i siebie samego.
Wszędzie znajdowałem znaki, jak na naszych drogach, ale bez miłości.

Upewniając się w tym, że w naszym świecie nie ma już miłości,
Poznałem wiele kobiet obdarzając je uczuciem takim podobnym,
Ale za każdym razem okazywało się to samym nieporozumieniem.
Związkiem opartym na kontroli i strachem przed jego rozpadem,
Przyzwyczajeniem do zaistniałego, status quo i na zasadzie stanu,
Wykorzystania przewagi jednego ze współmałżonków nad drugim!

Epitafium takich związków kończyło się: „Wytrwaliśmy!”
Gdzie jedna z osób w końcu poddała się bojąc samotności,
Gdzie zamiast płomienia Miłości znajdowali płomień wojny.
Ja w podobny sposób udowadniałem, że nie ma teraz Miłości!

Wtedy to spotkało moje 'podobieństwo' tu płaczącą kobietę w parku,
Zranioną świeżym zawodem miłosnym i znalazłem w niej potwierdzenie,
Swoich poglądów i namacalny dowód swoich przepisów na ziemskie życie.

Teraz byli już oboje w swoich poglądach na życie tak podobni,
Że zaczęli być dla siebie mili i okazywać dla siebie tu szacunek,
Przyszła im szybko myśl po chwili, czy czasem to ich uczucie,
Nie jest właśnie takim szukanym przez nich uczuciem Miłości?

Przyjaźń tak zrodzona i na takim zrozumieniu, a nie szukaniu miłości,
Okazała się dla mojego 'pana' tak radosna, że od tej chwili już razem,
Zaczęli żyć jak kochankowie i nic nie stanęło na drodze do ich miłości.


Serce mężczyzny wypełniło tyle miłości, że pewnej nocy zdarzył się wielki cud.
Spłynęła dla niego gwiazda w postaci świecącej kuli na ręce i tak pełna miłości,
Że musiał się szczęściem podzielić natychmiast z ukochaną i zrobił, co pomyślał.


Szanuję jej poglądy jej sposób myślenia i nie ciąży mi jej zachowanie,
A więc zaniósł szybko do niej kulę, aby się podzielić z nową ukochaną,
A ona bez namysłu chciała ją wziąć do siebie, lecz chwilkę się zawahała,
A kula przeciekła jej pomiędzy palcami i rozbiła się na tysiące kawałeczków!

Teraz on, nie jak ja, stary człowiek przysięgając, że nie ma miłości,
Chodzi dalej po świecie i to samo opowiada o życiu i braku miłości,
Podobnie jak ona czeka na swego mężczyznę żałując chwili wahania.

Szczęście takie nigdy nie przychodzi z zewnątrz.
A jak już przyjdzie z wewnątrz to trzymaj mocno.
Jego miłość była tak wielka, że spłynęła z gwiazdy.

Więc gdzie popełnił błąd, gdyż to zapewne była jego wina?,
Wtedy,  gdy chciał się tym szczęściem podzielić z ukochaną,
Bo szczęście nie przychodzi z zewnątrz, a od serca z wewnątrz,
A ona nie mogła za jego szczęście odpowiadać, więc go upuściła.

Dopóki razem promieniowali własnym szczęściem na siebie byli też szczęśliwi,
Wtedy potłukła gwiazdę, bo nie można dawać szczęścia drugiemu człowiekowi,
A ona nie znała jego snów i za to co chodzi mu po głowie nie mogła odpowiadać.

Kiedy szczęście pochodzi z naszego wnętrza,
Jest ono wyłącznie rezultatem naszej tu miłości,
 Więc my sami jesteśmy za niego odpowiedzialni.

Nigdy nie zdołamy przerzucić na kogoś,
Odpowiedzialności, za własne szczęście.

Nie można własnego szczęścia złożyć w cudze ręce,
Prędzej, czy później to szczęście upuści albo stłucze.

Składamy obietnice jak podczas ślubu,
Już z góry skazane - na niepowodzenie.

Ja to swoje szczęście złożyłem też podobnie,
Ale mimo, że się rozpadło na wiele kawałków,
Staram się promieniować na nie sam podobnie!
 

 
Gdy przychodzą wątpliwości do tego co piszę, przychodzi też i odpowiedź:


Jak zwykle i dziś miałem wyraźnie metaforyczny sen,
Jak z wieżyczki czołgu bez hełmu wydawałem rozkaz,
By wjechać w budynek z mieszkańcami do rozbiórki.

Żołnierz ten w hełmie, po chwili wahania to zrobił,
Ku przerażeniu mieszkańców jako dzikich lokatorów,
O dziwo nic się nie stało, jak gdyby zawisło w powietrzu.

Gdy się obudziłem i aby zapamiętać, zastanawiałem się co to oznacza,
Szybko mi powróciła myśl przed snem stawiająca sens tego co piszę,
Zobaczyłem te moje dwa blogi jako gąsienice rozjeżdżające wątpliwości,
Co do mieszkania w budynku starej energii przez nieświadomych jej ludzi.

Gdy znów zasnąłem miałem sen, jakby ten budynek dalej stał no i nagle,
Zmienił się on już w prawdziwy pałac szczęśliwych tam i wolnych ludzi,
A mój czołg wtopił się w konstrukcję i jako kawiarnia serwował słodycze!


#


Co właściwie widzę i przeżywam?



Skacząc do basenu z wodą, zabieramy ze sobą powietrze,
Jak taki bąbel własnego środowiska części rzeczywistości,
To samo robią inne cywilizacje by podróżować w kosmosie.

Tak samo i my robimy schodząc w dół do coraz bardziej gęstej materii,
Jako monada zawsze w asekuracji naszego bliźniaka jak na skalnej ściance.
To on jest naszą drugą połową bytu, to jego szukamy w całej głębi kosmosu.

Czy tak jak schodzi się do jaskini, czy jako nurek w głąb oceanu,
Jedna połowa z nas schodzi przy asekuracji tej drugiej - jako Boga.
Mając coraz mniej miłości własnej i tej projektującej się na bliskich,
Których odbieramy fraktalnie na każdej z wymiarów innym odbiciem,
Jako mężczyzna tak większość znajomych kobiet poznanych w życiu,
Począwszy od naszej rodzicielki matki, siostry, ciotki, czy nawet córki.

Zostawiając na brzegu basenu, czy brzegu oceanu, asekuranta,
Będziemy widzieć jego odbicie w przeciwieństwie naszej płci,
To dlatego na zasadzie przyciągania, kierujemy do nich uczucia,
Różnej ich odmiany, ale zawsze głębokie emocjonalnie w wyrazie.

Jednocześnie pamiętajmy, że rzeczywistość jest jak to stłuczone lustro,
Odbija ona na każdym poziomie coraz mniej doskonale - tą prawdziwą,
Podobnie jak i naszego partnera coraz bardziej jego skrzywiony obraz!

Dlatego też pod koniec życia czujemy, że gdzieś wyżej jest ten prawdziwy!
To on jest tym prawdziwym kochankiem, ojcem, synem, matką, czy córką,
To za nim tęsknimy i jego szukamy przez całe życie, by odnaleźć go w sobie!

Nie wiem, czy spotkamy go wyżej, czy tylko szlachetniejsze odbicie iluzji,
Pewne jest jedno, że zaczyna się proces wznoszenia i zbierania aspektów,
Jak wynika z przekazów, to na każdym wyższym etapie spotykamy odbicie,
Coraz bardziej zbliżone do naszego ideału ojca/matki, aż do samego Boga!

Lecz czemu nie mamy się już cieszyć ich niekompletnym odbiciem?
Gdy wzbieramy w sobie uczucie miłości wynosimy ich coraz wyżej,
Gdy sami się wznosimy na szczyty miłości sami zbliżamy się do ideału.

Wszystko jest w nas cały wszechświat rozbitych kawałeczków lustra,
Tych kawałeczków jak puzzli które trzeba zbierać miłością i składać,
Jak ptak głodny zbiera rozkruszone okruszki powszedniego chleba !

Tak to należy rozumieć miłość,
Bo i bez niej nie byłoby życia,
Nie byłoby tego pędu do przodu,
Nie byłoby przeciwieństwa i płci,
Nie byłoby możliwości tworzenia,
Tak jak i ruchu cząsteczek materii.

Pociągu do zdobywania i szukania,
Tego brakującego oddechu Miłości!

Na każdym etapie schodzenia – wznoszenia!
Zaczynamy ten powrót od i do samego Źródła,
By złapać oddech i pozostać razem i w Nim!

Prawdziwą Matkę, kochankę i córkę z Ojcem,
Pozostawiliśmy w wyższym wymiarze ich ideału,
Niżej już mamy jedynie ich wspaniałe tu odbicie.

Stąd ten nasz niesmak i to rozczarowanie,
Tęsknota by szukać tej wybranej w duchu.

Jednak gdy pozbieramy je wszystkie jak puzzle,
Przeniesiemy ich obraz na wyższy poziom bytu.
To na każdym z nich mamy podobnych rodziców.

Wznosząc się będziemy ich spotykali,
Będą oni coraz bliżej naszego ideału,
Aż w końcu odnajdziemy czysty ideał,
Druga połowę samego siebie jako Boga!

#

Często się sam zastanawiałem dla kogo ja właściwie piszę,
Kto będzie czytał te niby rymowane trudne słów kawałki,
Dlatego pisałem i zapisałem prawie aż '12' przez dwa lata,
Zeszytów stu kartkowych od kwietnia 2006 roku ręcznie.

Lecz kiedy przychodziły do mnie wątpliwości, to tuż zaraz potem ich rozwiązanie,
Czy w postaci klarownej myśli, czy tekstu w książce i o nie przypadkowej treści,
Zawsze związanej z zadanym wcześniej pytaniem i prowadzącym do odpowiedzi.
Tak też dostałem odpowiedź na te wątpliwości, jako, że są pisane dla 'wybranych'.

A to już oni znajdą je sami jako wędrowcy we wskazanym z góry miejscu na skrzyżowaniu! 
Dopiero w lecie 2008 roku zrozumiałem, że stary komputer syna będzie tym skrzyżowaniem!

No i tak zacząłem pisać na blogu i tak jak pod tym kamieniem,
Zachęcając samemu ale i nikogo lekką i banalną treścią wierszy,
Tak by każdy mógł z nich korzystać - poszerzając świadomość!

Mam nadzieję, że termin 'wybranych' nikogo teraz nie urazi,
Nie ma nic wspólnego jak i też, z tzw. 'narodem wybranym'
Nie opowiadam się, ani za i przeciw, jakiejkolwiek tu religii,
Uważam, że są ludzkim tworem wtórnym i to z taką podstawą,
Jak żołnierz służby zasadniczej opartej na podstawowej wiedzy!

Więc jak się zaczęło moje duchowe zainteresowanie?
Zacząłem od zainteresowań astronomią i s.f. książką,
Podejrzewałem też rzeczywistość, że się ze mną bawi,
Zadawałem sobie pytania, a nie znajdując odpowiedzi,
Zacząłem szukać w Biblii, potem w filozofii wschodu..

Od tego momentu już zaczęły się pojawiać ich znaki,
Tak jak od niechcenia zaszyfrowane w naturze bytu,
Śpiewu ptaków, czy zachowań owadów - jak muchy,
Nie przypadkowe, bo zgodne z odpowiedzią na myśli.

Zainteresowałem się radiestezją, a głównie wahadełkiem,
Wtedy już było łatwiej z kontaktem przez samego siebie,
Potem przyszedł okres szukania ich autorów, gdzieś tam^,
A odpowiedzi, już w wiedzy tajemnej ezoterycznej teozofii!

Wreszcie, ale już to kiedyś opisywałem, było to dużą zachętą,
Do studiowania tej wiedzy, sam wypadek w aucie tzw bilokacji,
Jadąc a praktycznie bez hamulców w dół do Bańskiej Bystrzycy,
W takiej sytuacji stresu znalazłem się w dwóch miejscach i na raz.

W czasie1 sekundy za kierownicą i wrażeniu kilku minut w domu,
Czytając instrukcję w domu wygodnie w fotelu i siedząc w aucie,
Po prostu zjeżdżałem bezmyślnie na wolnym kole tzw. 'Syrenką'

Możecie się domyślać, że to mną wstrząsnęło i utwierdziło zainteresowanie,
Potem w zależności od sytuacji, przywoływano mi tą pamięć dość drastycznie,
Na przykład depresją i zawałem, aż wreszcie zrozumiałem, że muszę poważnie!

Zacząć żyć świadomie i poświęcać czas na rozwój świadomości,
Już nie koniecznie dotykiem uzdrawiać coraz to ładniejsze damy.
Pozbyć się pychy i dumy, zacząć działać, ale tylko wg wskazań^

Pod koniec lat 90-tych wstąpiłem na tzw. ścieżkę świadomie no i dziać się zaczęło,
Po roku byłem po rozwodzie; z pracą i małżeństwem, a w następnym w Kudowie,
Tam już przez 1,5 roku działałem według wskazań, ćwicząc intensywnie Prana Jogę,
Na koniec dostałem propozycję nie do odrzucenia tj zejście lub drugie karmy życie.

Wybrałem to drugie i czekałem gdzie i kiedy miałem czekać i spotkałem,
Obecną teraz żonę, ale z którą wiedziałem, że będę miał jeszcze córeczkę,
Jak zażartowano z ^ będzie dla mnie najlepszym 'zakotwiczeniem na Ziemi'.

Tak się też stało i dużo innych tzw szczęśliwych trafów, aż to wreszcie,
Dopadła mnie wena twórcza w sanatorium w Kudowie - jako poetka,
Która namówiła mnie do pisania, wtedy to w krótkim czasie powstało,
Dziesięć zapisanych zeszytów, ale najpierw te z umysłu, a już potem z ^


 

 

 
"Kiedy biegnę za tym, co myślę, że chcę, moje dni są pełne stresu i niepokoju; jeśli siedzę w moim własnym miejscu cierpliwie, to to, co ma, płynie do mnie i bez bólu. Z tego rozumiem, że to, co chcę też chce mnie, patrzy na mnie i przyciąga mnie. Jest to wielka tajemnica, tutaj dla każdego, kto może ją zrozumieć."
- Rumi
 
Odwiecznie zadawane pytanie...kim jestem?
Drzewem jestem?
Naturą jestem?
Kobietą jestem?
Kim jesteś człowieku?



 
 W zasadzie jestem dłużny wiernym czytelnikom swoje codzienne życie,
 
Zapewne było to za mało treściwe jako codzienne zwykłe życie,
A ja urodziłem się jeszcze w czasie wojny i niewiele pamiętam.

Ale nie sądzę aby się ona tragicznie zapisała w mojej podświadomości,
Byłem dzieckiem śmiałym, nie przestraszonym, ale pozbawionym ojca.

Zginął ratując sąsiadów po bombie F2 zawalony gruzami,
Było to na naszych oczach: matki i 2,5 latka na jej rękach. 

Szybko też się zorientowałem, że nie jestem przez to zupełnie sam,
Zawsze miałem przeczucie, że jestem obserwowany jak Jim Carrey.
 
Szybko też odkryłem, że nie ma przypadków i we wszystkim,
Jak i tego, że są konsekwencje i nie dające się gdzieś zakopać.
 
Uczyłem się dość przeciętnie z uwagi na brak zdolności w zapamiętywaniu,
Natomiast miałem przeczucie tego, co się może wydarzyć w odpowiedzi.
 
 
 
Ale dopiero po roku technikum mechanicznego i po wcześniejszej porażce,
Egzaminu na kierunek astronomii UW, dostałem się na AM w Warszawie. 
 
Po studiach zacząłem pracę w Tarchominie w "Polfa" z wysokiego 'C',
Bo w kryzysowym momencie produkcji zostałem kierownikiem działu.

Nie dałem się zrobić ofiarą tego kryzysu i przeniesiony do komórki info,
Gdzie w wydziale naukowym wdrażałem technologię aerozoli jako leku.
 
Po trzech latach pracy wciągnęło mnie wojsko na dwa lata, a potem i dłużej,
Bo gdy chciałem się zwolnić, zaproponowano mi udział w budowie szpitala.
 
 
 
Mimo stresu to najbardziej wspominam ten okres jako twórczy,
Jak to coś bo z niczego i na pewien sposób tamtych możliwości ....

Przykładowo personel, który sam mogłem dobierać,
Podobnie jak i pomysły adaptacyjne do sytuacji itp.

Efektem szpital, który pracuje do dzisiaj jak i personel apteki,
Który corocznie zaprasza mnie do naszych wspólnych spotkań.

Gdy wstąpiłem na tzw ścieżkę wszystko zostawiłem za sobą,
Pracę i rodzinę z dwojgiem już dorosłych dzieci i Warszawę.

Ale potem po trzech latach w Kudowie Zdr. przyszła nowa rodzina,
Rozpiętość ur. dzieci to 33 lata czyli wiek Chrystusowy, już dorosłe.
 
 

Od dawna też się nie dziwię tzw. 'zbiegom' okoliczności,
Nieprawdopodobnym zakrętom w życiu i ich akceptacji.

Wszystko jest już przygotowane i tylko czeka na naszą zgodę,
Brak jej powoduje zawirowania i przejście do punktu wyjścia.

Im szybciej się to zrozumie to tym łatwiejsze mamy życie,
I więcej czasu na studiowanie i prowadzenie jak ja blogów.
 
 Jedną z pierwszych książek przeczytanych w oryginale była:
"Kim był Kim" Rudyard'a Kiplinga jakby wskaźnikiem drogi.

Z czasem książki palą dłonie i nieomal otwierają się same,
Znajdujemy odpowiedzi na swoje myśli pomiędzy zdaniami.
 
 

Nawet w wypowiedziach przypadkowych ludzi tzw 'posłańcach',
Aż wreszcie od początku dnia do nocy, chodzisz jakby środkiem.

Życia biegu, czy jego przepływem przed naszymi zmysłami?
'Wizja taka jest obecna w obrazach zawartych na tym dysku. 
 
Są też one symbolami, które możesz trzymać w oku twojego umysłu. 
Znajdziesz pewien obraz lub symbol, który przyciągnie cię szczególnie. 
 
Weź go do swojego umysłu, jak gdyby był on kluczem,
Do zamkniętych drzwi, które znalazły się pomiędzy tobą, 
a Pierwszym Źródłem.'